7. Po każdym słońcu nadchodzi burza

82 7 4
                                    

Dłużej już tego nie zniosę. Zostało mi jeszcze 7 przystanków do domu, ale wybiegam z autobusu i biegnę jak najszybciej się da. Zawsze kiedy byłam wkurzona, zła lub załamana wychodziłam biegać i naprawdę pomagało. Z delikatnego deszczyku zrobiła się ulewa, ale nie przeszkadzało mi to. Mimo że, biegłam bardzo szybko to musiałam przyspieszyć, bo w domu ktoś prawdopodobnie obserwuje moją mamę. Z tego natłoku myśli w głowie nie patrzyłam nawet przed siebie i nagle poczułam jak w coś wpadam.

- Na każdego tak wpadasz? - uu... to jednak ktoś, nie coś.

- Jeju sorry, nie zauważyłam Cię.

- Nic się nie stało, jednak na przystanku z reguły stoją ludzie - chłopak powiedział żartobliwym głosem.

- Czekaj... Czyli przebiegłam dopiero jeden przystanek? - powiedziałam załamana, bo biegłam dobre 10 minut i jestem cała przemoczona.

- Za minutę będzie autobus, więc może zaczekasz i opowiesz mi czemu tak biegłaś?

- Wysiadłam z niego, żeby biec, więc dzięki ale nie, a i tak już pewnie nigdy się nie spotkamy.

- Hmm... Nie wydaje mi się, jeśli mamy razem 4 lekcje.

- Daniel! Boże, jak mogłam nie poznać Cię po głosie? - dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy - wybacz, ale w ogóle Cię nie poznałam.

- No ładnie! To co, jedziemy? - autobus właśnie podjechał na przystanek.

- Nie tym razem, potrzebuję pobiegać, do jutra! 

- Narazie! - powiedział, cały czas uśmiechnięty, ale widocznie zawiedziony.

Daniel Stevens. Jedna klasa, wysoki, przystojny brunet. Bardzo wyluzowane podejście do życia, ciągle uśmiechnięty, nigdy nie widziałam, żeby czymś się stresował. W garderobie prawdopodobnie posiada tylko różne koszule w kratę i czarne T-shirty. Każda dziewczyna marzy, żeby na nie spojrzał, jednak nigdy nie był w związku. Jest kapitanem szkolnej drużyny baseballowej, a jego miłością jest sport. Kontakt zawsze mieliśmy średni, ale od czasu kiedy w szkole jestem bez Em zaczęliśmy gadać i muszę przyznać, że spoko ziomek.

                                                                               ***

W oddali widzę już zapaloną latarnię przy moim domu. Po chwili otwieram drzwi; kurtkę, szalik i spodnie mam całe przemoczone, a z włosów kapie woda. 

- Kate! Autobus nie przyjechał? - przerażona mama, od razu przybiega z ręcznikiem.

- Przyjechał, ale nie wsiadłam - powiedziałam spokojnym głosem.

- Ktoś tu bardzo chce być chory. No dobrze, przebieraj się szybko i chodź zjeść. 

Wchodzę do pokoju, w którym temperatura nie sięga 5 stopni. Teraz przypomniało mi się, że przed wyjściem nie zamknęłam okna i cały parapet jest teraz mokry. Zakładam dresy, czarną koszulkę i czerwoną bluzę kapturem. Włosy związuję w kok i zbiegam na dół. 

Po zjedzeniu odkładam naczynia do zlewu gdzie mama zmywała. Podchodzę do niej od tyłu i obejmuję.

- Bardzo Cię kocham - mówię do niej cicho, ale czule. Żyjemy w niebezpieczeństwie, mimo że ona o tym nie wie. Nie powiem jej nic, bo zadzwoniłaby po policję, ale przynajmniej postaram się poprawić kontakt. 

- Też Cię kocham skarbie. Dawno mnie nie przytulałaś, coś się stało? - najwidoczniej na tyle dawno, że kiedy już przytulam to są podejrzenia. Przykre, ale nie mogę się dziwić, bo wzorową córką dawno już nie byłam.

Rozmawiamy chwilę, po czym idę do Ashley. Nie pamiętam już kiedy  ostatnio rozmawiałyśmy tak po prostu, jak siostra z siostrą. Kiedy dochodziło już do wymiany zdań to dlatego, że coś od niej chciałam;

- Co porabiasz, mała? - szczerze powiedziawszy to ledwo mi to przez usta przeszło.

- Koloruję, tutaj jesteś Ty, tutaj Mama, a tutaj ja. - siadam obok niej na łóżko i obydwie opieramy się o ścianę.

- A czemu moje usta są prawie na całą twarz? - mówię z uśmiechem.

- Tak po prostu. Bardzo lubię kiedy się uśmiechasz. - powiedziała tak słodkim głosikiem i z takim uśmiechem, że serce mi zmiękło. Zaczęłam sobie przypominać kiedy ja byłam w pierwszej klasie i zawsze marzyłam o byciu starszą siostrą. Obiecałam sobie, że jeśli marzenie się spełni to będę najwspanialszą siostrą świata, która nauczy ją tańczyć, bawić się w berka i chowanego ale i czesać do szkoły czy uczyć literek. No i proszę... Marzenie się spełniło, ale obietnicy nie dotrzymałam. Nie chciałam, żeby miała taką siostrę, która jedyne co robi to rozkazuje i wykorzystuje. Czemu ludzie widzą swoje błędy i to jak wielu rzeczy nie doceniali dopiero, gdy są w niebezpieczeństwie? 

- Z reguły rzeczy, które najbardziej się lubi najrzadziej się widzi - odpowiedziałam bo chwili zastanowienia. - Jednak są wyjątki, bo ja też lubię kiedy się uśmiechasz i gwarantuję, że teraz nie będziesz mogła przestać . - Odłożyłam jej kartkę i zaczęłam gilgotać z 15 minut, a że każde małe dziecko ma łaskotki, nie było wyczynem ją rozśmieszyć.

                                                                                                   ***

Wykończona kładę się na łóżku. W życiu nie pomyślałabym, że po godzinie spędzonej z siostrą będę szczęśliwa. Dawno nie widziałam, żeby tak długo uśmiech nie schodził jej z twarzy. Jednak po chwili szczęścia musiałam wrócić do rzeczywistości; usiadłam przy biurku, odpaliłam laptopa i pierwszy raz od miesiąca spojrzałam na oceny. Jak pierwszy semestr nie wypadł źle, bo myślę, że w drugiej liceum średnia cztery i pół jest całkiem dobra to drugi semestr zawaliłam totalnie, chociaż i tak myślałam, że jest dużo lepiej. Nigdy nie pomyślałabym, że mogę być zagrożona i to z dwóch przedmiotów, więc czas najwyższy zabrać się za naukę i tym samym znudzić prześladowcy. Może jeśli stanę się pilną uczennicą nie będzie nawet miał się do czego przyczepić i zostawi mnie w spokoju, znajdując tym samym inną ofiarę, która może przynajmniej zasługuje na taki koszmar. 

Jako, że był już późny wieczór, a po zabawie z Ashley oczy same mi się zamykały, nie siedziałam długo nad trygonometrią i zaczęłam szykować się do spania. Przed położeniem się kontrolnie zeszłam na dół sprawdzić czy drzwi są zamknięte, pozamykałam wszystkie okna, a w drodze powrotnej zajrzałam kątem oka do pokoju mamy. Spała już chyba od godziny, ale na wszelki wypadek u niej też zamknęłam okno. Wróciłam do siebie spakowałam się na jutro, ogarnęłam pokój, żeby nie obudzić się w totalnym bałaganie i zgasiłam światło. Zanim zamknęłam oczy było dziwnie jasno, mimo że żaluzje były zasłonięte. Usiadłam, rozejrzałam się a na drzwiach farbą fluorescencyjną widniało zdanie; ,,Jaka idealna córka i jeszcze lepsza siostra, ale uwierz , nie na długo"


New York, 20.02.2018r.

Kochany pamiętniku! 

Jednym słowem - pomocy! Poddaję się. Co takiego robię, że przykuwam uwagę jakiegoś psychopaty, który nie daje spokoju mi i mojej rodzinie? Żyję skromnym życiem, nie wchodząc nikomu w drogę! Kontakt mam tylko z drużyną, a teraz wracam ze szkoły z myślą, że ktoś prześladuje moją mamę. Życie w nieprzemijającym stresie naprawdę nie jest zabawne i nie rozumiem jak komuś może to sprawiać przyjemność. Najbardziej jednak nie boli to, że życie moje i najbliższych wisi na włosku tylko fakt, że duszę to wszystko w sobie. Bo komu miałabym się wygadać jak nie kartce? W momencie gdy życie Emily skończyło się fizycznie, moje psychicznie, a sama egzystencja sprowadza problemy. Oczywiście zastanawiałam się nad skończeniem i egzystencji ale on je wtedy zamorduje. To, że ja ucieknę od problemu nie znaczy, że on zniknie, wręcz przeciwnie, bo zepsuję mu zabawę znikając i nie oszczędzi mamy z Ashley. Już myślałam, że gdy przestanę na niego reagować, zajmę się rodziną, nauką i życiem nastolatki to sobie mnie odpuści, ale zamiast tego wtargnął do pokoju kiedy bawiłam się z siostrą i namalował mi na drzwiach groźby. Jeśli we wszystkich filmach takie zastraszanie kończy się happy endem i ostatecznie wszyscy są cali i szczęśliwi to poproszę o scenariusz, bo sama nie daję już z tym rady.

Powód.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz