seventh: have a nice day, beautiful

2K 274 141
                                    

♡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Budzik rozbrzmiał w pokoju Sichenga, drażniąc jego bębenki uszne tak, że tylko Lucas mógłby to przebić. Blondyn jęknął niezadowolony i po omacku sięgnął po telefon, leżący na poduszce obok niego. Czemu znowu musiał zapomnieć wyłączyć tego głupiego alarmu w weekend?

Z głośnym westchnięciem zakopał się głębiej w pościeli i wcisnął twarz w poduszkę, wiedząc, że i tak już nie zaśnie.

"O której ja wczoraj poszedłem spać?" pomyślał, starając się odtworzyć w pamięci ostatnie wspomnienia z poprzedniego dnia. "Ach, no tak, nie mogłem zasnąć przez Yutę--".

— Boże, byłem na randce z Yutą — powiedział do siebie, zrywając się do siadu. — Byłem na cholernej randce z Yutą!

Szybko sięgnął po poduszkę, aby stłumić jego pisk frustracji i jakiegoś rodzaju satysfakcji, po czym z powrotem opadł na miękki materac.
Chwilę później usłyszał pukanie i głos swojej rodzicielki.

— Sicheng? Wszystko w porządku? — spytała, martwiąc się o zdrowie psychiczne swojego syna.

— Tak, mamo! Tylko przeżywam mentalny kryzys, nie przejmuj się! — odkrzyknął i kontynuował wpatrywanie się w sufit.

Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem, po czym wróciła do salonu, zastanawiając się, na którym etapie wychowywania swojego dziecka popełniła błąd.

Natomiast Sicheng wciąż nie mógł uwierzyć, że zaliczył jego pierwszą randkę i to z kimś takim jak Yuta. Przecież ten człowiek był chodzącą perfekcją! Jak to się w ogóle stało, że zainteresował się zwykłym, nie wyróżniającym się od reszty niczym oprócz koloru włosów chłopakiem, którym był Winwin?

Nie mogąc znieść swojego podekscytowania, postanowił się nim z kimś podzielić. Tym kimś oczywiście był Lucas.

me
matko boska, yukhei, byłem na randce z yutą
rozumiesz
na
randce
z
yutą

lucas
co?
chwila
kiedy jak gdzie czemu

me
wczoraj
boże nie wytrzymam zaraz
błagam przyjdź do mnie bo zwariuję z nadmiaru emocji

lucas
dr. wong yukhei, specjalista od spraw sercowych jest w drodze, kochany ;))

♡♡♡

— Winnie, to brzmi, jakby było wyciągnięte z jakiejś komedii romantycznej — stwierdził Lucas po usłyszeniu opisu Sichenga. Tamten jedynie opadł na materac, przytulając do siebie poduszkę.

— Mówię poważnie, Xuxi — powiedział, samemu zastanawiając się, czy to wszystko stało się na prawdę, ale jego wątpliwości rozwiało powiadomienie o nowej wiadomości od nikogo innego jak Yuty.

yuta♡
mam nadzieję, że się wyspałeś i cię nie obudziłem
miłego dnia, ślicznotko

Obaj chłopcy spojrzeli na siebie, aby następnie pisnąć z nadmiaru emocji. Lucas chwilę później trzymał starszego w mocnym uścisku, na co ten nawet nie protestował, czując jak stado motyli próbuje wydostać się z jego żołądka.

— Sicheng, masz taką szansę, że nie możesz tego spieprzyć — powiedział młodszy po uwolnieniu blondyna ze swoich ramion, łapiąc go za barki i patrząc w jego oczy z powagą. Drugi kiwnął dając Yukheiowi do zrozumienia, że nie zamierza zaprzepaścić tej okazji.

— Wiesz, Xuxi, nie mam takich planów, ale nie myśl, że jutro nagle będę miał chłopaka — odparł, przyznając się przed samym sobą, że wszystko działo się dla niego za szybko i nie powinien się spieszyć. Miał też nadzieję, że Japończyk to zrozumie i nie będzie na niego naciskał.

— Okej, cnotko niewydymko, rób jak uważasz, a teraz mu odpisz — poradził chłopak, podając starszemu jego telefon. Sicheng zrobił, co mu polecono i wystukał na klawiaturze kilka słów, a dokładniej "Spokojnie, wstałem wcześniej, ale z tym wyspaniem bym polemizował. Tobie też miłego dnia, Yuta!", po czym wysłał wiadomość.

Yukhei uśmiechnął się, widząc, że kąciki ust przyjaciela również się uniosły, po czym zszedł z jego łóżka i pociągnął za sobą starszego, który posłał mu pytające spojrzenie.

— Wyciągnąłeś mnie z domu bez śniadania. Umieram z głodu — wyjaśnił takim tonem, jakby to było oczywiste, po czym razem z blondynem zszedł na dół do kuchni, gdzie mama starszego stała przy kuchence i smażyła naleśniki.

— O, właśnie miałam was wołać — powiedziała kobieta z uśmiechem stawiając na stole trzy mniejsze talerze oraz jeden większy z gorącym śniadaniem na nim. — Smacznego.

— Dzięki — odpowiedzieli w tym samym czasie, a pani Dong spojrzała na nich swoim "doskonale wiem, że coś się stało" wzrokiem.

— Zechce mi któryś wyjaśnić, co było przyczyną załamania nerwowego Sichenga i waszych doskonałych humorów teraz? — spytała w końcu, kiedy licealiści udawali, że wcale nie widzą jej spojrzenia i w spokoju jedli śniadanie. Różnica między nimi była taka, że blondyn naprawdę nie chciał zdradzać powodu swojego dzisiejszego zachowania, podczas gdy Lucas ledwo trzymał język za zębami.

— Winnie znalazł sobie obiekt westchnień i teraz ma problemy ser- — nie dane mu było dokończyć, bo dłoń Sichenga zasłoniła mu usta.

— Możesz choć raz siedzieć cicho? — spytał, starając się zignorować chichot swojej rodzicielki.

— Któż taki zdołał zdobyć serce mojego wiecznie niedostępnego syna? — zapytała kobieta, śmiejąc się na widok dorodnych rumieńców wstępujących na policzki blondyna, a także jego zabójczego wzroku posłanego w stronę Lucasa.

— Nikt — odparł, zapychając sobie policzki jedzeniem, na co jego mama poczochrała go po włosach.

— Wcale nie nikt, ale jego nazwisko też zaczyna się na "n" — dopowiedział szybko Yukhei, przez co został trzepnięty w tył głowy.

— Kochanie, nie wolno bić swoich przyjaciół — skarciła chłopaka kobieta, puszczając porozumiewawcze oczko Lucasowi. — Mam nadzieję, że przedstawisz mi kiedyś tego delikwenta.

Mimo iż Sicheng doskonale wiedział, że jego mama darzyła go bezgraniczną miłością, to w tym momencie miał wrażenie, że kochała Wonga bardziej od niego.

— Xuxi, widzę, jak patrzysz na te naleśniki, nie krępuj się i jedz.

Tak, zdecydowanie kochała go bardziej.


_________________
a/n: właśnie kończą mi sie ferie i rozdziały napisane na zapas :c
tzn. będą teraz rzadziej, ale postaram się jeden na tydzień

starbucks ↳yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz