Rozdział 12 - Co Ja Zrobiłam?

20 3 0
                                    

Był mecz Quidditcha i w ziemię uderzał. Wiatr świszczał nam w uszach, a moje zęby szczękały tak bardzo, że czułam jakby miały się połamać. Mecz Quidditcha był bardzo intensywny. Stałam z przodu, pomiędzy Milicentą a Pansy, zresztą jak zwykle. Grał Hufflepuff przeciw Gryffindorowi. Owijałam się szczelnie płaszczem, próbując wprowadzić do ciała trochę ciepła.

Nie minęło dużo czasu, zanim zobaczyłam, jak jakiś Puchon spada z miotły, z dużej wysokości.
- O mój boże, patrzcie! - zaskrzeczałam, pokazując palcem.
Widziałam, jak Puchon uderza w ziemię z głuchym odgłosem i odwróciłam od niego wzrok. Ta pogoda była zdecydowanie zbyt brutalna na mecz Quidditcha. Ludzie mogą umrzeć. Mocno przygryzałam wargę, czując jak nerwy się we mnie piętrzą, do tego stopnia, że zaczęłam się trząść. Wsunęłam rękę do kieszeni mojej szaty. Poczułam, że moje oczy odwróciły się w drugą stronę, a mój duch znów opuszcza moje ciało, ale tym razem miałam na tyle siły, żeby utrzymać się na nogach.

Unosiłam się wysoko w powietrzu, obok dementorów i zobaczyłam Harry'ego, który spadł ze swojej miotły. Gdy na to patrzyłam z szeroko otwartymi oczami, wydawało mi się, że mnie zobaczył, bo spojrzał mi prosto w oczy, gdy spadał. Zbliżał się do boiska, a ja mogłam usłyszeć, jak wszyscy uczniowie i nauczyciele wstrzymują oddech. Gwałtownie wróciłam do swojego ciała i wymierzyłam ręką w Harry'ego.
- Harry! - krzyczeli prawie wszyscy uczniowie.
Skoncentrowana skupiałam na nim wzrok i czułam, że moje oczy zmieniają kolor. Były złote. Upadek Harry'ego natychmiast zwolnił i teraz unosił się nad ziemią, a wszyscy wlepiali w niego oczy. Wtedy powoli opuściłam rękę, pozwalając mu delikatnie uderzyć w ziemię.

Ciężko oddychałam. Patrzyłam w dół na swoją dłoń. To było tak, jakbym wiedziała, co robić i zorientowałam się, że nie do wszystkiego potrzebowałam różdżki. Moje oczy powróciły do swojego normalnego koloru, a ja straciłam większość energii, która spłynęła ze mnie, przez to co zrobiłam. Mecz się skończył, a ja weszłam do skrzydła szpitalnego, z dala od przyjaciół, by zobaczyć, czy udało mu się przetrwać.
- Nieźle nas wystraszyłeś - powiedział ktoś.
Wiedziałam, że Gryfoni mnie zauważyli.
- Granger. - odezwał się Fred.
- Weasley. - odpowiedziałam.
Zerknęłam w dół na niego, a Harry piorunował mnie wzrokiem.
- Co ty tutaj robisz? Nie mam siły, zajmować się tym, cokolwiek masz do powiedzenia. - wtedy rozejrzał się po wszystkich, którzy zgromadzili się wokół jego łóżka - Co się stało?

- No wiesz, spadłeś z miotły. - odpowiedział Ron.
Spojrzałam na koc i zauważyłam jego złamaną miotłę.
- Twoja miotła jest złamana. - mruknęłam.
- Co?! - powiedział Harry i wyprostował się.
Ron wtedy westchnął.
- Twoja miotła trochę rąbnęła w Bijącą Wierzbę i wiesz... - odsunął koc, żeby odsłonić miotłę.
Oczy Harry'ego otworzyły się szeroko i spojrzał na nas wszystkich.
- A jak to się stało, że nie jestem martwy?
Hermiona spojrzała na mnie, a po chwili z powrotem na Harry'ego.
- Aurora, cóż... powstrzymała cię od kompletnego upadku. Widziałam to kilka trybunów dalej, jej ręka była wyciągnięta i po prostu spowolniła twój upadek do momentu, w którym unosiłeś się delikatnie nad ziemią i odstawiła cię na ziemię.

Wtedy zobaczyłam, że twarz Harry'ego jest całkowicie zszokowana.
- Dlaczego mnie uratowałaś? Nienawidzisz mnie. Nienawidzisz nas.
- Nikt nie zasługuje na śmierć, nawet jeśli ktoś go nienawidzi - wzruszyłam ramionami - Nie ma za co.
Wtedy wyszłam ze skrzydła szpitalnego i zatrzymałam się zaraz za drzwiami. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do przemierzania korytarza.

***

Szliśmy do Hogsmeade jakiś miesiąc później, a Hogwart znów był pokryty śniegiem.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że uratowałaś Harry'ego w ten sposób, Aurora. - oświadczyła Milicenta.
Wzruszyłam ramionami.
- To było miesiąc temu. To już stare wieści.
Pansy się zaśmiała i mocniej chwyciła Dracona. Znów wyglądał na spiętego i to było oczywiste, że zbliżał się do konfrontacji. Skoro mówił, że ma zamiar to skończyć, to kiedy ma zamiar to skończyć?
- Jeśli nie mogliśmy znaleźć Granger albo Weasleya na poprzedniej wycieczce, znajdziemy ich tym razem. - powiedział Draco.
Wszyscy pokiwaliśmy głowami, zgadzając się z nim. Pansy zachichotała.
- Będzie zabawa!
Wtedy pochyliła się i złożyła pocałunek na jego ustach. Odwróciłam wzrok, czując obrzydzenie.

Przeciwna Granger (Rok 3)Where stories live. Discover now