Rozdział VIII Dama w opałach

2 2 0
                                    

Adrian Chrząszcz ,,Przekleństwo,,

Rozdział VIII

Dama w opałach

Minął ponad tydzień od kiedy słyszałem w śnie ten głos. Minął tydzień od naszego spotkania nad jeziorem. Każdego dnia widziałem Lily w szkole, bardzo dobrze nam się rozmawia. A ja? A ja ciągle myśle o jej dotyku... Ciągle chce go więcej i więcej... Ten kojący dotyk... Zakochałem się, to pewne. Czy ona też coś czuje?
Stoje przed lustrem i mówie sam do siebie, co ona ze mną robi?
**
Dziś sobota, najchętniej siedziałbym ciągle w domu grając w Fife, myśląc o mojej ukochanej, jednak niestety musze jechać na zakupy, ponieważ moi rodzice twierdzą, że chodze ciągle w tych samych ubraniach. Mam 17 lat a moi rodzice mówią mi jak mam się ubierać. Super, prawda?
Leniwie wstałem ze swojego łóżka, jednak na samą myśl, o tym co właśnie zrobiłem czuje odraze do samego siebie. Jest 10:00, powinienem spać i śnić o niej...
Podszedłem do mojej dużej szafy, wybrałem z niej niebieskie jeansy, czerwoną koszulke z logiem jakieś drużyny hokejowej i białą bluze. Ubrałem się, po czym poszedłem do łazienki, aby przemyć twarz. Może to mnie troche rozbudzi...
Odkręciłem wode, następnie spojrzałem w lustro. Przystojny jak zawsze.
Opuściłem łazienke, ruszyłem w strone schodów, kierując się nimi w dół usłyszałem jak tata i mama rozmawiają o jakimś wyjeździe.
-To gdzie wyjeżdzacie?- Zapytałem opierając się o framuge. Zdecydowanie mnie nie słyszeli. Marry podskoczyła niosąc garnek, przez co o mały włos go nie upuściła. Harry natomiast gniewnie spojrzał odrywając się na chwile od gazety.
-Planujemy wyjechać na miesiąc do Sydney. Prawdopodobnie w następnym tygodniu synku.- Wyjaśniła mama, chowając garnek do lodówki.
-Mam nadzieje, że ja zostaje moi drodzy.- Powiedziałem lekko rozbawionym tonem.
-I tak byśmy cię nie zabrali.- Zażartował Harry, posyłając oczko swojej żonie. Myślał że tego nie zauważe.-Masz tu pieniądze na ubrania.- Powiedział Harry, kładąc na stole trzy banknoty.
-To dobrze bo bym nie pojechał.- Rozbawiony rzuciłem riposte- I dzięki za pieniądze.
-Chcesz coś zjeść Paul?- Zapytała mama, szczerze się uśmiechając.
-Nie, dziękuje Mamo. Zjem na mieście a będe już leciał, im szybciej wyjde tym szybciej wróce.-Odpowiedziałem wskazując na zegarek. Dziś sobota, nie chce spedzić pół dnia w galerii handlowej. W sumie średnio lubie chodzić na zakupy.- To lecę!- Pomachałem rodzicą i wyszedłem.
do galerii mam około 30 minut na nogach, więc wyciągnąłem telefon po czym włączyłem ,,Ira- Nie daj mi odejść,,. Naprawde, od kiedy ta moja (Moja?) mała brunetka pokazała mi ten zespół ciągle go słucham.
**
Byłem już prawie na miejscu, zostało mi jakieś 5 minut drogi. Po drodze wstąpiłem jeszcze do ,,Rodeo Kebab,,. Taki kebab z rana idealny, nieprawdaż? Z drugiej strony od 5 miesięcy chodze na siłownie, więc chyba moge sobie pozwolić na jednego.
Znalazłem się pod galerią handlową, było tu pełno ludzi mimo iż jest godzina 10:45, chyba więcej osób miało ten sam pomysł...
Wchodząc przez drzwi poczułem ciepło buchające mi w twarz z tego miejsca. Galeria miała 3 piętra, chyba zajmie mi to dużej niż myślałem...
Podszedłem do panelu informacyjnego, po chwili poszukiwań znalazłem swoje cele, dwa sklepy do których chciałem pójść czyli Croop i Reserved znajdowały się nawet na tym samym piętrze. Ruszyłem prosto przed siebie, aby następnie wejść na ruchome schody i do sklepów.
**
Zakupy odziwo przebiegły w miare gładko, kupiłem nowe czerwone joggery, czarną kurtke i białą koszulke.
Opuściłem galerie kierując się w strone domu, mimo mojego wcześniejszego zdenerwowania, spowodowanego sobotnimi zakupami postanowiłem iść dłuższą drogą, żeby posłuchać muzyki. Wiecie jak to jest, idąc miastem lepiej wczuwa się w nią.
Mineło 10 minut, kiedy usłyszałem kobiecy krzyk, nie jestem jakimś stróżem prawa, ale był zaskakująco podobny do głosy Lily!
Biegiem ruszyłem w strone krzyku.
Dobiegłem do ślepej uliczki w której jakiś chłopak w wieku około 19 lat krzyczał na dziewczyne. Schowałem się za starymi kartonami, żeby lepiej zobaczyć co się dzieje i samemu nie zostać zauważonym.
-ODDAWAJ TE PIENIĄDZE JEBANA ŹDZIRO BO CIE ZABIJE!-Krzyczał mężczyzna, lecz w odpowiedzi usłyszał tylko płacz.
-OGŁUCHŁAŚ? DAWAJ TE PIENIĄDZE KURWO!- Nadal tylko płacz.
Wyjrzałem zza pudeł i doznałem szoku. Przecież to Lily! Odłożyłem torbe z zakupami i ruszyłem w strone uliczki. To był impuls, moge nawet zginąć, ale nie obchodzi mnie to, jesli na szali wisi życie osoby do której pierwszy raz poczułem takie uczucia. Powoli stawiałem kroki, napastnik zajęty krzyczeniem w strone brunetki nie słyszał moich kroków. Lily spojrzała w moją strone i ze zdziwieniem otworzyła oczy, pokazałem jej gestem aby była cicho. Podszedłem wystarczająco blisko, to ten moment!
Wyprowadziłem cios z zaskoczenia, mężczna zachwiał się lecz nie upadł, ściągnął kominiarke szykując się do walki. Był to troche wyższy odemnie chłopak w wieku może 20 lat. Dame rade, Lily.
Chłopak rzucił się na mnie próbując przyprzeć mnie do ściany, ale zrobiłem unik, gdyby mu sie udało mogłoby być po mnie!
-Zostaw ją!- Wycedziłem przez zęby, akcentując każde słowo.
-Niech ta mała dziwka odda nasze pieniądze!-Wykrzyczał mężczyzna.- A teraz frajerze zginiesz za jej błędy.
Mężczyzna wyciągnął nóż. Zaczął nim machać ruszając na mnie. Kolejny unik, nóż utknął w cegłach uliczki, szybko podniosłem cegłe, uderzając go nią w głowe. Meżczyzna z głuchym trzaskiem upadł plecami na ziemie. Usiadłem na nim, zacząłem uderzać pięściami. Lewa. Prawa. Lewa. Prawa.
Tak, zajeb go.
Tak, Bij go dopóki nie ujdzie z niego życie.
Grzeczny chłopiec.
Nie przestawaj.
Zajeb rozumiesz?
Chciał zrobić krzywde twojej ukochanej, zasłużył na to.
-Zapierdole cię, rozumiesz?!- Krzyczałem wyprowadzając kolejne uderzenia, z twarzy mężczyzny wypływało coraz więcej strużek krwi.- Nie przestane rozumiesz?!
Tak.
Tak.
Tak.
Dobrze ci idzie.
Jeszcze tylko troche.
Zrób to, wiem że tego chcesz.
Twarz chłopaka cała spływała w krwi. Ja wyprowadzałem kolejne uderzenia, byłem w transie.
Nagle poczułem dwie ręce, trzymające moją prawą dłoń. To ten dotyk... Tak to ona... Moje mięśnie rozluźniały się, a ja powoli odwracałem głowe, zobaczyłem Lily z łzami w oczach.
-Paul prosze, błagam cie przestań.- Z jej oczu płynał wodospad łez. To było gorsze niż gdyby dostał tym nożem.
-Ja... Ja... Ja nie wiem co we mnie wstąpiło... Chodź do mnie Lily!- Wstałem, rozkładając ręce, aby po chwili tulić w nich brunetke. Cicho szlochała w moje ramie, nie obchodzilo mnie że przemoczy mi bluze, teraz liczyła się ona i tylko ona... Cała się trzęsła... Boże...- Chodz Lily idziemy stąd, daj mi ręke...- Wypowiedziałem.
-C... Co... Pau... Paul? Jak to?- Słowa dziewczyny były przerywane szlochami.
-Poprostu złap mnie teraz za ręke, prosze Lily!- Dziewczyna posłuchała się łapiąc moją dłoń.
Jebana dziwka, pożałujesz tego. Uwierz, że pożałujesz.
Doszliśmy do pudeł, przy których zostawiłem reklamówke z ubraniami. Dziewczyna ewidentnie kulała.
-Zrobił ci coś?- Zapytałem zaniepokojny.
-Za... Za... Zanim przy... Przyszedłeś uderzył mn... Mnie a potem skopa... Skopał po brzuchu.- Słowa dziewczyny przerywał płacz.
Kurwa mać, a co jesli ma połamane żebra albo coś gorzej? Przytuliłem ją do siebie słysząc jej każdy oddech. Znowu gęsia skórka.
-Mam lepszy pomysł Lily, będe cie niósł, żebyś nie musiała chodzić.- Powiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Jedynie weź to gdy będe cię niósł.- Podałem jej torbe z zakupami.
-Co? Paul? Jak to?- Dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć i jedynie spuściła wzrok w dół.
Złapałem kciukiem za jej podbrudek podnosząc go do góry, spojrzałem w oczy i powiedziałem, że teraz jej bezpieczeństwo jest najważniejsze i poprosiłem, żeby była cichutko i grzecznie dała się nieść.
Podniosłem ją, była lekka jak piórko, ruszyłem w strone Pointland.
-Zaniose cię tak do twojego domu Lily.- Powiedziałem, lecz płacz dziewczyny stał się mocniejszy.
-Nie... Prosze cię... Błagam tylko nie tam, Oni... Oni nie mogą mnie tak zobaczyć...
-Dobrze w takim razie zbiore cię do mojego domu.- Odpowiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Do twojego? Naprawde?- Chyba ciężko jej było w to uwierzyć.
-Tak do mojego, opatrzę ci rany, prześpisz się a rano wrócisz do domu- Wyjaśniłem.
-Ale...
-Nie chce słyszeć żadnego ,,ale,, Piękna.- Czy ja naprawde własnie powiedziałem do niej piękna?
-Do... Dobrze...- Płacz dziewczyny delikatnie ustał, natomiast na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Tak, naprawde to powiedziałem...
-Wejdziemy jeszcze tylko do apteki, kupię bandaże, wode utelnioną i coś na obrzęk, na wszelki wypadek gdyby w domowej apteczce zabrakło.
Dziewczyna tylko skineła głową na znak, że rozumie i nieśmiało złożyła głowe na mojej szyi...

Przekleństwo [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz