➫13

311 41 73
                                    

Pers: Matthew
Poniedziałek po weekendzie

-Matt! Matt ,nie! stój!-  wściekły do granic możliwości pędziłem w stronę szkolnej stołówki.

-Kurwa Dallas,stój!- Dylan złapał mnie za ramię,po czym jednym ruchem obrócił mnie w swoją stronę.

-Co?-fuknąłem zakładając ręce na piersi.

-Tracę czas,zaraz ten żarłok spierdoli.-wyjaśniłem niecierpliwiąc się bardzo.

-I co?co ci to da?hmm? i tak nie możesz go zabić, więc odpuść.- prosił na co prychnąłem.

-Zabić nie, porządnie wpierdolić już tak.- posłałem mu sztuczny uśmiech.
-Jest nawet z tego więcej satysfakcji

-Matt,wyluzuj...musimy się najpierw dowiedzieć czy to na pewno był Horan.

-No to właśnie chce to zrobić, ale mi przeszkadzasz!-wycedziłem wyrywając rękę z jego uścisku i zaczynając biec do stołówki.

-Japierdole...Matt!- O'brien zaczął biec za mną.

Nie powstrzyma mnie od wpierdolenia Horanowi, gnojek dostanie łomot za ten jebany wpis, po którym -tak w skrócie mówiąc- ludzie na mnie dziwnie patrzą, śmieją się po kątach itp...co on sobie wyobrażał? Raczej co on sobie wyobraża. Że może mnie od tak zniszczyć? Muszę to wszystko jak najszybciej naprawić! A żeby to zrobić muszę znaleźć Horana.

Biegnąc przez korytarz starałem się ignorować ciekawskie i odrażające spojrzenia innych. Jeden koleś zaczął się patrzeć,więc udałem, że się potknąłem i popchałem go boleśnie na szafki, ale tak naprawdę specjalnie to zrobiłem, bo mnie wkurwił. Po chuj się gapił jak sraka w dupe?

-Horan!- wrzasnąłem kiedy stanąłem na środku wejścia do stołówki.

Każda ciekawska para oczu spoczęła na mnie.

-Dzień dobry Matt'y-zadowolony zaczął do mnie machać.

-Wcale nie dobry gnojku.- powiedziałem i szybkim energicznym krokiem zaczęłem się do niego zbliżać.

-O nie...-jęknął przerażony,po czym wyskoczył z krzesła i stanął po drugiej stronie stołu.

-Chodź tu.- powiedziałem powoli i groźnie. Blondyn pokiwał głową na „nie"więc po prostu przeskoczyłem stół,dzięki czemu znalazłem się przy nim.

-Tylko nie bij!- pisnął zasłaniając się rękoma. Chwyciłem go za końce koszulki i boleśnie rzuciłem nim o stolik, przez co boleśnie uderzył plecami o niego.
Pochyliłem się nad nim stając między jego nogami podchodząc najbliżej stołu jak się dało.
Załapałem go mocniej i wygodniej za skrawek koszulki, a drugą piąstkę miałem w gotowości.
Dosłownie mnie ręce swędzą, żeby mu przypierdolić.

-Właśnie,że bij! Gadaj!- krzyknąłem ponownie, unosząc go lekko do góry,żeby zaraz znowu go zrzucić plecami o stół.

-Nie wiem o co ci chodzi słońce.- puścił mi oczko uśmiechając się głupio.
-Ale jak chciałeś małego wybryku w szkole było mi powiedzieć. Poszlibyśmy do łazienki a nie na stołówce gdzie każdy się gapi.

Uniosłem brew do góry nie rozumiejąc o co mu chodzi.
Jednak jak blondyn z uśmiechem patrzał gdzie stoję i jak stoję już zrozumiałem.

zвlogowany♡ W TRAKCIE POPRAWEK!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz