fourteenth: i am here for you

1.8K 247 205
                                    

♡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tego dnia Sicheng obudził się w zdecydowanie zbyt dobrym humorze. Udało mu się wyspać, wstać przed budzikiem i nawet zdążył zjeść śniadanie. Nie spóźnił się do szkoły i nie był pytany przez panią od matematyki, przez co miał silne przeczucie, że zaraz zdarzy się coś, co całkiem zepsuje mu dzień i niestety miał rację.
Na przerwie między czwartą a piątą godziną zadzwoniła do niego mama ze złą wiadomością. Mianowicie, jego babcia zasłabła i została przewieziona do szpitala. Jedynym pozytywem w tej sytuacji był fakt, że został zwolniony z reszty lekcji, dlatego zaniepokojony postanowił pójść do szpitala, który na szczęście znajdował się całkiem niedaleko. Po drodze starał się jak najbardziej odciągnąć swoją uwagę od czarnych myśli, które ciągle napływały do jego podświadomości. Próbował więc słuchać ulubionej muzyki, rozglądać się po kwitnących drzewach przy chodniku i wiele innych, ale nic nie pomagało, a najgorsze scenariusze wciąż przewijały mu się przed oczami. W pewnym momencie jego wzrok spoczął na wejściu do Starbucksa, które doskonale znał i musiał przyznać, że chętnie napiłby się teraz dobrej kawy. Jedynym problemem był Yuta, którego za żadne skarby nie chciał martwić, a wiedział, że nie dałby rady udawać szczęśliwego. Dlatego rozmyślił się z kupna swojego ukochanego latte, choć dalej patrzył się na sklepową witrynę i to właśnie spowodowało jeszcze gorszą katastrofę. Chłopak wpadł prosto na jakiegoś barczystego kolesia, który szedł z dwoma znacznie większymi od Sichenga kumplami.

— Uhm, przepraszam, zagapiłem się — powiedział, chcąc szybko wyminąć napotkaną przeszkodę. Jednak nie dane mu było tego zrobić, bo ten sam chłopak, na którego wpadł się odezwał.

— Na co się tak zagapiłeś, kochaniutki? Pewnie na tego twojego lowelasa, co? — odpowiedział zdecydowanie nieprzyjemnym tonem, na co Sicheng zmarszczył brwi w geście zdezorientowania. Przecież nie kojarzył tych ludzi, więc co oni mogli o nim wiedzieć.

— Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię — syknął w jego stronę, wprawiając Chińczyka w coraz większe zakłopotanie.

— Przepraszam, ale czy my się znamy, albo coś? — zapytał w końcu, dalej nie mając pojęcia, czemu ci ludzie postanowili przyczepić się akurat do niego.

— Ty może i nas nie znasz, bo wiecznie siedzisz z tym idiotą Xuxim, ale my znamy cię doskonale. Jako strasznego przegrywa, wyrzutka społeczeństwa i jeszcze, jak się okazało, pedała.

Sicheng rozchylił usta w geście zaskoczenia. Trochę zabolały go określenia rzucane w jego stronę, ale najbardziej zły był przez nazwanie Lucasa idiotą. Co jak co, ale za swojego przyjaciela mógł oddać wszystko.

— Yukhei nie jest idiotą — odparł, starając się utrzymywać obojętny ton głosu, na co trójka chłopaków przed nim się roześmiała.

— Nie wierzę, że jedyne czym się przejmujesz to ten leszcz — przyznał jeden z do tej pory milczących nastolatków.

starbucks ↳yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz