Kiedy miał ją uderzyć, dziewczyna błyskawiczny unik i jedynie pokręciła głową.
-Ostatnia szansa żeby się wycofać. -warknęła, a mężczyzna w odpowiedzi tylko pogardliwie prychnął.
-Ok, jak chcesz. -wzruszyła ramionami i z całą siłą kopnęła faceta w splot słoneczny.
Ten zgiął się z bólu który, też wykrzywił jego twarz. Wściekły, spojrzał na bohaterkę i po raz kolejny spróbował zadać cios. Tym razem ledwo się uchyliła. W myślach zganiła się za nieuwagę. Tupnęła nogą, a za agresorem wyrosła skała na tyle wysoka i szeroka, że uniemożliwiała mu ucieczkę. Szatynka zadała kilka ciosów w brzuch, szczękę, a na koniec w potylice, przez co upadł nieprzytomny.
Kiedy skała zniknęła, zza rogu wyjrzał chłopiec którego przed chwilą uratowała. Cały czas był lekko roztrzęsiony przez co jego głos był słaby.
-Dz-Dziękuje...- przełknął głośno ślinę, mocno ściskając telefon w dłoni.- J-jak się nazywasz?
-Yoso. -odpowiedziała krótko po czym wspomagając się ogniem weszła na dach najbliższego budynku.
Dzieciak stał jeszcze chwilę w uliczce oszołomiony. Dopiero po chwili odszedł, najprawdopodobniej kierując się do domu. Bohaterka odprowadziła go wzrokiem, aby mieć pewność, że teraz nikt go nie zaatakuje.
Kiedy wszedł do jednego z bloków, dziewczyna wróciła na górę własnego budynku. Zaczęła się zastanawiać, czy po jej akcji nie będzie „rozpoznawalna". Jak w starym miasteczku. Zasadniczo, miałam nadzieję, że tutaj nie będę musiała bohaterować...
Westchnęła i weszła do swojego pokoju ściągając płaszcz. W tym samym momencie usłyszała, jak otwierają się drzwi wejściowe. Szybko wrzuciła go do szafy i zbyt gwałtownie zamknęła drzwi, przez co po mieszkaniu rozległ się głośny huk.
Sekundę później w pokoju była jej mama, ze przestrachem sprawdzająca czy nic się nie stało.
-Jest ok, mamo... trzasnęłam tylko drzwiami...- powiedziała Amy przewracając oczami na jej reakcję .
Ta westchnęła tylko z ulgą i ponownie, dokładnie omiotła pokój wzrokiem.
-Nie strasz mnie tak więcej...
Dziewczyna tylko ponownie przewróciła oczami. Chwilę potem razem z mamą poszły do kuchni. Przy kolacji rozmawiała z rodzicami. Przez moment wydawało jej się, że jest jak przed przeprowadzką, że mogą wspólnie spędzać czas. Ale trwało to póki nie zadzwonił telefon jej taty.
-Wybaczcie, to z pracy.- powiedział wstając od stołu.
Momentalnie jej dobry nastrój wyparował.
-Nie jestem głodna. -powiedziała podnosząc się i zmierzając w stronę swojego pokoju.
Kiedyś, nie ważne kto by dzwonił, jej ojciec nie odebrałby telefonu. To była jedna z najważniejszych zasad. Kolacja była dla ich trójki (i czasami Emily). Zawsze na pierwszym miejscu u jej taty była rodzina.
Ale jak widać wystarczyła chwila, żeby praca stała się najważniejsza...- pomyślała dziewczyna wzdychając. Może przesadzam... Tak, tak na pewno jestem jeszcze trochę zła na rodziców przez przeprowadzkę... Mimo jej usilnych prób przekonania samej siebie, jakiś cichutki głoski w jej głowie mówił, że wszystko co się działo, już nie wróci.
Mocno za zamknęła powieki, starając się odpędzić natrętne myśli. Jedyne co teraz chciała to iść spać, żeby już nie myśleć o niczym. Umyła się i przebrała, po czym padła na łóżko.
Jedyna myśl jaka przeleciała jej przez głowę, przed zaśnięciem było to, czy teraz już wszystko się zmieni i zostanie zupełnie sama.
-----------------------------------------------------
Wybaczcie, że taki krótki rozdział, a do tego od dawna nic nie wstawiam. Mam urwanie głowy w szkole... Będę starała się robić co w mojej mocy żeby części pojawiały się częściej i były dłuższe. <3
CZYTASZ
Her superpower [ZAWIESZONE] ||Peter Parker
FanfictionW New Yorku pojawia się nowa bohaterka- Yoso. Nikt nie wie kim jest, skąd przyszła i czy na pewno chce pomagać ludziom. Ściąga to uwagę paru dość ważnych i wyjątkowych osób... Moja pierwsza książka więc proszę o wyrozumiałość. 😉 Okładka: XXXMoniXXX...