[Polecam posłuchać to co wrzuciłem] Hej wszystkim ten rozdział pojawił się z opóźnieniem albowiem miałem sporo problemów w życiu z którymi musiałem się rozliczyć. A więc lecimy dalej kontynuując dalsze losy naszych dzielnych bohaterów. [PS: Miał być wcześniej ale byłem w kinie o 19:00 na JWS 3]
To nie tak miało być! - Krzyczał w stronę smoka. Minęło kilka lat nie za dużo nie za mało miał teraz 17 lat.
Zniszczona lotka dawała o sobie znaki w największym możliwym znaczeniu. Tego się właśnie obawiał, nie widział nic.
Chcę tylko lądu! Myślał patrząc przed siebie, niebezpiecznie ich lot zaczynał się zaniżać, a to tylko przez tą lotkę....
JEST! Krzyczał gdy zauważył kontury wyspy, skierował lot w tamtą stronę z nadzieją że doleci do lądu zanim się rozbiją.
Błagam! Jęczał widząc już pod nimi morze, ląd wydawał się być tak blisko... A jednak tak daleko. Jedyne co zobaczył to jak wbijają się w wodę z niewyobrażalną prędkością która prawie od razu wywołała brak przytomności w szatynie.
- Witaj chłopcze - Usłyszał męski, ostry głos. Który był przy okazji nastawiony do niego przyjacielsko.
- Emm? Gdzie ja jestem? - Patrzył na białą przestrzeń i wielki tron na którym on siedział.
- Jesteś w Valhalli, to takie święte miejsce, a ja nim dowodzę. Ciekawi cię pewnie co tu robisz, czy umarłeś i tak dalej. Widzę w twojej głowię tyle pytań a w moich ustach brak odpowiedzi.
- Umarłem? - Zapytał z lekkim uśmiechem.
- Tak, ale spokojnie. Wrócisz... mocniejszy, musisz wypełnić przeznaczenie. Zjednać to czego twoi poprzednicy nie potrafili. Zostałeś wybrany drogi Czkawko na przewodnika. Nie mogę zdradzić ci zbyt wiele ale na pewno bardzo mocno cię to zmieni.
- A co się dzieje z moim ciałem, teraz?
- Aktualnie, twój smok wyłowił cię i panikuje, w sumie normalne zachowanie.
- A więc, co mam zrobić. Wybacz również mój brak szacunku, ale czy to wszystko?
- Tak i nie zarazem, jeszcze się spotkamy. Znajdź swoje miejsce i pokaż go tam - Pstryknął palcami a Czkawka chwycił się za ramię - To taki znak, mój znak. Ma wiele zastosowań. W dodatku - Rzucił mu mały sztylecik - Weź to, przyda ci się. Ucz się ucz, inaczej nie będziesz w stanie wypełnić swojego przeznaczenia które zostało zapisane w momencie pojednania z smokiem. Nie czuj się również wyróżniony i nikomu nie opowiadaj o mnie, nie baw się również tym - Wskazał na sztylet - Używaj go z rozwagą i nie łącz go z krwią smoczą! To nie prośba a ostrzeżenie.
- .. Dobrze, ale skąd mam wiedzieć o moim przeznaczeniu o całym tym przewodniku, co mam czynić? - Pytał lecz nie otrzymał odpowiedzi obraz znikł a on otworzył oczy trzymając książkę w prawym ręku i sztylet w lewym.
- Żyję - Zaśmiał się w stronę zmartwionego smoka. - Nic mi nie będzie - Dopowiedział drapiąc go po brzuchu. - Gdzie my jesteśmy? - Patrzył zmartwionym wzorkiem, skądś poznawał to miejsce.. Ale nie do końca wiedział skąd.
- Chodź musimy się schować, nie wiadomo kto tu mieszka, i jakie ma zamiary... Trzeba, musimy jakoś odbudować tą lotkę albo utkniemy tu na zawsze. - Dopiero teraz przypomniał sobie o rzuconych przedmiotach na ziemie które zostawił przed zabawą z Szczerbkiem, szybko schował sztylet do najbardziej schowanej kieszeni jaką miał, a książkę lekko otworzył... Była pusta, tak jakby ktoś specjalnie schował przed nim zawartość. - Odyn mówił coś o czynach - A więc może tak odblokuje to co jest tu napisane? - Schował książkę do małej kieszonki na klatce piersiowej i z uśmiechem na twarzy powędrował w stronę lasu.
CZYTASZ
Pora na przygodę!
Fanfic- Sączysmark Jorgenson bądź Astrid Hofferson - Te słowa zniszczyły wszystko, to co w nim było, leżało, czekało na wyzwolenie. To właśnie wtedy zrozumiał że musi się zmienić i to właśnie wtedy on, najgorszy pokazał klasę by zniknąć... Od tego wszystk...