sixteenth: absolutely yes

1.7K 249 111
                                    

♡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Od nieszczęśliwego zdarzenia przy Starbucksie minął tydzień, w ciągu którego Sicheng siedział w domu uziemiony przez mamę i wychodził z niego tylko wtedy, gdy jego rodzicielka wracała z pracy i szła z nim odwiedzić babcię, której stan na szczęście się poprawiał.

Blondynowi czas umilał Lucas przychodzący w każdy dzień, w którym nie spotykał się z Jungwoo. Częstym gościem w jego domu był również Yuta zawsze przynoszący młodszemu kubek latte. Przez cały tydzień odwiedzin Japończyka zdążyli się jeszcze lepiej poznać i zżyć, a Sicheng powoli zaczynał układać sobie wszystko w głowie, dochodząc do wniosku, że musiał doświadczyć uczucia zwanego pierwszą miłością. Na początku próbował przekonać samego siebie, że to nie mogło być aż tak głębokie uczucie i na pewno coś innego było na rzeczy, lecz w końcu się poddał i pogodził z prawdą.

Po dokładnie tygodniu mama Chińczyka pozwoliła mu iść do szkoły, oczywiście każąc na siebie bardzo uważać, co skwitował jedynie przewracając oczami.

— Mamo, nie jestem już małym dzieckiem — zapewnił kobietę, która tylko posłała mu delikatny uśmiech.

— Może nie jesteś mały, ale na pewno jesteś moim dzieckiem, więc nie myśl sobie, że przestanę się o ciebie troszczyć, kochanie — odparła Chinka, zostawiając całusa na czole syna. — Muszę lecieć, na blacie w kuchni masz tosty z serem i szynką, żebyś miał co zjeść w szkole. Pa pa, Sichenggie!

— Pa, mamo! — odpowiedział blondyn, kiedy kobieta wychodziła z salonu. Zaraz potem skierował się z powrotem do swojego pokoju i usiadł na łóżku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Lekcje zaczynał dopiero o dziewiątej, a zegarek aktualnie wskazywał za piętnaście siódmą, co oznaczało, że Sicheng miał jeszcze kupę czasu do wyjścia z domu. Postanowił po prostu przejrzeć media społecznościowe.

*** 

W szkole Lucas przywitał go miażdżącym żebra uściskiem, po czym odprowadził go pod salę, żeby na pewno nikt go nie zaczepił. Z tego, co powiedział Sichengowi młodszy, o całej sprawie zrobiło się głośno wśród uczniów, a informacja o jego orientacji rozeszła się tak szybko, jak ciepłe bułeczki i nagle wszyscy wiedzieli kim był Dong Sicheng z trzeciej B. Dlatego wcale nie zdziwił się, gdy idąc korytarzem, co druga osoba wlepiała w niego swoje gały. Musiał przyznać, że czuł się przez to strasznie nieswojo i miał ochotę wyskoczyć przez najbliższe okno, żeby tylko zejść innym z pola widzenia. Na szczęście plan lekcji był dla niego łaskawy i przewidywał jedynie pięć godzin, co niesamowicie podnosiło go na duchu. 

Mimo całkiem znośnego rozkładu zajęć lekcyjnych, pobyt w szkole dłużył się Sichengowi jak nigdy w życiu, a kiedy w końcu z niej wyszedł, odetchnął z ulgą. Idąc w kierunku furtki, uniósł głowę i spojrzał na bezchmurne niebo, czując, jak słońce muska jego twarz przyjemnie ciepłymi promieniami, a delikatny wiatr rozwiewa blond kosmyki. Ta część dnia zapowiadała się dużo lepiej niż poprzednia i Chińczyk musiał przyznać, że po siedzeniu w domu przez cały tydzień potrzebował chwili dla siebie na świeżym powietrzu. Dlatego starał się jak najbardziej zwolnić tempo swojego chodu, aby nacieszyć się piękną pogodą i uczuciem wolności.

Nim się obejrzał, stał pod drzwiami dobrze znanej mu kawiarni, a na myśl o pysznej, mrożonej kawie zaserwowanej przez Yutę, uśmiech wkradł mu się na twarz. Bez zawahania pchnął drzwi, aby zaraz usłyszeć wesoły dźwięk dzwoneczków, którego zaczęło mu brakować podczas jego uziemienia.

— Czyżby ktoś tu wrócił do żywych? — zapytał Nakamoto, gdy tylko Winwin podszedł do kasy.

— Jak widać postanowiłem zmartwychwstać — odparł beztrosko chłopak, a kiedy zobaczył, że starszy już wziął kubek do ręki, zatrzymał go słowami: — Dzisiaj średnie frappuccino.

— Ale wariat z ciebie — mruknął sarkastycznie, ale wciąż z uśmiechem szatyn, po czym odłożył papierowy kubek i wziął plastikowy. Podał Sichengowi cenę, a po dostaniu należnej sumy i wydaniu reszty, zabrał się za pisanie kolejnego ckliwego tekściku na kubku.

Blondyn odszedł od kasy, stając kawałek dalej, aby nie przeszkadzać innym klientom. W trakcie czekania nie wiedział, co mógłby ze sobą zrobić, dlatego z nudów bawił się suwakiem bluzy, którą miał na sobie. W końcu usłyszał swoje imię, wypowiedziane dobrze znanym mu głosem, więc ruszył po odbiór zamówienia. Jednak tego co zobaczył na kubku się nie spodziewał.

— Smacznego, Sicheng — powiedział Yuta, widząc minę młodszego.

Już od jakiegoś czasy chciałem zapytać, więc, Dong Sicheng, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim chłopakiem? Wybierz mądrze, słoneczko.

◻ Tak.        ◻ Absolutnie tak.

— Zaczekaj, ja-

— Dostałeś proste pytanie, Chenggie — powiedział Nakamoto, gdy Winwin stał przed nim z otwartą buzią, nie wiedząc jak zareagować.

— Czy... czy możemy iść w jakieś bardziej ustronne miejsce, bo chyba zaraz zemdleję — odparł cicho blondyn, na co Yuta mruknął coś na zgodę, po czym otworzył małe drzwiczki przy końcu lady i wyszedł do młodszego, a następnie złapał chłopaka za nadgarstek, aby zaprowadzić go na zaplecze.

— Posłuchaj, Winnie, wiem, że nie dałem ci za dużego wyboru, ale jeśli nie jesteś gotowy, lub masz jakikolwiek inny powód, żeby odmówić, to wiedz, że w pełni--

— Shh, Yuta, przestań, bo gadasz głupoty — przerwał mu młodszy, po czym zmniejszył odległość między nimi i złączył ich usta w słodkim, niewinnym pocałunku, zaledwie delikatnie muskając wargi drugiego, jakby bojąc się, że jakikolwiek mocniejszy dotyk mógłby zrobić mu krzywdę. Trwało to jedynie kilkanaście sekund, a po odsunięciu się od siebie obaj pragnęli utonąć w głębi oczu drugiej osoby. W pewnym momencie Sicheng wyszeptał: — Oczywiście, że zostanę twoim chłopakiem, Yuta. Po prostu strasznie mnie tym zaskoczyłeś i napływ emocji sprawił, że nie byłem w stanie poprawnie złożyć zdania.

Po tym wyznaniu Nakamoto cicho się zaśmiał i jeszcze raz cmoknął pełne usta blondyna, po czym z uśmiechem przyciągnął go za talię do mocnego uścisku.

— Kocham cię, słońce — szepnął, napawając się zapachem delikatnych perfum blondyna.

— Ja ciebie też, Yuta, ja ciebie też...

____________________
a/n: został nam już tylko epilog o.O

starbucks ↳yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz