Rozdział LII

640 38 5
                                    

- Idziemy im powiedzieć?- zapytałam, zerkając na gości.

Kylo wypuścił mnie z objęć i skinął głową. Złapałam go pod ramię i razem wróciliśmy do sali. Rycerz podszedł do stołu i zabrał z niego dwa kieliszki szampana. Jeden podał mi, a drugi wziął dla siebie i wszedł na podwyższenie, na którym stał tron. Ja stanęłam u stóp schodów.

- Proszę o ciszę!- Ren powiedział donośnym głosem. Wszyscy przerwali rozmowy i odwrócili się w jego stronę.- Chciałem powiedzieć coś bardzo ważnego. Przede mną stoi kobieta, dzięki której jesteśmy teraz tu, gdzie jesteśmy. I ta cudowna, piękna i mądra kobieta zgodziła się zostać moją żoną!- Kylo wyciągnął do mnie rękę, a ja ze łzami w oczach weszłam po stopniach i podałam mu swoją. Wtedy ktoś z tłumu krzyknął: Zdrowie narzeczonych! Każdy podniósł kieliszek i wypił toast.
- Chcielibyśmy również zaprosić was wszystkich na nasz ślub, który odbędzie się za miesiąc- po toaście oznajmił Kylo. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem, ale w sercu cieszyłam się. Nareszcie byłam tam, gdzie moje miejsce- u boku Kylo.

Później wszyscy po kolei podchodzili do nas i składali życzenia, zapewniając, że na pewno pojawią się na ceremonii.

                        *******

Od następnego dnia moje obowiązki zupełnie się zmieniły. Na szczęście Veliara zaoferował się, aby mnie zastąpić w roli Mistrzyni Zakonu do czasu ślubu. Byłam mu za to ogromnie wdzięczna.

Musiałam wybrać suknię ślubną, zaprosić gości, wybrać dekoracje i jedzenie. Na początku Kylo pomagał mi, jednak nie mógł zrezygnować z roli Naczelnego Wodza. Po pokonaniu Prathana nadal pozostawały sprawy, którymi trzeba było się zająć. Na szczęście miałam przy sobie Dayalę i Liz, które zawsze mnie wspierały.

Po dwóch tygodniach od zaręczyn, wieczorem, gdy czytałam książkę w swojej komnacie, usłyszałam pukanie.

- Proszę- zawołałam. Miałam nadzieję, że to Kylo. Nie rozmawiałam z nim od dwóch dni- ciągle był zajęty.

Do pokoju weszła jednak Dayala.
- Witaj, Aliss. Chciałam z tobą porozmawiać. Nie przeszkadzam?- spytała, widząc mnie w szlafroku.

- Nie, proszę usiądź- wskazałam na miejsce obok mnie i odłożyłam książkę.

- Chodzi o twój ślub, Lady. Przyszłam zapytać czy może udałoby się...- zawahała się, ale widząc mój uśmiech, dokończyła zdanie- urządzić mój ślub po twoim? Dick otrzymał już zgodę Generała i...

- Oczywiście! Po co dwa razy to wszystko organizować. Pójdę tylko powiedzieć Kylo, to znaczy Najwyższemu Wodzowi- zaraz się poprawiłam.

- Bardzo dziękuję- Dayala przytuliła mnie i razem wyszłyśmy z komnaty. Ona wróciła do siebie, a ja poszłam do narzeczonego.

W apartamencie Kylo było ciemno. Myślałam, że go nie ma, jednak zobaczyłam światło w jadalni. Ostrożnie zajrzałam do pomieszczenia. Mężczyzna siedział na krześle i z prawie pustej butelki nalewał do szklanki alkohol.

- Tego już chyba wystarczy- weszłam, zabierając butelkę i szklankę, a jej zawartość wylewając do zlewu. Potem usiadłam na krześle na przeciw mężczyzny.

- Kylo, co się dzieje?- zapytałam z troską. Był bardzo blady.- Po co pijesz? Myślisz, że nikt nie zauważy?

- Ty nic nie rozumiesz- wymamrotał pod nosem.

- To mi wytłumacz- złapałam go za rękę.

- Masz co chciałaś. Przestałem być potworem, ale to ma swoje konsekwencje. Co mam teraz zrobić z Najwyższym Porządkiem? Wiesz ilu mamy żołnierzy- spojrzał na mnie, po raz pierwszy odkąd się pojawiłam. Co mam z nimi zrobić? Bez wojny nie ma pieniędzy, a bez pieniędzy ich nie utrzymamy. Z resztą po co nam tak ogromna armia?

Star Wars: To Mój Wybór || Kylo RenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz