Rozdział 20 - Pytanie, Które Już Dłużej Nie Pozostaje Bez Odpowiedzi

19 3 0
                                    

Wyszłam z pociągu na stację i ponownie byłam powitana przez Hagrida. Posłał mi uśmiech, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Odpowiedź na pytanie, czy być z Draconem czy nie, szumiała mi w głowie. Nie powiedziałam nikomu o mojej decyzji, a co dopiero jemu. Podeszła do mnie Milicenta i złapała mnie za rękę.
- Jaka jest twoja odpowiedź, Aurora? - spytała.
Spojrzałam na nią w górę.
- Nie wiem. - skłamałam, wyszarpując swoje ramię z jej uścisku i wyprzedzając wszystkich innych. Usłyszałam i poczułam burczenie. To był mój brzuch i wtedy zorientowałam się, jak bardzo głodna byłam.

W Wielkiej Sali siedziałam obok Milicenty, wpatrując się w leżące przede mną jedzenie.
- Jedz! - syknęła na mnie Milicenta, a ja aż podskoczyłam na jej ton. Wcześniej byłam głodna, ale teraz nie i dla WŁASNEGO dobra nałożyłam sobie jedzenie na talerz. Milicenta wtedy dumnie się do mnie uśmiechnęła i obserwowała mnie. Ja również na nią patrzyłam.
- Naprawdę będziesz patrzyć jak jem?Wzruszyła ramionami.
- Chcę się upewnić, że jesz.
- Tak, matko Bulstrode - przewróciłam oczami.
Posłała mi pogardliwe spojrzenie, ale zachichotała. Wtedy zobaczyłam, że do sali weszła ta zbyt znajoma twarz i usiadła naprzeciwko nas.
- Czyż to nie Granger? Świetne ferie u Malfoy'ów. - rzuciła.
Wtedy spojrzałam na nią, czując obce uczucie triumfu, rosnące we mnie.
- Och, było świetnie. - wtedy się do niej nachyliłam - Nawet poprosił, żebym się z nim umówiła.
Jej oczy się rozszerzyły i spojrzała na mnie z pogardą, zanim wstała i wyszła. Wzruszyłam ramionami i skończyłam jeść, zanim ujrzałam Milicentę, zsuwającą na mój talerz więcej jedzenia.
- Milicenta! Na serio?
Chłopcy się zaśmiali, obserwując nas, a ja wyrwałam jej mój talerz, gdy wzruszała ramionami.
- Ty to praktycznie tylko skóra i kości! Zacznij się odżywiać...
...Miała rację.

***

Szłam korytarzem późno w nocy. Było już po godzinie policyjnej, ale nie mogłam spać. W zamian, usiadłam na ławce na zewnątrz, na chłodnym powietrzu, wydychając je.
- Dobrze się bawisz? - spytał Dumbledore, stojący za mną.
Od razu wstałam.
- Ja-ja-ja nie mogłam spać. Czy mam kłopoty?
Pokręcił głową.
- Nie, ale mam nadzieję, iż masz świadomość, że Syriusz Black może nadal się gdzieś czaić, Auroro. Ale wystarczy już tego. Czy coś cię martwi?
Spojrzałam na niego i się zawahałam.
- Dumbledore, jakie jest główne lekarstwo... dla mnie? Chcę wiedzieć.
Wtedy jego twarz zapadła się w sobie i usiadł na ławce, a ja usiadłam obok niego.
- Niech mi pan powie... proszę.
Sięgnął i chwycił moją rękę, wyciągając ją do siebie.
- Znak, Auroro, jest tym, czego potrzebujesz.
Odsunęłam od niego ramię.
- Wolałabym umrzeć, niż nosić ten znak.
Lekko się zaśmiał.
- Nie byłabyś jedyna, ale nie sądzę, żebyś była świadoma jaka czarownica i czarodziej dali ci swoje geny, moja droga.
Podniosłam wzrok.
- Kto to zrobił?

Nie otrzymałam odpowiedzi. On po prostu wstał.
- Udaj się już do swojego pokoju, Auroro. Jest późno.
I wtedy zaczął się oddalać, pogrążając mnie w zastanowieniu. Najwyraźniej to było coś, w co nie chciał wchodzić. Westchnęłam i ruszyłam do pokoju wspólnego. Szłam tam, gdy na kogoś wpadłam.
- Przepraszam...
Uniosłam wzrok. To był Draco. Ktoś, kogo póki co chciałam unikać.
- Czemu wyszłaś? - spytał.
- Nie mogłam spać - wzruszyłam ramionami.
Zmarszczył brwi.
- Dlaczego nie?
Znów wzruszyłam ramionami i przeszłam obok niego, chcąc wejść do dormitorium, zanim ponownie usłyszałam jego głos.
- Wiesz, kiedyś mówiłaś mi takie rzeczy.
Z powrotem się do niego odwróciłam.
- A teraz doszłam do wniosku, że są rzeczy, o których nie powinieneś wiedzieć. - od razu pożałowałam, tego co powiedziałam i spojrzałam na niego - Znam swoją odpowiedź. Ale ty się nie dowiesz. Jeszcze nie.
Wtedy odeszłam do swojego pokoju, zanim mógł otworzyć usta, by odpowiedzieć.

Leżałam na plecach na swoim łóżku, patrząc w sufit, którego nie mogłam zobaczyć przez ciemność, wypełniającą pokój. Zapaliłabym swoją różdżkę, ale obie, Milicenta i Pansy miały płytki sen, a ja nie miałam siły, aby mierzyć się z dwoma naburmuszonymi dziewczynami. Zwłaszcza pieprzoną Pansy. Po prostu zamknęłam oczy i obróciłam się na bok. Wiedziałam, że zostawiłam Dracona zranionego i bolało mnie to. Poczułam, jak moje serce się zaciska, więc mocniej zamknęłam oczy, aby pozbyć się tego uczucia. Poskutkowało. Poczułam oblewający mnie głęboki sen. Tej jednej nocy nie miałam żadnych snów i byłam wdzięczna.

Przez weekend siedziałam w moim pokoju, nie mając ochoty z nikim rozmawiać. Otworzyłam książki, żeby czytać i się uczyć. Zapisałam trochę notatek, zanim westchnęłam i powróciłam myślami do poprzedniej nocy. Konwersacji z Dumbledorem. Kto dał mi swoje geny? I wtedy przyszła mi do głowy chora i niechciana myśl: nie tylko potrzebowałabym Mrocznego Znaku, ale z jakiegoś okropnego powodu chciałam go. Zamknęłam książki i przesunęłam je na bok. Pragnienie posiadania takiej rzeczy było tak chorą myślą... odsunęłam od siebie te myśli, aby później się z nimi zmierzyć.

Wreszcie zebrałam siły na wyjście z dormitorium do salonu.
- Aurora! - zawołał Nott - W końcu wstałaś?! - uśmiechnął się.
Pokiwałam głową. To oczywiście było kłamstwem. Zobaczyłam Dracona, stojącego przy obrazie, który był wejściem i wyjściem z pokoju wspólnego. Zerknęłam na niego, a on wyszedł. Czy oczekiwał, że za nim pójdę? W każdym razie poszłam. Nie zatrzymywał się, a ja go dogoniłam, chwytając go za rękę.
- Hej! Czekaj!
Zatrzymał się i odwrócił.
- Wiem, co jest potrzebne, aby cię wyleczyć... - westchnął - Chyba tego nie zrobisz, prawda?

Uniosłam brew, gdy on kontynuował.
- To właśnie miałem na myśli, mówiąc, że podążysz moimi śladami! W twojej filiżance zobaczyłem Mroczny Znak i wiem, że ty zobaczyłaś go też w mojej! - cicho syknął. Odwróciłam wzrok. - Więc, czy to prawda?
- Dumbledore nie znajdzie żadnego innego sposobu pozbycia się tego czegoś z moich żył! - warknęłam na niego - To jedyna rzecz, która utrzyma mnie przy życiu!
Draco pokręcił głową.
- Nie możesz! Nie pozwolę ci zrobić czegoś...
Przerwałam mu, mówiąc mu, żeby się zamknął, przyciągając go do siebie i od razu go całując. Nie miałam czasu na kłótnie.

Nasze pocałunki były... szorstkie, przez naszą małą kłótnie, ale wkrótce złagodniały. Jego usta były bardziej miękkie. Poczułam jego dłonie po obu stronach mojej twarzy, gdy pogłębiał nasz pocałunek. Wtedy się odsunęłam i spojrzałam na niego w górę.

- Tak.

- Tak, Granger? - użył mojego nazwiska, a ja zachichotałam.

- Tak, Malfoy. Będę z tobą.

Nigdy w całym moim życiu nie widziałam, żeby jego oczy rozbłysły tak wielką radością.

Przeciwna Granger (Rok 3)Where stories live. Discover now