♡
Sichenga obudził telefon, lecz tym razem nie był to budzik, a ktoś do niego dzwonił. Zasypany przetarł oczy rękoma, po czym bez patrzenia na ekran odebrał połączenie, będąc prawie pewnym, że dzwonił do niego Lucas.
— Jak śmiesz budzić mnie o tej godzinie? — rzucił zachrypniętym głosem zaraz po przyłożeniu komórki o ucha.
— Zapomniałeś o "hyung", drogi dżentelmenie — zauważył rozmówca, a blondynowi zajęło chwilę, żeby zrozumieć, o co chodziło. Kiedy zorientował się, że to nie Lucas, a Yuta, od razu się ożywił.
— O Jezu, byłem przekonany, że to Lucas dzwonił, przepraszam — odparł szybko, na co Nakamoto jedynie cicho się zaśmiał.
— Chciałem ci, po pierwsze, powiedzieć dzień dobry, a po drugie oznajmić, że na siedemnastą trzydzieści masz być gotowy, bo o osiemnastej jest spektakl — powiedział Yuta, wyobrażając sobie, jak uroczo musiał wyglądać zaspany Sicheng z roztrzepanymi włosami i najprawdopodobniej za dużą koszulką. Musiał przyznać, że chciałby móc budzić się obok niego każdego dnia.
— Mhm, jasne — odparł, po czym do głowy przyszło mu jedno, ważne pytanie. — A na co tak właściwie idziemy?
— Uhm, może to trochę oklepane, ale na Romeo i Julię — odpowiedział lekko speszony Japończyk. — Lucas mówił mi, że lubisz Szekspira, a tylko to teraz wystawiają.
— Nic się nie martw — uspokoił go blondyn. — Naprawdę lubię ten dramat, więc trafiłeś w dziesiątkę.
— Serio? W takim razie ekstra! — ucieszył się starszy, na co Sicheng zachichotał cicho. — Muszę lecieć do pracy, miłego dnia w szkole, Winnie. Nie omijaj posiłków i uważaj na lekcjach, słoneczko.
Słowa Yuty były jak miód na uszy młodszego i kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie zrobiło mu się cieplej na sercu, które, swoją drogą, zaczęło bić szybciej.
— Dziękuję — odpowiedział cicho, niemalże szeptem, przez co Nakamoto ledwo go zrozumiał. Chwilę później blondyn usłyszał dźwięk sygnalizujący o zakończeniu połączenia.
Odetchnął, zdając sobie sprawę, że nadszedł dzień, w którym miał zaliczyć kolejną randkę z Yutą, przez co jego serduszko znowu przyspieszyło. To chyba nie było zdrowe, ale Sicheng nie miał zamiaru się tym teraz przejmować.
W tym momencie niesamowicie cieszyło go, że miał odwołane dwie pierwsze lekcje i mógł jeszcze chwilkę poleżeć w łóżku pod ciepłą kołderką.
***
W szkole opowiedział Lucasowi o jego planach na dzisiaj, przez co tamten ucieszył się jak nienormalny i wyściskał starszego w każdy możliwy sposób. Do końca dnia Yukhei nie mógł przestać się tym ekscytować, a gdy wreszcie lekcje dobiegły końca, Sicheng aż odetchnął z ulgą. Szybkim krokiem wyszedł ze szkoły i z przyzwyczajenia chciał wejść do Starbucksa, czego, dzięki swojemu zniewalającemu refleksowi, nie zrobił. Jego celem był dom i nie mógł teraz pozwolić sobie na rozproszenie swojej uwagi, bo nie byłby później w stanie ogarnąć się i wyjść z Yutą do teatru. Sam był zdziwiony, kiedy uświadomił sobie, jak duży wpływ miał na niego ten Japończyk i trochę go to przerażało, ale nie mógł nic z tym zrobić.
CZYTASZ
starbucks ↳yuwin
Fanfictiongdzie yuta pracuje w starbucksie, a sicheng przychodzi tam każdego dnia. tagi: coffeeshop!au; tooth rotting fluff; mild hurt/comfort; start: 18/02/19 end: 15/07/19