5. Nie zaglądaj do kosza

92 10 4
                                    

Przytulam szybko Ashley i mówię jej, że to pewnie jakiś głupi żart, ale sama mam łzy w oczach. Biorę miśka z nożem i kartką do swojego pokoju, a siostrze tłumaczę, że to nic takiego i nie powodu do obaw. W międzyczasie przybiega mama z kuchni, ale mówię jej, że sytuacja opanowana i nie się co martwić - jak wspomniałam wcześniej, moja mama nie ma własnej potrzeby dopytywać się dalej. Gdy już wszystkich uspokoję idę do pokoju i otwieram okno na oścież. Czekam aż w pokoju temperatura dojdzie do 5 stopni Celsjusza, wtedy będę mogła myśleć, na szczęście jest luty i nie muszę długo czekać. Chodzę w kółko po pokoju i stukam paznokciami w telefon. Co zrobić? Zadzwonić do niego i powiedzieć, że nie ma prawa straszyć mojej rodziny, albo wygarnąć, że wbijanie noża do pluszaka nie jest dobrym pomysłem do gróźb? Jedno jest pewne - nie mogę tak tego zostawić bo będzie gorzej. Muszę zadzwonić, nie ma innego wyjścia. Może napiszę, ale wtedy pewnie oddzwoni. Długi sygnał... Szkoda, że nie ma muzyki na poczekanie, może wtedy  by mi te sekundy trwające jak godziny jakoś umilił.

- Ponoć ten misiek był jej ulubionym - ten sam zimny, niski i gburowaty głos, który znowu sprawił, że grunt uginał mi się pod stopami

- Chcę wiedzieć więcej - tyle wyszło z tych moich planów przeprowadzenia tej rozmowy.

- Grzeczna dziewczynka - zaśmiał się.

- Co mam teraz zrobić? - próbowałam brzmieć jak najbardziej poważnie, ale wcale mi to nie wyszło bo ze strachu głos co chwilę mi się ucinał.

- Nie pytaj, dowiesz się w najmniej oczekiwanym momencie, wierz mi - nie wiem co zabawnego w tym było, ale musiał się świetnie bawić, bo jego głos wydawał się jakby przed chwilą wygrał milion na loterii.

Rozłączył się. Powiedział parę słów, sygnał się urwał, a do mnie nadal nie dociera co to wszystko ma znaczyć. Zamykam już okno bo temperatura na pewno zeszła poniżej trzech stopni Celsjusza. 3% baterii zmusza mnie do podłączenia telefonu. Jest już późno, bo słyszę jak mama każe Ashley zgasić światło w pokoju, ale nie wiem która jest dokładnie. Czuję, że to będzie najgorsza noc w moim życiu, gorsza od tej kiedy dowiedziałam się o samobójstwie Emily.

3:00 w nocy - nawet nie zmrużyłam oka i wiem, że już tego nie zrobię. "Ponoć ten misiek był jej ulubionym..." to prawda, ale skąd on mógł coś takiego wiedzieć. Jakim boskim cudem ktoś wszedł do pokoju Ashley w 15 minut kiedy jadłyśmy kolację. Okna w jej pokoju wychodzą na ogród, za którym są pola i las w oddali czyli nawet jeśli ktoś wszedł przez okno i tak nie wiedział, czy Ashley nie było wtedy w pokoju. Czemu to wszystko jest tak skomplikowane i nielogiczne? Od północy próbuję wymyśleć hipotezę, która byłaby jakkolwiek wytłumaczalna, ale wszystko na nic. Zgłoszenie tego na policję na pewno w niczym nie pomoże, ponieważ i tak nie znajdą go od razu, a jeśli on się dowie, że poszłam z tym to znając mój adres może zrobić mi, Ashley i mamie krzywdę w każdym momencie. 

6:30. Debilny budzik, ale musiałam przysnąć na parę minut bo od 5:50 urwał mi się film. Wstaję od razu, ponieważ bo 6 godzinach leżenia nie śpiąc chcę się ruszyć. Dzisiaj bez prysznica; włosy spinam w wysoki kucyk a outfit taki sam jak wczoraj tylko czarne spodnie zamieniłąm na granatowe jeansy z dziurą na prawym kolanie. Jeszcze więcej korektoru i schodzę na dół po kawę. 

- Dzień dobry słońce, jak się spało? - czy tylko moja mama ma tak dobry humor z rana?

- Nawet dobrze, pyszna kawa - żeby nie było, że tylko kłamię to kawa naprawdę była dobra.

- O której dzisiaj wracasz? - codzienne to samo pytanie, ale zawsze inna odpowiedź.

- Mam trening więc po siódmej - zapomniałam, ale już nie mogę się doczekać. Jedyny pozytywny moment w dniu dzisiejszym, ale czuję, że to mi pomoże.

- To powodzenia, rozwal ich tam wszystkich - odparła z uśmiechem, bo pewnie zauważyła, że nie jestem dziś w najlepszym humorze.

- To gra zespołowa, ale dzięki - aż się uśmiechnęłam.

Trochę wcześniej niż zawsze wychodzę z domu i idę na autobus, w którym wyjątkowo udaje mi się znaleźć miejsce siedzące, chyba zawsze powinnam jeździć wcześniejszym autobusem. Dzień rozpoczął się kartkówką z trygonometrii, do której przez telefon kompletnie się nie przygotowałam. Cały dzień przegadałam z Danielem. Od kiedy sprawił, że się uśmiechnęłam znaleźliśmy wspólny język i całe dnie spędzamy razem. Sama się dziwiłam, bo Daniel ma mnóstwo kumpli, a spędzał wszystkie przerwy ze mną. Teraz odkryłam, że nie wszyscy z mojego otoczenia są skończonymi debilami, tylko będąc 24h z Emily tego nie dostrzegałam. Ostatni dzwonek i trening! Stęskniłam się za tym, poproszę trenerkę o częstsze treningi, bo ze zmęczenia może chociaż będę spała w nocy. Na halę mam godzinę drogi autobusem ze szkoły, a trening o 16:30, więc nie muszę się spieszyć. Na spokojnie idę na przystanek, na którym jest połowa szkoły. W autobusie z przystanku na przystanek zostaje coraz mniej ludzi, aż w końcu udaje mi się usiąść. Dobrze, że na naszej playliście mamy piosenek na 5 godzin i 34 minuty dlatego przez cały dzień nie muszę szukać piosenek. W końcu docieram do szatni. Te wszystkie krzyki, głośnie rozmowy, syczenie dezodorantu - jednym słowem wspaniała atmosfera.

- No w końcu! Tęskniłyśmy za Tobą mała! - Podchodzi do mnie Cassie.

- Ja za wami też, wierzcie mi - naprawdę mi tego brakowało

- Dobra laski, koniec tego roztkliwiania się, ubieraj się raz dwa, a my czekamy na hali.

- Tak jest, pani kapitan - za nią też się stęskniłam. 

- Kate, para?

- Z tobą zawsze - z Cassie od początku najlepiej się dogadywałyśmy.

Zakładam nakolanniki, buty, robię wysoki kucyk, woda w rękę i idę na halę. Ogromna przestrzeń, na której słychać tylko odbijanie piłek, wrzeszczenie i radosne okrzyki, aż musiałam podejść i dotknąć siatki. Pasji nie da się wytłumaczyć ani ująć w żadne słowa. To się po prostu kocha.

- No proszę, kto to nas odwiedził? Witamy z powrotem - ten optymizm i charyzma jaką posiada ta kobieta jest bardzo rzadka u trenerów.

- Przepraszam bardzo za tą przerwę, ale wiem, że teraz będę potrzebowała dużo treningów. Dałoby się coś wymyśleć? - proszę trenerkę bez wahania, bo wiem, że ona coś wymyśli. 

- Jaka metamorfoza, podoba mi się to, bo brakowało już tak silnego ogniwa. Zawsze możesz przychodzić na treningi kadetów, jestem pewna, że trener Brown się zgodzi - Kadeci... najlepsi siatkarze w całym Stanie Nowego Yorku. Fajnie byłoby się przełamać i z nimi grać, no ale różnica umiejętności jest ogromna, więc raczej się na to nie zdecyduję.

- Dobra dziewczyny rozgrzewkę poprowadzi pani kapitan, a potem dobieramy się w pary i odbijamy palcami.

Z Cassie od razu wzięłyśmy się za odbijanie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo mi tego brakowało i obiecałam sobie, że już nigdy nie zrobię sobie tak długiej przerwy. Przed grą był czas na poćwiczenie serwisu. Poczułam, że wraz z podrzuceniem i wyrzuceniem piłki na 15 metrów odrzucam wszystkie problemy. W momencie kiedy mogłam z całej siły uderzyć piłkę nic innego nie miało znaczenia, wszystkie zmartwienia odeszły i przeszły na drugą stronę. Grało się świetnie mimo długiej przerwy. Wszystkie naskoki, ataki i przyjęcia robiłam z wielką siłą. Podczas meczu nie gadałam z dziewczynami, praktycznie ich nie widziałam. Na boisku byłam tylko ja i piłka, potrzebowałam się na niej wyżyć i chyba każdy to widział. Trening minął mi bardzo szybko i szkoda mi było kiedy usłyszałam gwizdek. 

- Kate, mogłabyś pozbierać piłki? 

- Jasne - ucieszyłam się, że mogę jeszcze spędzić te dwie minuty dłużej.

Biegłam na każdy koniec hali po piłkę i próbowałam plasować ją do kosza, oczywiście chyba ani razu nie trafiłam. Trafienie piłki do kosza o boku 50 centymetrów graniczyłoby z cudem. Chwilę rozmawiałam jeszcze z Susan, naszą kapitan; pochwaliła mnie za dzisiejszą grę co nie zdarza się jej się często. Po paru minutach pogawędki pobiegłam po ostatnią piłkę i zaniosłam ją do kosza. Wkładając ją do kosza pełnego piłek do jednej przyczepiona była karteczka, taka sama jak na miśku. Zamarłam. Wszystko wróciło. Czerwone kreski pisaka ułożyły zdanie; Jeśli chcesz utrzymać przy życiu swoją trenerkę, Susan nie może być już kapitanem, a ty dowiesz się więcej o prawdziwej Emily.

Powód.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz