Rozdział 16 (nawet ja się poryczałam)

3.4K 285 71
                                    

W nocy słabo spałem, w sumie od dnia, w którym Sora zniknął słabo śpie

Kiedy wstało słońce podniosłem się, umyłem, zjadłem jakieś śniadanie, ubrałem się i wyszedłem

Wolno chodziłem po podwórku, gdy nagle ktoś we mnie wbiegł

-Wybacz moje dziecko - powiedział mężczyzna pomagając mi wstać

Spojrzałem na niego. Był to nasz kochany biskup

-Nie to ja przepraszam - powiedziałem wstając - Nie patrzę gdzie chodzę

Nagle zobaczyłem, że coś mu wypadło. Natychmiast to podniosłem. Było to zdjęcie. Spojrzałem co się na nim znajdowało i doznałem szoku

-Sora...? - uważnie obserwowałem zdjęcie

-Czy Ty znasz tego chłopaka? - spytał biskup

-Tak, jest to.. em.. mój przyjaciel - odparłem

-Czy Ty dziecko wiesz czym on jest? - spytał

-Do końca nie, ale.. Skąd biskup to ma? - spojrzałem na niego przerażony

-Wysłał mi to ksiądz pobliskeij parafii mówiąc, że to demon - odparł - Na pierwszy rzut oka sam tak pomyślałem, ale później zobaczyłem coś bardzo ciekawego

Mężczyzna pokazał mi drugie zdjęcie

-To nie demon - powiedział

Chwile obserwowałem zdjęcie i po kilku minutach zrozumiałem o co mu chodzi

Chłopak nad głową miał złotą... Aureole?

-To jest prawdziwy anioł - wyszeptałem

Spojrzałem na biskupa

-Co się z nim stanie? - spytałem

-Miałem go.. uwolnić, ale skoro jest aniołem musimy go uwolnić - powiedział i nagle zrobił się jakiś blady - Musisz ze mną iść, boje się że ksiądz mógł mu coś zrobić

Od razu pobiegliśmy do kościoła, przeszukaliśmy cały teren i w pewnym momencie usłyszeliśmy czyjś krzyk

-To on - powiedziałem

Zbiegliśmy do jakiś podziemi i tam spotkaliśmy księdza

-Oh Biskupie - powiedział - Już prawie po wszystkim

Chyba oby dwoje zobaczyliśmy krew na jego dłoniach

-Dziecko moje, idź do niego, a ja wyjaśnie wszystko księdzu - powiedział biskup na co szybko ruszyłem do pokoju na samym końcu korytarza

Kiedy przekroczyłem próg pokoju zamarłem, po prostu zamarłem

Przede mną, do ściany był przyczepiony chłopak. Cały był mocno poobijany, cały w ranach... we krwi. Jego skrzydła były bardzo poniszczone

Podszedłem do niego i ostrożnie dotknąłem jego policzka

-Sora.. - powiedziałem cicho

Chwilę później chłopak spojrzał na mnie

-Jak miło Cie znowu widzieć - wyszeptał

Od razu zacząłem odpinać go od ściany. Kiedy już nic go nie trzymało, Sora od razu mnie poleciał. Natychmiast wziąłem go na ręce i położyłem go na stole niedaleko nas

-Błagam Sora - powiedziałem lekko całując jego dłoń

Jego dłoń, ogólnie całe jego ciało było zimne.. niczym u trupa

-Tora.. posłuchaj mnie - wyszeptał lekko na mnie zerkając

Zasłoniłem mu usta dłonią

-Nic nie mów, po prostu się ulecz cokolwiek - powiedziałem

Chłopak zabrał moją dłoń z jego ust

-Daj mi powiedzieć, proszę - po jego policzkach spłynęły łzy

Mocniej złapałem jego dłoń

-Przepraszam, że zabiłem Twoją matke, przepraszam, że nie udało mi się obronić Cie przed wszystkim co złe - nie dałem mu dokończyć

-Nie masz za co mnie przepraszać - powiedziałem

-Daj mi dokończyć - wyszeptał trochę ciężej oddychając - Wybacz, że teraz nie dam rady sie uleczyć, że nie dam rady dotrzymać obietnicy, bo ja wiem, że to już na mnie pora. Jeszcze wcześniej może dało by się mnie uratować, ale teraz już nic nie pomożę. Musisz wiedzieć... Miałem oddać za Ciebie życie, bo mnie uratowałeś, ale ja tego nie robiłem ze względu na to. Nigdy tego nie robiłem, bo musiałem. Tora, ja to robiłem, bo tak bardzo Cię kocham

Po jego policzkach spłynęła większa ilość łez

-A nigdy nie pozwołiłem Ci się mnie pocałować, bo krew w moich ustach by Cie zabiła. Choć niby tylko Twój pocałunek dałby radę uleczyć moją ranę na brzuchu - ostatnie słowa już ledwo mówił

Widać było że źle się czuje

-Tora błagam pamiętaj, że Cie kochałem i nie pakuj się w żadne kłopoty - po tych słowach tylko już zamknął oczy

Nagle jego skrzydła zniknęły, ciało nabrało jakichkolwiek ludzkich kolorów, na ciele pojawiło się więcej ran, a jego krew zmieniła kolor na ciemno czerwony

Wtedy zrozumiałem co się stało

On umarł

Tak po prostu umarł

-Boże Sora - po moich policzkach słynęły łzy - Też Cie kocham

Zacząłem całować jego dłoń, gdy nagle do pomieszczenia ktoś wszedł

-Coś Ty narobił - to był biskup

Po chwili poczułem jego dłoń na ramieniu

-Teraz trafił do miejsca z którego został zabrany - powiedział

Ostrożnie wstałem, nachyliłem się nad nim i pocałowałem go w usta

Teraz jego krew była taka jak ludzka więc nie ma opcji, żeby mnie zabiła

-Czy ja moge go stąd zabrać? - spytałem

-Oczywiście - odparł biskup - Ale pamiętaj, że on zawsze będzie przy Tobie

Już nic nie powiedziałem. Po prostu wziąłem jego ciało i wyszedłem z nim

-Przepraszam, że pozwoliłem na to wszystko - wyszeptałem całując jego czoło

Anioł Stróż [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz