♡
Sicheng obudził się z bólem gardła i gorączką, co wcale mu się nie podobało. Co gorsza, kiedy spojrzał na zegarek, ten wskazywał godzinę wpół do dziesiątej, co oznaczało, że ominęły go już trzy lekcje.
Telefon chłopaka był zasypany nieodebranymi połączeniami i wiadomościami od Lucasa, a gdzieś w tym bałaganie był jeszcze sms od Yuty, w którym, tak, jak codziennie, życzył mu miłego dnia.
Postanowił w końcu oddzwonić do przyjaciela, żeby powiedzieć mu o swoim niemalże krytycznym stanie zdrowia.
— Sicheng? Jezu, już myślałem, że umarłeś albo coś gorszego — odezwał się Xuxi od razu po odebraniu połączenia.
— Jeszcze żyje — przyznał Sicheng. — Tylko jestem chory.
— Szkoda — odparł młodszy. — Że jesteś chory, nie, że jeszcze żyjesz, żeby było jasne.
Blondyn zaśmiał się cicho. Musiał przyznać, że rozmowa z Yukheiem poprawiła mu humor.
— Moja mama pracuje dzisiaj do wieczora, więc nie chciałbyś może skoczyć do apteki po coś na gardło i mi przynieść? — spytał z nadzieją, bo zdecydowanie nie czuł się i z pewnością nie wyglądał za dobrze, a już na pewno nie na tyle, by wyjść z domu i tułać się po mieście tramwajami w poszukiwaniu leków.
— Uhm... tak się składa, że jestem umów--
— Niech zgadnę — uciął mu w połowie zdania Sicheng. — Jungwoo?
— Dobry jesteś w te klocki — przyznał Lucas, po czym usłyszał w słuchawce głośne westchnięcie Winwina.
— Czy nasza przyjaźń już nic nie znaczy? Czyżbym miał stracić cię przez jakiegoś pracownika kawiarni? Czy tak będzie wyglądać moja przyszłość? — spytał Sicheng zanadto dramatycznym głosem.
— Przymknij dziób, bo sam lepszy nie jesteś — odparł krótko Xuxi, a chwilę potem rozbrzmiał dzwonek na lekcje. — Muszę lecieć, trzymaj się.
— Mhm, pa — pożegnał się Sicheng, po czym nacisnął czerwoną słuchawkę, tym samym się rozłączając.
Przekręcił się na plecy, tylko po to, żeby zacząć gapić się w sufit. Nie był on zbytnio interesujący, ale co innego mógł zrobić, kiedy był przeziębiony i nie miał siły wstać z łóżka. Jednak powinien był się podnieść i wziąć jakieś tabletki na zbicie gorączki. Toteż, mimo iż wcale nie chciał, wyczołgał się z łóżka i przyczłapał się do łazienki, w której powinny znajdować się wszelkie leki.
— Witamina D, magnez, tabletki na odchudzanie — wymruczał pod nosem, grzebiąc w koszyczku z różnymi opakowaniami. — Jest!
Odłożył leki na ich miejsce, po czym ruszył do kuchni po butelkę wody, którą, po połknięciu tabletki, zabrał ze sobą do pokoju.
CZYTASZ
starbucks ↳yuwin
Fanfictiongdzie yuta pracuje w starbucksie, a sicheng przychodzi tam każdego dnia. tagi: coffeeshop!au; tooth rotting fluff; mild hurt/comfort; start: 18/02/19 end: 15/07/19