Rozdział 17 - Nie Odtrącaj Mnie

14 3 0
                                    

Było późno w nocy, a ja siedziałam przy biurku w mojej sypialni, pisząc wte i wewte do rodziców. Usłyszeli o tym, co się stało, dzięki Dumbledore'owi i nie przestawali wysyłać mi listów, w których zawsze pytali czy u mnie wszystko gra. A ja wysyłałam im miliony odpowiedzi, mówiących, że tak. Tak łatwo się martwili. Nie wyszłam z pokoju od tej chwili z Draconem. Nie wiem dlaczego byłam tak zażenowana. Nie odezwałam się do niego. Westchnęłam i sprawdziłam datę. Chciałam,żeby przerwa się już skończyła. Miałam jeszcze tydzień.

W końcu drzwi się otworzyły i wszedł Draco.
- Co zrobiłem źle, Aurora?
Wstałam i spojrzałam na niego.
- Nic, Draco.
Nie wyglądał na przekonanego.
- To dlaczego mnie unikasz? Nawet nie opuściłaś swojego pokoju od tej nocy w mojej sypialni.
Przewróciłam oczami i z powrotem usiadłam.
- Nie mogę sobie pozwolić, aby być tak blisko z ludźmi.
Prychnął.
- Dlaczego nie?

A on tylko naciskał w nieskończoność, prawda? Podniosłam na niego oczy, wpatrując się prosto w te jego idealne szare oczy.
- Bo wolę raczej, żeby szkoła nie nienawidziła mnie jeszcze bardziej niż dotychczas. Nie mogę z tobą być. Nie mówiąc już o byciu blisko z tobą. - podeszłam do okna i patrzyłam przez nie - A za niedługo ty też mnie znienawidzisz.
Patrzył na mnie ze zmieszaniem wypisanym na twarzy, a ja tylko pokręciłam głową i skrzyżowałam ramiona.
- Proszę wyjdź, Draco. Proszę.
Stał tam jeszcze przez kilka sekund, zanim wyszedł i zamknął drzwi na tyle mocno, żebym trochę się wzdrygnęła.

Perspektywa Hermiony:

Znów zostałam w Hogwarcie z chłopcami i czytaliśmy w bibliotece.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że Aurora umiera! - oświadczył Ron. Zauważyłam, że Harry posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, ale pokręciłam głową.
- Ja tym bardziej nie mogę w to uwierzyć, Ronald. - powiedziałam, nadal patrząc na Harry'ego.
Harry zobaczył, jaką książkę czytam.
- Szukasz czegoś o legendzie, Hermiona? - zapytał.
Westchnęłam, zamykając książkę i odsuwając ją.
- To nie legenda, jeśli to prawda. Moja siostra zasadniczo nie jest moją siostrą. - burknęłam, wpatrując się w książkę.
Ron podniósł głowę.
- Mam złą myśl... co jeśli to Sami-Wiecie-Kto jej to zrobił?
Pokręciłam głową.
- To niemożliwe.
Harry zmarszczył brwi w zamyśleniu, a ja wiedziałam, że się ze mną nie zgadza.
- Nie sądzę, żeby tak było. Co jeśli nadal był w tej formie, którą przybrał na pierwszym roku?
Zaśmiałam się.
- To nie może być prawda. To musieli być jacyś inni potężni czarodziej i czarownica, którzy jej to zrobili. Trudno mi uwierzyć w to, że to mógł być Voldemort. - powiedziałam to słowo już bez strachu, skończyłam z tym.

Obaj chłopcy po prostu westchnęli ale nic nie powiedzieli. Jedynym, co zrobili było posłanie sobie spojrzeń z ukosa. Z jakiegoś powodu martwiłam się o swoją siostrę. Przygryzłam wargę i znowu otworzyłam książkę, próbując znaleźć więcej informacji, ale wydawało się jakby szkoła to wszystko zatuszowała. Dział ksiąg zakazanych. Pomyślałam. Nie. Nie mogę. Jęknęłam i podparłam głowę na dłoniach.
- Jest jakiś sposób, aby ją uleczyć? - spytał Ron.
- Słyszałem, jak Dumbledore rozmawiał o tym z Aurorą. - odpowiedział szybko Harry - Powiedział, że jest coś, ale nie jest tym zachwycony. Mówił też, że nie zrobią tego, dopóki nie znajdą innego sposobu.
Wtedy poderwałam głowę.
- To musi być coś... złego skoro Dumbledore jest wobec tego taki ostrożny, bo zawsze jest chętny do robienia takich rzeczy. Bierze każdą okazję, jaką dostanie. - lekko zmarszczyłam brwi i wstałam - Wracam do mojego pokoju. Możemy to przedyskutować jutro. Jestem zmęczona.
Od razu wstałam i wyszłam.

Perspektywa Dracona:

Siedziałem teraz na zewnątrz, zaskoczony tym, co wydarzyło się ze mną i Aurorą. Nie mogła za bardzo się do mnie zbliżyć. Co? Jęknąłem w kompletnej i absolutnej frustracji, opierając głowę na dłoniach. Jej głos dudniał mi w głowie Nie mogę z tobą być nie mówiąc już o byciu blisko z tobą. To gówno bolało. Bardzo, ale to ukryłem. W jakimś stopniu ją rozumiałem.

Wstałem i przeszedłem się po naszym ogromnym ogrodzie, dotykając jednego z kwiatów. Warknął na mnie, a ja cofnąłem palec. Przypomniała mi się mandragora na drugim roku, kiedy ugryzła mnie w palec. Wtedy przypomniałem sobie jej śmiech, gdy mnie ugryzła. Miała tak piękny śmiech.

Porozrzucałem błoto i wróciłem do środka, zatrzymując się przed drzwiami Aurory i chcąc je otworzyć i dłużej z nią porozmawiać, ale wiedzialem, że znów powie mi, żebym wyszedł. Domyślałem się, że nie wyjdzie z niego do końca ferii. Udałem się do swojego pokoju i opadłem na łóżko. Spojrzałem w górę, wgapiając się prosto w żyrandol, zwisający z pomalowanego na biało sufitu.

Nie zauważyłem, że zasnąłem, dopóki przeraźliwy krzyk nie wyrwał mnie ze snu. To była Aurora. Natychmiast wybiegłem ze swojego pokoju i wbiegłem do jej.
- Aurora?!
Poruszała się we śnie, a ja do niej podbiegłem i zbudziłem ją. Jej oczy szybko się otworzyły i zobaczyła mnie. Po chwili zorientowała się, że to ja i odsunęła się.
- Wracaj do łóżka, Draco. Nic mi nie jest.
Prychnąłem.
- Aurora, właśnie że coś ci jest. Co ci się śniło? Pozwól sobie pomóc!
Ona tylko na mnie patrzyła. Tak desperacko chciała mi powiedzieć, ale jej upartość musiała stanąć jej na drodze

- Draco, po prostu wyjdź! - warknęła. Pokręciłem głową i chwyciłem jej nadgarstki.
- Nie odtrącaj mnie.
Wyrwała się z mojego uścisku.
- Nie odtrącam cię. Po prostu nie chcę ci powiedzieć!
Obserwowałem jej trzęsące się dłonie. Chciałem ją przytulić, ale ona się odsunęła.

I po raz pierwszy w życiu widziałem, jak patrzy nam nie.

Ze strachem.

Przeciwna Granger (Rok 3)Where stories live. Discover now