tenth: sweet kisses

1.9K 267 181
                                    

♡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Około tygodnia później Sicheng wrócił do szkoły, mimo że wciąż trochę bolało go gardło. Tak naprawdę, już wcześniej miał zamiar przyjść na lekcje, ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju i napawała obawami. Mianowicie ten nieszczęsny pocałunek. Fakt, miał gorączkę, ale to nie upoważniało go do zrobienia czegoś takiego.
Myśl, że teraz między nim i Yutą będzie strasznie niezręcznie męczyła go tak bardzo, że nie był na siłach wyjść z domu.
Oczywiście, że wyolbrzymiał sytuację, bo nawet sam Nakamoto kilka razy pytał czy ma przyjść i czegoś nie potrzebował, ale Winwin nie mógłby spojrzeć mu w oczy, więc zawsze zbywał go jakąś wymówką. Nie dość, że było mu wstyd za swoje zachowanie, to jeszcze przerażała go wizja rozmowy na temat pocałunku, który tak bardzo chciał ominąć.

Na szczęście, w szkole udało mu się trochę zrelaksować, zwłaszcza, kiedy Yukhei znowu gadał z nim o pierdołach. W pewnym momencie spytał, czy idzie do Starbucksa i powiedział jeszcze, że Yuta okropnie się o niego martwił, przez co Sicheng poczuł się winny, ale i tak nie miał zamiaru widzieć się z Japończykiem. A przynajmniej jeszcze nie teraz.

Cóż, nie spodziewał się, że tamten będzie czekał na niego przed szkołą. Dlatego właśnie Chińczyk prawie zemdlał zaraz po wyjściu z budynku i na dodatek mało brakowało, a przywaliłby w słup.

— Hej — przywitał się starszy. Żadnego "śliczny" lub "kochany". Nic. To był powód, przez który Sicheng poczuł się bardzo zaniepokojony. Jedynym, co powstrzymywało go przez ucieczką, był delikatny uśmiech na twarzy Yuty, jego spokojny, pogodny ton głosu oraz tymczasowy paraliż nóg.

— Uhm, tak, hej, ja, eee... — Sicheng plątał się we własnych słowach, próbując coś powiedzieć.

— Wdech, wydech, na spokojnie, Chenggie — zaśmiał się cicho Yuta, który uważał zachowanie blondyna za strasznie urocze.

— Chciałbym cię, no wiesz, przeprosić — wymamrotał Winwin, a Nakamoto ledwo dał radę to zrozumieć.

— Ale za co? — spytał zdziwiony, dając młodszemu do zrozumienia, że będzie musiał przypomnieć o swoim haniebnym czynie, co spowodowało wypieki na jego policzkach.

— Że cię po... — przerwał na chwilę, znowu zdając sobie sprawę, co zrobił — całowałem.

I w tamtej chwili Yuta zaczął chichotać, co całkiem zbiło Sichenga z tropu. Nie rozumiał, co było zabawnego w jego słowach, przez co speszył się jeszcze bardziej, wyglądając jak dorodny pomidor.

— Oj, Sicheng, jakbyś jeszcze nie zauważył, to mi się podobasz — powiedział Japończyk, sprawiając, że Winwin otworzył usta z zaskoczenia. — Nie przeszkadzało mi to.

— A-ale jak to? Ja myślałem, że ty żartujesz z tymi wszystkimi słodkimi słówkami — zdziwił się, mając mętlik w głowie.

— Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę mu głowę ucięli — podsumował Yuta, wciąż się uśmiechając, mimo że zdawał sobie sprawę ze swojej niefortunnej sytuacji. Wiedział, że Sicheng nie odwzajemniał jego uczuć, zwłaszcza, że znali się zaledwie kilka tygodni.

Blondyn westchnął ciężko, czując się strasznie zagubionym pośród własnych myśli.

— Wiem, że nie czujesz tego samego, zresztą ja sam nie jestem pewien, kim dokładnie dla mnie jesteś i znamy się bardzo krótko, ale masz tak cudowną osobowość, że-- — mówił na jednym wdechu Yuta, dopóki Sicheng mu nie przerwał.

— Przymknij się na moment — uciszył starszego, próbując znaleźć wniosek jego rozmyślań. — Chodź ze mną.

Nakamoto poczuł dłoń blondyna na swojej, a Winwin zaczął go gdzieś prowadzić. Wiedział tylko, że na pewno zbliżają się do wyjścia z terenu szkoły. W końcu, po może dwóch minutach drogi, którą przebyli w ciszy, zatrzymali się. Okolica była całkiem pusta. Znajdowali się w jakimś miejscu między dwoma budynkami, gdzie oprócz paru bezdomnych kotów, nie było nikogo.

— Sicheng, o co chodzi? — spytał w końcu Yuta, czując się co najmniej dziwnie.

Chińczyk puścił dłoń starszego, po czym wziął głęboki wdech.

— Jestem jeszcze trochę przeziębiony, ale mam nadzieję, że się nie zarazisz — powiedział, przenosząc wzrok z chodnika na twarz starszego, po czym musnął jego usta swoimi. Kiedy chciał się odsunąć, Japończyk ujął jego twarz w dłonie, pogłębiając pocałunek.
Sicheng musiał przyznać, mimo iż nie miał porównania, że Yuta zdecydowanie dobrze całował i podobało mu się to bardziej niż powinno.

W końcu odsunęli się od siebie, a blondyn ocknął się, widząc do czego doprowadził. Znowu to zrobił, tyle że tym razem nie było to niewinne cmoknięcie.

— Jezu, prze--

— Nawet nie próbuj, bo będę musiał cię uciszyć — przerwał młodszemu Yuta. Oczywiście, każdy wie, co miał na myśli, mówiąc "uciszyć".

Sicheng pokiwał głową dając znać starszemu, że rozumiał. Czuł się okropnie całując Japończyka, kiedy nie darzył go tak poważnym uczuciem, jak starszy jego, ale z drugiej strony, miękkie usta chłopaka wydawały się tak idealnie pasować do jego własnych.

Nie! Nie, on wcale tak nie myślał. Kwiatuszki, szczeniaczki, małe kotki, jego ulubiona kawa, Yuta i jego głupia, nieziemsko przystojna twarz, dobra ocena z ma--

"Cholera" przeklął. "Chyba jednak coś jest na rzeczy."

Podczas, gdy Winwin przeżywał mentalny kryzys, Nakamoto obserwował go, jak na zmianę marszczy i rozluźnia brwi.

— Chenggie, nie chcę przerywać ci twoich rozmyślań, ale została mi jeszcze godzina pracy, a na dobre pół z niej zwiałem i nie chcę być zwolniony — zauważył starszy, na co blondyn sprawdził zegarek w telefonię. Faktycznie wskazywał za pięć piętnastą.

— Och, jasne, lepiej będzie, jeśli wrócisz — powiedział, łapiąc się na chęci spędzenia z Yutą więcej czasu.

— Ale ty idziesz ze mną i na odstresowanie dostaniesz kawę na koszt firmy, słońce — dodał Japończyk, puszczając młodszemu oczko.

— O Jezu, Yuta, uwielbiam cię! — wykrzyknął entuzjastycznie Sicheng, zarzucając swoje ręce na kark drugiego, tym samym mocno przytulając go w podzięce.

— Ja ciebie też, słoneczko, ja ciebie też.

_________________
a/n: jakby ktoś się zastanawiał, skąd ziuta wiedział, że winnie wrócił do szkółki, to pamiętajcie, że odpowiedzią na wszystkie nurtujące was pytania w tym fiku jest lucas

also wybaczcie, że dzisiaj krócej, ale nie miałam weny ;c

starbucks ↳yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz