Jak to jest znaleźć sobie wrogów? To nic przyjemnego zwłaszcza że ci wrogowie to twój ojciec i osoba która ci go zastępowała.
Może wydawać się to dziwne, ale dlaczego akurat oni? Cóż odpowiedź jest prosta ale bardzo ważna. Za wszelką cenę chciał by jego syn wrócił do domu. Nawet jeżeli będzie musiał go zmusić. Ta kwestia wydaje się być banalna, unikać ich i tyle. Ale by utrudnić sprawę wyznaczył za porwanie go i przywiezienie na Berk nie mała sumkę.
A co robił on? Chował się po Berk z nadzieją że w nocy będzie mógł zakradać się do kuźni by dokończyć lotkę gdzie zostały ostatnie poprawki.
Siedząc na drzewie na lekkiej półce skalnej spoglądał na krajobraz Berk, był naprawdę niesamowity. Uroku dodawało zachodzące słońce które swymi promieniami oświetlało domy i jego.
Nikt nie wiedział że tu jest że jeszcze nie uciekł dzięki naukom kamuflażu wtapiania się w tło bez problemu udaje mu się unikać patroli którzy robią kursy po wyspie.
Gdy słońce zaszło już odpowiednio. Gdy pojawił się księżyc i wszyscy oprócz wartowników udali się do domu. Zeskoczył z gałęzi lądując zgrabnie niczym kot na ziemi. I lekko kucając udał się w głąb wioski chowając się w cieniu i unikając wszystkiego jak ognia, jego celem była kuźnia, kuźnia w której jak zawsze świeciło się światło.
Szybko wkradł się do budynku i zaczął wykonywać ostatnie poprawki w schowanym ogonie. Gdy już miał je kończyć usłyszał kroki i lekko panikując schował się w mało znanym koncie który wykonał jak był jeszcze mały nie wiedział o niej nikt, służyła jako kryjówka przed ojcem i rówieśnikami.
Zdziwił się spoglądając przez szparę, czyżby to Astrid miała dzisiaj warte? Jeżeli tak, to nie znajduje się w dobrej sytuacji. Prawdą jest że bał się jej instynktu, tego że jej mózg, że ona sama wykryje go gdyby nigdy nic.
Na szczęście jednak nie udało się jej to, przeciągła się lekko i wybyła z kuźni mówiąc pod nosem że chyba jej umiejętność zaczyna ją naprawdę zawodzić. Jednakże spokój nie trwał wiecznie bo już gdy miał wychodzić nagle dziewczyna wróciła się i wyciągając topór szybkim ruchem otworzyła półkę gdzie znajdował się szatyn. Spoglądał na nią a ona jedynie rozglądała się po pomieszczeniu, nie widziała mnie?
Musiałem to sprawdzić, ale zanim to zrobię poczekałem aż zniknie z kuźni by mógł dokończyć lotkę.
To było dziwne, najpierw w lochach potrafił otworzyć zamek gdyby nigdy nic, potem zaczął poruszać się tak że nawet biegnąc nie wydawał żadnego dźwięku, a na koniec był niewidzialny? Astrid go nie dostrzegła? Przypomniał sobie o zeszycie ale też o tym że żeby go odczytać potrzebne jest światło słoneczne więc nie miał możliwości by go odczytać. Przez cały ten czas w jakim się zastanawiał nawet nie zauważył że skończył już ogon. Szybko napisał kartkę z pewnym wzorem i wyszedłem z kuźni, chciał to sprawdzić, chodź wiele ryzykował musiał to sprawdzić.
Szedł przez wioskę, widząc jednego z wartowników wyszedł na przeciw niego z uśmiechem na twarzy, oczywiście maska to wszystko maskowała. Będąc oświetlanym przez światło latarni, zdziwił się gdy ten przeszedł obok niego tak jakby go tam nie było, tak jakby był duchem, jakby po prostu znikł. Ale, mógł to wykorzystać, szybko dobiegł do strażnika i wyprzedzając go podłożył mu nogę, to wystarczyło by wartownik uderzył głową o posadzkę.
- Wiedziałem, wiedziałem że ten cholerny Stevan znowu mi psikusa zrobił! - Warknął spluwając w przeciwnym kierunku, szybko się podniósł i zgarniając pochodnię do ręki kontynuowała wędrówkę.
Cóż no, Czkawka powtórzył czynność jeszcze kilkukrotnie powodując że biedny wartownik wyrzucił buty do wody.
- Jeszcze raz! Ty cholerna gnido! - Cisnął pochodnią w stronę akurat w remontowany dom Stoika, szkoda że nie widzieliście jego miny gdy dom wodza nagle zaczął się palić.
Wrzaski i wulgaryzmy które zaczęły wypływać z jego domu były tak, umm można powiedzieć że była to plątanina wulgaryzmów z wrzaskami podniesiona mocnymi uderzeniami w ścianę lub tupotami stóp.
Szatyn nie wytrzymał pod naporem śmiechu wypuścił ogon czym zainteresował idącego wartownika, warto zapamiętać - Pomyślał, to co trzymam również jest niewidzialne ale jak to puszcze i nie jest to przymocowane do mojego ubrania staje się na nowo widzialne.
- Kto tam! - Usłyszał i nie robiąc sobie nic z tego, albowiem był niewidzialny stał dalej, nie wiedział jednak że efekt minął i na nowo stał się widoczny - Niech no ja cię tylko dorwę! - Krzyknął w jego kierunku z okrzykiem godowym, znaczy... Bojowym!
Szybko uniknął go i podnosząc zgubiony ogon, z również bitewnym okrzykiem w znaczeniu uciekaj ile się da runął przed siebie zostawiając za sobą jedynie opadający dym, tak... Teraz ma nauczkę, nie rób drugiemu tego co tobie nie miłe.
CZYTASZ
Pora na przygodę!
Fanfic- Sączysmark Jorgenson bądź Astrid Hofferson - Te słowa zniszczyły wszystko, to co w nim było, leżało, czekało na wyzwolenie. To właśnie wtedy zrozumiał że musi się zmienić i to właśnie wtedy on, najgorszy pokazał klasę by zniknąć... Od tego wszystk...