Ten rozdział dedykuje wszystkim czytającym, dzięki że jesteście.. To właśnie dzięki wam jestem w stanie kontynuować to co zacząłem <3 pozdrawiam bardzo serdecznie i dzięki za 1k wyświetleń.
Kilka słów wystarczyło by odpędził od siebie wszystkich - Zniszczona lotka, i problemy na Berk - Tyle wystarczyło by każdy zajarzył o co chodziło, wylądował na Berk, miał problemy ale wrócił, to jest najważniejsze.
Ale czy to wystarczyło jej? Nie! Była ciekawa, i wiedziała że wymusi na nim by odpowiedział na jej wszystkie pytania.
Szatyn zaś jedynie spoglądał zza hełmu na rozchodzącą się wioskę, widział ich. Gburów których unikał, starszyznę która ma fioła na jego punkcie, oczywiście nie w złym znaczeniu ale strasznie go drażnili. I to tak bardzo że jedyne czego chciał w pewnych momentach to skrócenie ich i tak długiego już życia.
- Och mistrzu Czkawka - Zaczął ten którego nie lubił najbardziej, straszny lizodup. - Witaj w domu! - Dodał i zamilkł, tak jakby się nad czymś zastanawiał.
- Wiem że mówię to już kilka razy, to nie jest mój dom - Odpowiedziałem patrząc na niego, mimo siły wieku dalej biła od niego ogromna siła.
- Wiem wiem, zawsze to mówisz, musimy porozmawiać... W cztery oczy - Wypowiedział o wiele ciszej spoglądając na stojącego obok niego mężczyznę - To bardzo.. ważne - Dopowiedział, wiedziałem że po tak długim powrocie nawet teraz nie dadzą mu spokoju.
- Dobrze, chodźmy więc - Wskazał na smoka, usiadł z lekkim wahaniem by już po chwili znaleźć się w powietrzu - A więc o co chodzi.
- Musisz uciekać, wiem że możesz mi nie ufać... Ale musisz uciekać! - Zamilkł, tak jakby te słowa... Te słowa były dla niego straszliwą rzeczą - Chcą cię wykorzystać, starszyzna zleciła wykonanie jakiejś tajemnej mikstury dla alchemików, chcą cię siłą zmusić do tresury smoków oraz całkowitego posłuszeństwa.
- CO? - Krzyknął - Czemu? Przecież nie robię nic złego? Czy czasem smoki to u was nie bóstwo? - Jąkał się, obawiał się tego...
- Tak, ale tu chodzi o coś więcej, złamali świętą zasadę, chcą po trupach przejąć wszystko co jest możliwe, a smoki mają być ich pomocnikami. To właśnie dzięki nim chcą podbić wszystko co się da, chcą być władcami świata, a ty ich bezdusznym niewolnikiem.
- Wódz wie?
- Nie, jemu też chcą wpoić ta ideę, oszaleli.
- Ku**a - Warknął uderzając lekko w siedzenie - Dziękuje że mi to mówisz, bądź pewny że ci to jakoś wynagrodzę, muszę ich zabrać, muszę!
- Ich? Masz na myśli pomocników w kuźni? Po co ci oni.
- To osoby, którym jako pierwszym... zaufałem - Odpowiedział na pytanie jakby milknąc, wystarczyło tego lotu. Wylądowali tuż za kuźnią, pożegnał się z nim dziękując mu. - Jeżeli będziesz w zagrożeniu, użyj tego - Podał mu jedną z bombek - Uciekaj gdzie pieprz rośnie, jeżeli będę niedaleko i zauważę to co z tego się wydobędzie to bądź pewny że ci pomogę.
Znaczy, wiecie, nie miał powodów by mu wierzyć, ale też nie miał by mu nie wierzyć, zwłaszcza że już od jakiegoś czasu starosta naciska na naukę tresowania smoków na wyspie. Ale są też osoby które są bardzo ważne w jego życiu na tej wyspie, np dzieci wodza czy sam kowal który był jego czeladnikiem[Tak śmieszne ale prawdziwe].
- Zbieramy się! - Wtargnął do kuźni szokując wszystkich - Nie ma czasu na pytania - Dodał widząc ich pytający wzrok - Wybacz Kowalu że opuszczam cię gdy coś obiecałem, ale to sprawa która może zdeklasować wiele... Wybacz - Dopowiedział poganiając dziewczynę i chłopaka którzy biegiem polecieli do domu w którym aktualnie mieszkali.
CZYTASZ
Pora na przygodę!
Fiksi Penggemar- Sączysmark Jorgenson bądź Astrid Hofferson - Te słowa zniszczyły wszystko, to co w nim było, leżało, czekało na wyzwolenie. To właśnie wtedy zrozumiał że musi się zmienić i to właśnie wtedy on, najgorszy pokazał klasę by zniknąć... Od tego wszystk...