V

461 12 0
                                    

Draco

Kiedy byliśmy już na miejscu okazało się że dom nie jest w najlepszym stanie od zewnątrz. Wyglądał ja rudera przesiąknięta mugolami. Lecz wszystko się zmieniło kiedy weszliśmy do środka.

-Wow...-wykrząkała zdziwiona Parkinson, zresztą co się dziwić ciocia miała talent do dekorowania wnętrz. Zacząłem się rozglądać po wnętrzu, po chwili stwierdziłem że niewiele się tu zmieniło.

-Ej gdzie jest Ess?-zapytałem szukając blondynki wzrokiem. Poszedłem do kuchni w której miałem pewność że ona będzie nie myliłem sie siedziała i rozmawiała ze skrzatką. Obięłem ją od tyłu i musnąłem ustami kilka razy jej szyje. Ona lekko mnie od siebie odsunęła.

-Chodź, jest tutaj o wiele ciekawsze miejsce niż kuchnia.-chwyciłem ją za nadgarstek i zaprowadziłem na górę do mojego starego pokoju. Po zamknięciu drzwi na klucz chwyciłem ją w tali i zacząłem wodzić ustami po jej szyi. Oczywiście nie był bym sobą jakby nie skończyło się na paru malinkach. Kiedy z obojczyków zacząłem schodzić niżej ona się odsunęła.

-Draco, my nie przyjechaliśmy tutaj dla przyjemności po za tym dalej jestem na ciebie zła. -mówiła bardzo poważnie. Usiadłem na łóżku i oparłem głowę o ręce.

-Wiem. Muszę się odstresować.-przyznałem licząc że się zgodzi. Ona podeszła do mnie i stanęła na tyle blisko że dotykałem głową jej uda. Przyciągnąłem ją do siebie, a ona bawiła się mimi włosami. po chwili przewróciłem ją na łóżko i próbowałem kontynuować to co ona mi przed chwilą przerwała.

-Draco wiesz co myślę na ten temat, w tej sytuacji.-nie zwracałem na nią uwagi. Całowałem ją po szyi przy czym wodziłem dłońmi po jej plecach.

-Draco..a Blaise i Pans..-nie dałem jej dokończyć ponieważ moje usta momentalnie znalazły się na jej. Całowałem łapczywie. Pragnąłem jej tak bardzo jak nigdy wcześniej. Sięgnąłem do zapięcia stanika, i prawie już go odpiąłem kiedy przed nami stanęła moja matka.Widząc nas razem w dość jednoznacznej sytuacji lekko się zaśmiała. Ess wyszła spode mnie i usiadła na łózko . Ja za to zsunąłem lewy rękaw aby matka nie zauważyła znaku.

-Czy coś się stało że składasz nam nie zapowiedzianą wizytę?-zapytałem wstając z łóżka.

-to chyba ja powinnam zapytać czy coś się stało że jesteście tu tak wcześnie i dlaczego na twoim lewym przedramieniu widnieje znak śmierciożerców. Ale nie pytam widzisz?-stanąłem jak wryty, nie wiedziałem co powiedzieć. Skąd ona o tym wszystkim wiedziała.

-Blaise i Pansy wysłali mi sowę o waszym miejscu pobytu. A za to Lucjusz poinformował mnie o twoim chrzcie.-powiedziała podchodząc do mnie i łapiąc mnie za lewą rękę. Podwinęła rękaw i popatrzała na znak. -Musimy coś z tym zrobić. Mogą was wyśledzić.

-Chwila.Czy pani czytała w jego myślach?-zapytała zdezorientowana Ess.

-Tak i owszem, przy takim synu jak mój musisz to potrafić. On rzadko kiedy wyraża swoje uczucia.-powiedziała uśmiechając się lekko.-Po za tym wywodzę się z rodziny Blacków.-przyznała z lekką nutą smutku doskonale rozumiałem nie lubiła wspominać o swojej rodzinie.

-Czyli ja też będę się musiała tego nauczyć.-przyznała i zaśmiała się lekko z moją rodzicielką za co skarciłem ją wzrokiem.

-Dobra a teraz zajmijmy się tym paskudztwem.-wyciągnęła różdżkę i rzuciła parę bardzo skomplikowanych zaklęć na znak. Te zaklęcia nie należały do najprzyjemniejszych, były bardzo bolesne. Po chwili zamiast znaku na ręce widniała tylko brzydka blizna, ale to było lepsze niż znak Voldemorta.

-Dobra, dzieci ja muszę już uciekać. Wróćcie do wcześniejszego zajęcia, ale pamiętajcie nie chcę zostać tak szybko babcia.-przyznała po czym znikła.

-Dobra a teraz.-rzuciłem się na łóżko obok Ess.

-Co za debil.-powiedziała gładząc moje włosy.

-No weź. Trochę przyjemności nie zaszkodzi.-rzuciłem bez przemyślenia tego zdania.Nic nie odpowiedziała tylko zaśmiał się pod nosem.

-Proszę. Chcę z tobą przeżyć ten pierwszy raz-kurwa czy ja właśnie przyznałem jej że jestem prawiczkiem. Co ze mnie za debil. Ale jej to jakoś nie speszyło.

-Ze mną? A z jakiego to powodu?-zbliżyła swoją twarz do mojej, była tak blisko że czułem każdy jej oddech na swoich ustach.

-Bo cie kocham małpo.-przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.

Królestwo SlytherinuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz