Rozdział XI Głos

5 2 0
                                    

Adrian Chrząszcz ,,Przekleństwo,,

Rozdział XI

Głos

Mineły 3 dni odkąd pożegnałem się z Lily, moje uczucie do niej staje się coraz silniejsze... Dziś mam do niej zadzwonić, na samą myśl o tym jestem szczęśliwy, a zarazem bardzo zestresowany... Ona jest taka idealna... Też musze taki być...
Właśnie otworzyłem drzwi domu, wracając ze szkoły. Z kuchni dobiegły mnie głosy rodziców.
-Cześć wam!- Krzyknąłem.
-Cześć Paul. Masz tutaj obiad.-Uśmiechnąłem się na samą myśl o jedzonku, zapach wskazywał że to ryba.
Przeszedłem próg kuchni i nie myliłem się, na stole czekała na mnie ryba, ziemniaki i surówka, na biało-niebieskim ozdobnym talerzu.
Wziąłem swój posiłek i ruszyłem po schodach na góre. Zawsze jadam w swoim pokoju oglądając jakiś film czy coś. Dziś padło na Avengers. Usiadłem wygodnie i oddałem się konsumpcji.
Po skończonym posiłku, odniosłem talerz do zlewu, aby wrócić na góre. Po drodze wstąpiłem do łazienki, żeby umyć ręce i przemyć twarz.
Przekroczyłem próg i zamknąłem drzwi.
Nagle poczułem przerażający ból w głowie, czułem jakby zaraz miała wybuchnąć. Upadłem na kolana. Poczułem jak z nosa wypływa mi krew. Krzyczałem, lecz mój głos zanikał jakby łazienka była próżnią.
Dlaczego się powstrzymałeś psie?
Dlaczego posłuchałeś tej małej kurwy?
Jesteś słaby.
Znowu ten cholerny głos, który przejął nademna kontrole gdy biłem tego chłopaka. To on wprowadził mnie w trans, gdyby nie Lily to bym go zabił. Co się do kurwy dzieje? Czym jest ten głos? Do kogo należy?
Jestem tobą.
Jestem silniejszym tobą.
Nie potrzebuje twojej cholernej słabości.
A ona? A ona zapłaci za to co zrobiła...
Podniosłem się z kolan, opierając o umywalke, ciągle słysząc ten głos, ciągle wycierając krew z nosa. Ledwo się ruszałem. Podniosłem głowe aby spojrzeć w lustro. Przeraziłem się stawiając kilka kroków w tył i opierając o ściane. W lustrze moja twarz była przedzielona na pół, po jednej stronie ja, a po drugiej... Twarz zniszczona, umarła ale uśmiechająca się przerażającym uśmiechem wędrującym przez oba policzki. To on? Dlaczego? Dlaczego on jest moją twarzą?
Jestem tobą.
Ja nie czuje strachu.
Będziesz mój.
Mój...
Świat zawirował, obraz w lustrze zaczął się rozmazywać. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki. Światło zanikało, pojawiała się ciemność. Coraz większa... I większa... I większa...
Upadłem na podłoge. Zemdlałem.
**
Powoli odzyskiwałem świadomość i czucie w kończynach. Powoli zginałem i prostowałem palce, lecz przychodziło mi to z trudem, w głowie dudniło, jakby grała tam cała orkiestra, z mojego nosa już nie płyneła krew... Głosu już nie było... Dłoń zacisnąłem w pięść, próbując podnieść się w góre, ale moje ciało było wykończone jak nigdy. Ciężkie. Obolałe. Jakbym umierał...
Musze wstać... Musze wstać... Wyciągnałem ręke w strone umywalki i mimo nie małych trudności złapałem, podciągając się pod nią. Po chwili drugą ręką objąłem umywalke próbując wstać. Klęczałem, nogi jeszcze przez chwile odmawiały posłuszeństwa, ale po chwili odzyskałem w nich sprawność. Stałem przed lustrem podpierając się o zlew, moja twarz była cała przepocona, pobrudzona moją własną krwią... Straszne...
Sięgnąłem do apteczki po tabletki na ból, a także wate, którą wepchnąłem dla pewności w nos.
Z trudnościami otworzyłem drzwi znajdując się na korytarzu, szedłem w strone pokoju podpierając się ściany. Nie było to łatwe, ale udało się...
Usiadłem na łóżku, zegar wskazywał godzine 16:30. Leżałem tam nie przytomny ponad 2 godziny. Co to do kurwy było? Ta twarz? Znowu ten głos? Czego on odemnie chce?
Cholera! Miałem zadzwonić do Lily, mimo bólu chwyciłem szybko telefon, z postanowieniem, że nie moge jej o niczym powiedzieć, uznałaby mnie za szaleńca.
Wpisałem numer, który zostawiła mi Lily.
Dwa sygnały i usłyszałem głos brunetki.
-Tak?-Zapytał głos w słuchawce.
-Hejka Lily, tu Paul, chciałabyś się może jutro spotkać skoro sobota?- Powiedziałem uśmiechnięty.
-Taak... Bardzo chętnie Paul.- Odpowiedziała i dało się słyszeć radość w jej głosie.- A o której?
-O 13? Pójdziemy w ,,nasze,, miejsce czy coś- Zaproponowałem zginając w palcach kołdre ze stresu.
-Od kiedy to nasze jeziorko hahah?- Zasmiała się kobieta.
-Od kiedy cie poznałem moja droga.- Odpowiedziałem i usłyszałem w słuchawce lekkie westchnienie, chyba się ucieszyła na tą odpowiedz.- To do jutra, papa!
-Do jutra Paul!
Dziewczyna się rozłączyła, a ja położyłem na łóżku odpoczywając po tej sytuacji w łazience.

Przekleństwo [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz