Rozdział XVII Furia

1 1 0
                                    

Adrian Chrząszcz ,,Przekleństwo,,
Rozdział XVII
Furia

Leżeliśmy tak kolejne godziny... Noc mijała tak spokojnie... Tak idealnie...
Leżeliśmy w idealnej ciszy... Słyszałem każdy oddech mojej księżniczki. Każdy oddech, który hipnotyzował mnie bardziej i bardziej... Z dziecięcym zachwytem patrzałem na jej śliczną gładką twarz, lekko zakrytą moją niebieską kołdrą... Była naga. Z zapartym tchem przyglądałem się jak bierze każdy pojedyńczy oddech... Gdy jej klatka piersiowa wędrowała wciąż w góre i dół.
Góra.
Dół.
Wiatr grał nam kołysanke, pojedyńcze dźwięki wiatru rozbijającego się o twarde ściany, poruszającego liściami. Wiatr był delikatny, muskał każdą napotkaną na swojej drodze rzecz. Mam ochote muskać moją ukochaną każdego dnia... Było tak idealnie... Zrobiliśmy to... Zrobiłem to z aniołem...
Oddałem się w objęcia morfeusza...
**
-Pora wstawaaaać!- Otworzyłem oczy spostrzegając na Lily która miała na sobie jedynie moją koszulke. Była uśmiechnięta jak nigdy. Złapała moje policzki aby następnie poruszać nimi w boki, chyba liczyła, że szybciej mnie to wybudzi.- Wstawaj misiuuuu!- Nachyliła się i oddała na mojej szyi kilkanaście pocałunków, na co ja delikatnie podjękiwałem. To było takie przyjemne, serio.
-Już wstaje już wstaje...- Odpowiedziałem z uśmiechem lecz nadal lekko zaspany.
Lily zeszła z mojego brzucha, po czym położyła się obok, pociągneła moją ręke układając ją pomiędzy swoimi piersiami, lecz myśle że akurat to miejsce było przypadkiem.
-Jednak nigdzie nie idzieeesz! Tul mnie i nie puszczaaj!- Mówiła zadowolona głośniejszym głosem, na co ja uśmiechnąłem się składając pocałunek na jej plecach.
-Nie mam zamiaru nigdzie iść mała!- Obróciłem się w lewą strone aby było mi wygodniej i tuliłem moją ukochaną najlepiej jak potrafie.-Kocham cię...- Szepnąłem do ucha.
-Ja ciebie też Paul...- Obróciła głowe w moją strone, podczas gdy ja odrazu złożyłem na jej ustach pocałunek.
Leżałem za nią, wtulony jakby jutra miało nie być. Mój członek dotykał jej idealnej pupy, co wykorzystywała Lily lekko go szturchając. Niestety, ale nie mogłem się powstrzymać i mój przyjaciel zaczynał rosnąć. Co oczywiście nie uszło uwadze mojej dziewczyny.
-Ktoś tu sie podnieeecił!- Krzyczała rozbawiona
-Spadaj mała!- Puknąłem ją w tył głowy.
-Pauuul...- Kręciła swoją pupą jeszcze bardziej specjalnie przeciągając moje imie.- Zrobisz mi śniadanieee?- Ona to kurcze potrafi znaleźć na mnie argumenty.
-Tak, oczywiście królowo.- Pokręciłem głową rozbawiony, po czym założyłem bokserki i ruszyłem do kuchni.
Zrobie nam jajecznice. Schyliłem się do dolnej szafki w której znajdowała się patelnia, następnie rozpuściłem na niej masło, po czym rozbiłem 5 jajek i zacząłem mieszać.
Gdy skończyłem, wyłożyłem ją na dwa białe talerzyki, po czym ruszyłem w strone pokoju.
Lily gdy tylko zobaczyła mnie z dwoma talerzykami, idącego w jej strone, odrazu się uśmiechła, po czym wzieła odemnie talerzyk krzycząc, że jestem najlepszym chłopakiem. Ma się ten urok.
-Mmmmm, pyszna jajecznica!- Krzykneła zadowolona.
-Wiem, Wiem!- Odpowiedziałem mało skromnie.
-Nie chce iść do domuuu.- Jęknęła smutnym głosem wtulając się w moje ramie. - Chce zostać z tobaaa, przy tobie czuje się kochana...- Składała na mojej szyi delikatne jak aksamit pocałunki.
-Wiem słoneczko, ja tez nie chce.- Zrobiłem smutną mine na myśl o tym, że ona musi tam wrócić. Za 4 miesiące koniec szkoły, wtedy wyprowadzam się od rodziców, ale do tej pory nie moge jej zaproponować mieszkania ze mną.- Mam pomyyysł.- Lily przyglądała się mi z zaciekawieniem.- Moi rodzice jutro wyjeżdzają na dwa tygodnie, możesz być u mnie ile tylko chcesz mała.
-Taaak, najlepiej cały czas!- Jej uśmiech był taki piękny... Taki olśniewający...
**
Po odprowadzeniu Lily wszedłem jeszcze do sklepu, aby kupić chipsy paprykowe i owocową wode mineralną. Tak, chodze na siłownie ale lubie czasem zjeść dobre chipsy albo inną niezdrową rzecz.
Po zakupach jak najszybciej skierowałem się w strone domu, pewnie włącze youtube lub jakiś film, a następnie położe się na łóżku czekając tylko na jutrzejszy dzień i kiedy znowu zobacze moją ukochaną.
Otworzyłem drzwi do nadal pustego domu, ponieważ rodzice nadal nie wrócili z pracy. Powiesiłem kurtke na wieszak ,a buty położyłem obok sciany, następnie skierowałem się do kuchni po miske na chipsy. Tak, jestem jedną z tych dziwnych osób, które jedzą chipsy z miski.
Zabrałem zakupy i miske kierując się w strone schodów.
W moim pokoju nadal unosił się jej zapach, piękny zapach jej perfum... Zaciągałem się nim, aby czuć jej obecność... Czułem jej delikatne opuszki palców dotykające moich mięsni... Błądzące po całym moim ciele jakby szukała mapy...
Rzuciłem wszystko na łóżko, następnie sam na nie skoczyłem z cichym westchnieniem, wolałbym teraz kłaść na nie tą małą.
Leżałem tak dłuższą chwile oglądając ,,Ciche miejsce,,, ponieważ niestety nie udało mi się obejrzeć go w kinie, więc czekałem aż trafi do internetu. W pewnym momencie poczułem coś uwierającego moje plecy. Podniosłem się do siadu i zacząłem roztrzepywać kołdre aby znaleźć intruza przeszkadzającego mi w seansie, jak się okazało był to telefon Lily. Musiał jej wylecieć podczas gdy zakładała rano spodnie... Co mam zrobić? Nie wiem w którym domu mieszka a chciałbym zanieść jej ten telefon...
Ku mojemu zaskoczeniu na klapce telefonu znajdowała się karteczka z napisem ,,Pointland 24,,. Naprawde chce zanieść jej ten telefon, ponieważ pewnie się martwi... Jednak nie chce widzieć jej ,,rodziców,,...
Uczucia do mojej ukochanej wygrały, wyłączyłem film, odłożyłem chipsy i ruszyłem w strone holu, gdzie założyłem kurtkę i buty. Zamknąłem drzwi i ruszyłem w kierunku domu Lily.
Przez całą droge biłem się z myślami, co tam zobacze... A co bede świadkiem jakichś dantejskich scen? Pamiętam nadal ten wyraz twarzy i oczy przepełnione smutkiem, nie opanuje się, a co jeśli się nie opanuje?
Znalazłem się obok naszej ławeczki, zrobiłem kilka kroków po czym znalazłem się na ulicy Pointland obok domu nr.15. Mam do przejścia tylko kilka domów. Mijałem domu przypominające bardziej rudery, jednak nie oceniam nikogo, to że mieszkam w jednej z najbogatszych dzielnic nie znaczy, że jestem nadętym ciołkiem, szanuje biedę jak i mieszkanie w takich miejscach...
Stanąłem jak sądze pod domem Lily, był to mały domek z cegły, miejscami lekko przyniszczonej, jednak największym zmartwieniem dla mnie był dach z zielonych dachówek, który wyglądał jakby zaraz miał się zawalić. Biedna Lily... Obok domu stała mała komórka w której zapewne trzymali nie potrzebne rzeczy, chociaż i tak zbyt dużo sie ich tam nie zmieści... Chce zapewnić jej lepsze życie...
Wchodziłem powoli po schodach nadal myśląc co zastane, gdy zostaną otwarte... Zatrzymałem się przed zielonymi drzwiami, które w wielu miejscach miały zdrapaną farbe. Wyciągnałem ręke w strone prowizorycznego czegoś, służącego za dzwonek, po naciśnięciu uświadomiłem sobie, że nie działa... Zapukałem.
Cisza...
Cisza...
Cisza...
Kroki!
Ktoś się zbliża, mam nadzieje, że to Lily...
-Czego tu szukasz? Nie chcemy nic kupić!- Krzyknął na mnie meżczyzna ubrany w zmechacony rozciągnięty i w kilku miejscach dziurawy T-shirt i spodniami w odcieniach beżu, które w wielu miejscach były przypalone papierosami. Jak ten pies śmie na mnie krzyczeć?
Zabij go.
Zamknij się.
-Dzień dobry. Ja do Lily, jest może w domu?- Zapytałem grzecznie mimo iż moje mięsnie były napięte jakby szykowały się do uderzenia.
-Nie, tej dziwki znowu nie ma w domu- Burknął obojętny mężczyzna. Zacisnąłem dłonie w pięści, jednak uszło to jego uwadze.
Taaaak, zabij go.
Zamknij się do kurwy.
-A wie pan może gdzie poszła?- Zapytałem grzecznie mimo iż miałem ochote go uderzyć. W domu nie było słychac żadnych odgłosów, prawdopodobnie był sam.
-A ty co kurwa z policji jesteś, że tyle pytasz? Wypierdalaj stąd! Już!- Krzyczał mężczyzna pokazując mi pięść.
-Pójde gdy dowiem się gdzie Lily i nie jestem z policji ale zaraz może być tu opieka społeczna, niech zobaczą w jakich warunkach mieszka nastoletnia dziewczyna...
-Dość tego kurwa, naucze cię szacunku!- Mężczyzna popchnął mnie na schody, przez co przez chwile straciłem równowage, przerwacając się na chodnik.- Miałeś szanse stąd wypierdalać! Teraz masz przejebane...
Mężczyzna powoli schodził po schodach lekko się zataczając, można było się tego spodziewać.
-Nie chce zrobić panu krzywdy.- W tym momencie jego ręka lecąca w mój policzek trafiła na płot, gdy zrobiłem unik.- Niech pan się uspokoi.
Coś nazywające się ojcem Lily nie ustępowało, próbował uderzyć mnie sierpami, lecz alkohol w jego krwi działał na moją korzyść. Chwycił moją koszulke przypierając mnie do ściany po czym poczułem jego pięść na moim policzku, poczułem pieczenie i że prawdopodobnie mi go rozciął.
Zabij go.
Teraz.
Jesteś mój pamiętasz?
Poczułem jak ogarnia mnie furia, odepchnąłem od siebie mężczyzne, który odbił się od płotu i upadł na ziemie.
Usiadłem na jego brzuchu uderzając go po twarzy. Na zmiane. Prawa. Lewa. Jego twarz jedynie poruszała się w boki.
Prawa.
Lewa.
Prawa.
Lewa.
Z twarzy mężczyzny zaczynała lecieć krew. Z łuku brwiowego. Z policzka. Z warg. Usłyszałem tylko jego ciche jęki proszące abym przestał.
-Skończe jak będe chciał, rozumiesz to kurwo?! Zapłacisz za to co zrobiłeś Lily! Zapierdole cie rozumiesz?! Będe cie bił dopóki nie zdechniesz!
Grzeczny chłopiec.
Jestem z ciebie dumny.
Kolejne uderzenia. Na moich kostkach błyszczała się moja krew pomieszana z krwią mężczyzny. Czułem jak uchodzi z niego życie... Sprawiało mi to przyjemność...
Usłyszałem za sobą głos.
-Pauuuul! Paul co ty robisz?!- Wiedziałem, że to była Lily. Wiedziałem, że to była cholerna Lily ale byłem w transie, furia przysłoniła mi zdrowy rozum... Nawet nie odwróciłem wzroku, ciągle wpatrując się w zmaskarowaną twarz mężczyzny.
Byłem w transie. Chciałem go zabić... Naprawde tego chciałem...
Poczułem delikatne ramiona oplatające mój zakrwawiomy T-shirt... Czułem jak jej łzy spływają mi po plecach. Błagała mnie żebym przestał... Moje mięśnie się rozluźniły, lecz nie wystarczająco... Nadal uderzałem, czułem jak jego puls słabne.
-PAUL PRZESTAŃ!- Krzyczała ale nie byłem w stanie zareagować, nie potrafiłem...
Zostaw go zdziro.
Niech go zabije.
Już prawie.
Próbowała mnie odciągnąć, lecz było za poźno upadłem plecami na trawe dopiero rozumiejąc co zrobiłem. Mężczyzna miał zmasakrowaną twarz, złamany nos, jego twarz była cała sina... Jego klatka piersiowała się nie poruszała.
-NIE NIE NIE!- Krzyczała dziewczyna.- KURWA NIE! ZOSTAW MNIE!- Schowała dłonie w rękach na których znajdowało się pełno krwi mojej i jej ojca. Wpadła w histerie i zaczeła biec...
Sięgnąłem do kieszeni po telefon, zadzwoniłem na karetke i ruszyłem za nią. Kurwa mać co ja zrobiłem?!
Dobrze ci tak dziwko.
Mówiłem, że pożałujesz.
Zabił go, słyszysz?!
Zabił go!
Czułem jak czerpie z tego przyjemność.
Jara cię, że twój chłopczyk to morderca?
Mój chłopczyk to mordera, kurwo.
Uciekaj, ale nie masz dokąd...

Przekleństwo [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz