Rozdział 4 - Zazdrość

27 4 0
                                    

Siedziałam w Wielkiej Sali pomiędzy Milicentą, a Crabbem. Crabbe i Goyle przestali traktować mnie jak gówno i to chyba było fajne. Mimo to zawsze miałam ubaw z odgryzania im się tym samym. Siedzieliśmy tam, oglądając grupkę uczniów, którzy występowali z ropuchami i innymi rzeczami. Westchnęłam, znudzona i spojrzałam w dół na swój pusty talerz i puchar. Byłam głodna i chciałam jeść. teraz.
- Ale to nudne. - westchnęła Pansy, jeszcze bardziej opierając się o Dracona.

Och, kochana, gdybyś tylko wiedziała, że on nie jest szczęśliwy. Pomyślałam. Przyłapałam oczy Dracona na obserwowaniu mnie. Od razu odwróciłam wzrok.
- On też cię lubi - szepnęła mi do ucha Milicenta.
Spojrzałam na nią.
- Skąd wiesz?
- Po prostu, jak na ciebie patrzy - uśmiechnęła się połowicznie - I widziałam ten moment w pociągu. Wyglądało to tak, jakbyś go spławiła.
Wzruszyłam ramionami.
- Wybrał z kim chce być. Nie zapominaj, że Pansy jest wszystkim, czego mógł kiedykolwiek chcieć.
Milicenta przewróciła oczami i westchnęła.
- Znaleźlibyście wspólny język.
Zawyłam ze śmiechu.
- Taa, racja.
Zorientowałam się, że wszyscy moi przyjaciele na mnie patrzyli. Zamilkłam, a Milicenta westchnęła.
- Gdyby wiedział, co dla niego dobre, zostawiłby Pansy i poszedłby do ciebie.

Wtedy ją zignorowałam. Nie wierzyłam jej. Wybrał z kim chce być niezależnie od tego, czy mnie lubi, czy nie. Jeżeli kiedyś zerwą, nie pójdę do niego. Dziewczęcy kodeks: nigdy nie umawiaj się z byłymi twoich przyjaciółek. A to było dokładnie to, czego planowałam przestrzegać. Wkrótce występ się skończył, a Dumbledore powstał, patrząc na nas wszystkich.
- Witam! Witam w kolejnym roku w Hogwarcie. Chciałbym powiedzieć parę słów, zanim nasza wspaniała uczta zamroczy wam mózgownice. Najpierw pragnę przedstawić wam profesora Lupina, który zgodził się objąć stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Powitajmy go.
Zauważyłam, że Lupin wstał gdy wszyscy go oklaskiwaliśmy.

Wtedy Malfoy odwrócił się do trio.
- Potter - powiedział, a oni odwrócili głowy - Podobno zemdlałeś.
Jeden ze Ślizgonów udał, że mdleje, na co głośno się zaśmiałam.
- Zamknij się, Malfoy. - warknął Ron, odwracając go.
Dumbledore kontynuował.
- Nasz nauczyciel Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami przeszedł na emeryturę, aby zająć się tym, co mu jeszcze z ciała pozostało. Na szczęście, co z przyjemnością ogłaszam, jego miejsce obejmie, nie kto inny tylko nasz gajowy Rubeus Hagrid. - wszyscy wiwatowaliśmy i klaskaliśmy - Na koniec muszę was poinformować, że na życzenie Ministerstwa Magii Hogwart, aż do odwołania, ma obowiązek gościć dementorów z Azkabanu.
Lekko zadygotałam. Nienawidziłam ich.
- ...też nie jestem tym zarządzeniem zachwycony. Dementorzy obejmą wartę przy każdym wejściu do szkoły. Choć zapewniono mnie, że ich obecność tu nie zakłóci waszych codziennych zajęć, to radzę uważać: świetnie wyczują wasze nawet najgłębiej skrywane lęki. Nie dadzą się oszukać sztuczkami czy przebierankami. Dlatego ostrzegam wszystkich i każdego z osobna, aby w żadnym razie ich nie prowokować.

Znów spuściłam wzrok na swój pusty talerz, ciężko oddychając. W tym momencie nie czułam się zbyt dobrze, a to odczucie przybywało coraz częściej i za każdym razem gorzej, niż poprzednio.
- W ich naturze nie leży wyrozumiałość, ani wybaczenie. Ale wiecie, uśmiech losu można zobaczyć nawet w tych najciemniejszych chwilach, jeśli tylko pamięta się, żeby zapalić światło.

Wtedy przed nami pojawiło się jedzenie.
- Widzieliście wyraz twarzy Pottera, na wspomnienie o dementorach? - spytała Pansy Dracona, chichocząc.
Przewróciłam oczami i wzięłam trochę jedzenia. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie i rozejrzałam się, widząc Dumbledore'a, który przyglądał mi się z troską.
- Nic mi nie jest - powiedziałam do niego bezgłośnie, a on delikatnie pokiwał głową.
Zaczęłam jeść, ale wyglądało na to, że Blaise zauważył ten moment pomiędzy nami, bo się odezwał.
- Wszystko w porządku, Aurora?
Głowa Dracona gwałtownie zwróciła się w moją stronę, a on sam wyglądał na zmartwionego. Spojrzałam na niego przez jedną sekundę, zanim odwróciłam wzrok. Im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej to bolało.
- Tak, Blaise, wszystko w porządku.
Wyglądał na nieprzekonanego, tak samo jak reszta moich przyjaciół. Po prostu ich zignorowałam, zaczynając jeść.

Zerknęłam ponad stołem na Draco i Pansy. Draco trochę się od niej odsunął i przyłapałam go na bawieniu się pierścieniem, który mu dałam. Wtedy zauważyłam, że Pansy obserwuje, jak Draco bawi się pierścieniem i się skrzywiła.
- Skup się na mnie! A nie na tym głupim pierścionku!
Wzdrygnęłam się i skrzywiłam, ale ku mojemu zaskoczeniu, Draco go obronił.
- Ten pierścień nie jest głupi, Pansy. Jest piękny.
Chytrze posłał mi oczko i wtedy się uśmiechnęłam, czując szczęście, by po chwili znikło, a mój uśmiech zbladł. Zauważył, ponieważ jego twarz najpierw się uśmiechała, a później przybrała poważny wyraz. Dokonał wyboru.

Musisz żyć dalej, Granger. Powiedziałam sobie, ale gdzieś, głęboko w środku wiedziałam, że nie będę do tego zdolna.

Byłam z dziewczynami w naszym dormitorium i leżałam na swoim łóżku, czytając książkę, gdy Pansy nie przestawała mówić o jej związku z Draco. Przez to robiło mi się niedobrze i widziałam, że Milicenta posyła mi zmartwione spojrzenia, zanim zaczęła mówić o jej związku z Blaisem. Śmiały się i chichotały z tego, jak śmieszni i czarujący byli. Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy, modląc się, aby sen mnie odnalazł.

I tak się stało.

Przeciwna Granger (Rok 3)Where stories live. Discover now