W dormitorium
Draco
Byliśmy już na miejscu, i właśnie rozpakowywałem się w nowym dormitorium. Oczywiście dormitorium łączyłem z Essy. Byliśmy teraz prefektami naczelnymi Slytherinu. Kiedy tylko myślałem o tym że będę miał szanse zobaczyć ją rano, bez makijażu i wszystkich upiększeń ciepło rozpływało się po moim ciele.
Po tym jak się rozpakowałem miałem ochotę zobaczyć Es, ruszyłem więc w stronę jej pokoju. Nie trudziłem się pukaniem , wszedłem do środka jakbym miał tam wieczne zaproszenie.
Kiedy wszedłem za próg pokoju zastałem ją kleczaca przy czarnej kotce. Essy od razu mnie zauważyła ale nie przestała bawić się z kotką. Podszedłem więc do niej aby dołączyć się do zabawy.
-Co się tak szczerzysz Malfoy?-miała rację szczerzyłem się jak głupi do sera. Czyli jednak moje uczucia do niej są aż tak mocne.O czym ja w ogóle myślę, ja Draco Malfoy, książe Slytherinu kochać. Przecież to jest nie dorzeczne.
-W pociągu ci to nie przeszkadzało.-zmusiłem się na sarkastyczny ton, mój wzrok powędrował na najbardziej mi teraz znane miejsce,jej usta o których ciągle myślałem. Przyciągnąłem ją mocno do siebie i musnąłem lekko jej warki swoimi, mając nadzieje że pozwoli mi na coś więcej. Nie zareagowała. Uznałem to za pozwolenie, i już po chwili trwaliśmy w namiętnym pocałunku. Ona wplątała ręce w moje platynowe włosy, niszcząc przy okazji moją fryzurę.A ja trzymałem ręce na jej tali.Oczywiście zaczynałem posuwać się dalej. Włożyłem ręce pod jej czarny sweter i zacząłem wodzić zimnymi dłońmi po jej skórze. Poczułem jak przechodzą ją ciarki, lecz nie kazała mi przestać uznałem to za kolejny sygnał. Zacząłem szukać zapięcia od stanika.Prawie je znalazłam aż tu nagle......do pokoju wszedł rudzielec z bliznowatym. Kiedy tylko nas zobaczyli stanęli jak porażeni prądem. Ja i Es odsunęliśmy się od siebie, jednak dalej trzymałem dłoń na jej tali.Jedyne co w tym momencie chciałem zrobić to zabić ich dwójkę za przyjście w nie odpowiedniej chwili.Panowała niezręczna cisza,więc postanowiłem ją przerwać.
-Ja już chyba będę zmykał słońce.-złapałem ją mocniej w tali i pocałowałem w czoło,po czym wyminąłem bliznowatego i rudzielca szerokim łukiem wychodząc z pomieszczenia.Oczywiście czułem ich spojrzenia na sobie ale satysfakcjonowało mnie to.
Po wyjściu od Ess udałem się do Blaise'a miałem nadziej że ma w zapasie Whiskey.
Kiedy tylko przekroczyłem próg mojego dormitorium poczułem silna dłoń na moim ramieniu, i nagle znalazłem się na ścianie przygnieciony przez Snape'a który wlepial we mnie te swoje czarne jak węgiel oczy.-Czego chcesz?! - zapytałem ostro, nie będę sobie pozwalał na takie traktowanie.
-może grzeczniej, chce ci tyko przekazać że czarny Pan kazał ci uważać, pamiętaj że Essy jest ważna. - wysyczal swoim nędznym głosem nietoperz.
-Dobra, a teraz mogę wrócić do swojego zajęcia, pamiętaj że ja również jestem dla niego ważny od kiedy spotykam się z Essy. - odpowiedziałem, i co teraz nie jest mu tak do śmiechu. Ciekawe dlaczego.
W tym momencie mnie puścił i zniknął tak szybko jak się pojawił normalnie czubek.~*~*~
Essy
-Od kiedy ty z nim jesteś? Przecież to śmierciożerca!!-krzyknął Ron, a Harry dalej stał w osłupieniu.
-A od kiedy ty się wtrącasz w moje życie.po za tym my nie jesteśmy razem! -Odpowiedziałam tonem godnym slytherinu. -I skąd wy w ogóle znacie hasło. Przecież znam je tylko ja i Malfoy.- zleciałam ich obu wzrokiem z góry do dołu.
CZYTASZ
Królestwo Slytherinu
Fanfiction„Nawet w najgorszych postaciach jest ziarnko dobra, po prostu wystarczy się lepiej przyjrzeć." WhiteXferret