14 Niezła robota dziewczyno.

607 34 8
                                    

WAŻNE

Póki co proszę o nie spojlerowanie FFH. Przynajmniej do końca trwania ciszy spojlerowej.

A i  zapraszam do czytania 

-----------------------------------------------------

Amy stała na dachu czekając na dalszy rozwój akcji. Kilkoro uzbrojonych ludzi weszło do jednego mieszkania. Przykucnęła za skrzynką rozdzielczą, gotowa wkroczyć. Musiała mieć stuprocentową pewność, że dzieje się coś niedobrego. Mężczyźni wywarzyli drzwi. Weszli do domu. Byli nieźle zorganizowani, po ich ruchach można było poznać, że każdy wiedział co robi. Szybko przeszukali mieszkanie. Wyciągnęli przerażonego właściciela na środek. Przyłożyli mu lufę do czoła. Szef, zaczął coś do niego mówić. Niestety, bohaterka była za daleko, żeby słyszeć tą wymianę zdań. Jednak to co widziała, wystarczyło, żeby miała powód do reakcji. Cicho wspięła się po schodach przeciwpożarowych, wchodząc do pomieszczenia, obok miejsca "akcji". Wyszła z pokoju, trzymając się ściany, jednocześnie chcąc widzieć agresorów. Trzymając się cienia, czekała na odpowiedni moment, aby wkroczyć. Piątka ludzi stała obok przestraszonego mężczyzny. Do tego, trójka przeszukuje mieszkanie... - Amy oceniła sytuację, bezszelestnie przesuwając się bardziej w kierunku salonu, żeby uniknąć wykrycia. 

- Gdzie towar i pieniądze?  - warknął facet trzymający pistolet przy głowie bezradnego właściciela.

Pozostali czekali obok, jakby kompletnie nie interesowały ich, groźby ich przywódcy. Tak mogłoby się zdawać, ale wprawione oko bohaterki, widziało czujność. Byli gotowi w każdym momencie zaatakować, przez chociażby najmniejszy dźwięk. To trochę utrudnia sytuację...  Po raz kolejny, kawałek się przemieściła, niestety w tym samym momencie, jeden mężczyzna się odwrócił. Szybko padła za fotel, przez przypadek uderzając nogą w mały stolik. Momentalnie wszyscy wycelowali w niewinny mebel. Ja i moje jebane szczęście... zaklęła w myślach słysząc kroki. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, czując napływającą adrenalinę. Zaczynamy zabawę. Szybkim ruchem, kopnęła fotel, który uderzył nadchodzącą osobę, jednocześnie tracąc osłonę przed strzałami. Padły one, sekundę później, nie dając bohaterce na nawet chwilę zastanowienia. Z trudem omijała kule, które były wyjątkowo celne. Przeskoczyła, nad przewalonym meblem uderzając jednego z przeciwników. Wyrwała mu broń i uderzyła go jej cięższą stroną. Kiedy padł na ziemie, nie czekając rzuciła się na kolejnego. Po kolei powalała kolejnych, powoli przemieszczając się na środek pomieszczenia. Nie było to łatwe, zważając na ich umiejętności. Zostanie mi parę śladów... pomyślała kiedy, jeden mężczyzna kopnął ją w brzuch. Szybko jednak skończył nieprzytomny, pod ścianą. 

-Jeszcze krok, a odstrzelę mu łeb. - warknęła osoba przy właścicielu. Nie przestawał celować do niego, patrząc na bohaterkę. 

-Możemy to rozwiązać na spokojnie? - zapytała, ukradkiem znowu rozglądając się po salonie, szukając czegoś co mogłoby potencjalnie jej pomóc.

-Zabiorę po co przyszedłem, a później możecie sobie urządzić nawet herbatkę. Będę miał to w dupie. - zmierzył ją wzrokiem, łapiąc mocniej, aktualnego, zakładnika. 

-Spokojnie, bo ci żyłka pęknie. - powiedziała jednocześnie kierując kulę ognia, na przeciwnika. 

Poparzony w dłoń, z syknięciem wypuścił pistolet, który głośno upadł na ziemię. Yoso podbiegła do niego i kopnęła broń na drugi koniec pokoju, jednocześnie uderzając agresora. Mimo poparzenia, zablokował kolejny cios. Był zdecydowanie najlepszy z całej grupy, dlatego też nią dowodził. Walka była ciężka i Amy nie wiedziała czy by ją wygrała, gdyby nie to że mężczyzna potknął się o nogi, właściciela mieszkania, który od samego początku nie ruszył się choćby o milimetr. Bez wahania to wykorzystała, podcinając go i mocno uderzając w głowę. Padł tuż obok przerażonego mężczyzny. 

-Lepiej zniknij zanim się obudzą. - powiedziała do niego, jednocześnie zauważając wystającą kartkę z kieszeni dowódcy grupy. 

Kiedy ją wyjmowała, usłyszała tylko szybkie kroki i trzask drzwi. Chwilową ciszę przerwało szuranie metalu o podłogę. Bohaterka szybko się odwróciła w stronę dźwięku chowając kartkę i przyjmując pozycję gotowości. Odgłos wydał nóż, poruszony przez jednego z mężczyzn. Trochę się uspokoiła kiedy zobaczyła, że ciągle wszyscy są nieprzytomni. Niestety, skoro już się poruszają nie potrwa to długo. Jak najszybciej więc, opuściła mieszkanie wchodząc na dach budynku, skąd wszystko zauważyła. Stanęła na jego brzegu, ciągle mając oko, na powalonych facetów, w razie ich szybszego przebudzenia. Musiała być pewna, że właściciel domu, zdążył oddalić się na bezpieczną odległość. 

-Niezła robota dziewczyno. - usłyszała głos, na co od razu się do niego zwróciła, z palącymi się dłońmi. 

-Spokojnie. Nie atakuj przyjaciela. - w głosie Iron Mana, dało się słyszeć lekkie rozbawienie. 

Jej dłonie od razu przestały płonąć, ale nie przestawała być czujna. Czemu ktoś taki jak on, przyszedł tutaj i z nią rozmawiał? Dość podejrzliwie się mu przyjrzała.  

-Dobrze sobie z nimi poradziłaś. - powiedział patrząc w stronę bloku na przeciwko, gdzie leżeli jeszcze nieprzytomni mężczyźni.

-Czego ode mnie chcesz? - zapytała nie odwracając od niego wzroku.

-A muszę czegoś chcieć? Przyleciałem po prostu powitać nową obywatelkę, tego pięknego miasta. 

Szatynka po raz kolejny zmierzyła go wzrokiem. Obydwoje wiedzieli, że się jej nie przestraszy, ale na szczęście, żadne z nich o tym nie wspomniało. 

-Ok. Zainteresowała mnie kolejna osoba z ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Znasz może jedną? Taka nastolatka, przy której może robić się za gorąco. A i nazywa siebie Yoso. - przerwał ciszę,  podczas której wzajemnie, starali się dostrzec swoje wady. Wszytko, w razie ewentualnego pojedynku.

Dziewczyna przewróciła oczami na chwilę zapominając, że kaptur ukrywa jej twarz. - Możliwe. Możesz jej poszukać na drugim końcu miasta. 

Iron Man tylko westchnął i pokręcił głową. - Nie chce problemów młoda. Póki co pomagasz innym, ale nie wiem co będziesz robiła kiedyś. Nie wychylaj się, to nic się nie stanie. Dodatkowo, nie chcesz podpaść TARCZY. Uwierz na słowo. - zaraz po tym odleciał, w tylko sobie wiadomym kierunku, zostawiając ją samą, na dachu. 

Chwilę za nim patrzyła, po czym odwróciła się kierując się do domu. Chyba łatwiej było być jedyną bohaterką... Pomyślała, biegnąc po kolejnych blokach. Przeskakując nad jedną z uliczek między budynkami, usłyszała głośny śmiech i huk rozbijanej butelki. Na wszelki wypadek spojrzała w dół, ale jedyne co zobaczyła to mało trzeźwych facetów. Niezłą sobie imprezę urządzili. Uśmiechnęła się pod nosem, patrząc jak ledwo trzymając się na nogach, próbują tańczyć, mimo braku muzyki. Właśnie... Impreza...  

-KALEY! - krzyknęła, przypominając sobie o "zabawie", na której mieli być wszyscy. Jak najszybciej skierowała się do miejsca które wcześniej podała jej MJ. 

---------------------------------

A teraz mniej ważnie

Dobra, tu coś się dzieje, a nie jak ostatnio. Wiem, wiem, długo nic nie publikowałam... Może wraca mi wena? Albo zaczynam walczyć z leniem... Poczekamy zobaczymy. Mam nadzieje że się wam spodobało.  😊

Her superpower [ZAWIESZONE] ||Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz