Donghyuck leżał na ziemi, a jego ciężki oddech uderzał prosto w leśne poszycie.
Nic mu się nie stało. Podniósł głowę i ściągnął z niej ramiona, którymi się osłonił przed upadkiem.
Zobaczył przed sobą drzewo. Miał dużo szczęścia, kilka centymetrów dalej i uderzyłby w nie głową.
Podniósł się na kolana i usłyszał, szybko zbliżające się kroki. Z każdym oddechem były coraz bliżej. Wstał, żeby biec dalej. Jednak już po kilku krokach poczuł, że ktoś łapie go za nadgarstek. Bez odwracania się, próbował z całej siły wyrwać rękę, żeby móc dalej uciekać.
- Donghyuck, czekaj. To ja.
To był Mark. Donghyuck poczuł jak coś zaciska się na jego piesi utrudniając oddychanie. Gdy tylko usłyszał jego głos zaparł się stopami w ziemię i dalej próbował wyrwać rękę.
Jednak Mark złapał go za drugie ramię i obrócił w swoją stronę. Zanim Donghyuck zdążył cokolwiek zrobić, chłopak objął go ramionami i przyciągnął do swojej piersi.
- Głupku, mogłem ci połamać rękę. - Usłyszał nad swoją głową zmartwiony głos chłopaka.
Szloch wstrząsnął całym ciałem Donghyucka, a gorzkie łzy spływały i wsiąkały w koszulkę Marka.
Tak bardzo nienawidził siebie i świata, a tak bardzo chciałby móc nienawidzić Marka. Opad z sił, więc jedyne co mógł robić to uderzać pięścią z pierś Marka, bo druga ręka uwięziona była w dłoni chłopaka.
- Cii cii... - Szepnął przytulając jego głowę do siebie. - Jestem tutaj.
Donghyuck zacisnął zęby i użył ostatków siły, żeby odepchnąć od siebie chłopaka. Starszy jednak był silniejszy i po chwili szamotaniny, Mark potrząsnął Donghyuckiem trzymając go za ramiona.
- Lee Donghyuck! Uspokój się, bo powiem to raz i nie będę powtarzał!
Donghyuck zatrzymał się, wystraszony nagłym krzykiem Marka.
- Kocham cię Lee Donghyuck. Kocham cię i nie pozwolę ci odejść.
Chłopak stał oniemiały, a dookoła słychać był tylko lekki szum drzew. Patrzył na postać Marka oświetloną tylko przez nikłe światło księżyca. Chciałby teraz widzieć jego twarz.
- Przestań. - Poprosił chwytając się za pierś, bo poczuł jak jego serce przestaje bić.
- O nie. - Mark pokręcił głową, a Donghyuck czuł jak mocniej zaciska palce na jego ramionach. - Nie tym razem Hyuck. Już raz pozwoliłem ci wcisnąć sobie słowa w usta. Pozwoliłem ci mówić mi co czuję. Teraz ty posłuchasz mnie.
Donghyuck skulił się w sobie, czekając na to co ma mu do powiedzenia Mark, jednak chłopak wziął kilka głębszych oddechów i rozluźnił uścisk.
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? - Zapytał już łagodnie i wytarł wierzchem dłoni policzek chłopaka.
- Nigdy nie zapomnę. - Wyznał drżącym głosem.
- Ja też. - Donghyuck mógł usłyszeć jak chłopak się uśmiecha. - A później ty, zmusiłeś mnie, żebym powiedział, że to dla mnie nic nie znaczyło. - Uśmiech zamienił się w gorycz.- Wiesz jak długo nie mogłem sobie z tym poradzić?
- Dlaczego?
- Bo już wtedy cię kochałem Donghyuck. Nie wiedziałem tego wtedy, ale czułem to. Nadal przeraża mnie jak bardzo silne jest to uczucie, a ono każdego dnia rośnie. Boję się, że w końcu mnie ono zmiażdży. - Mark przysunął się bliżej niego.
CZYTASZ
Painless (MARKHYUCK)
Genç KurguMark miał nudne, normalne życie, a później poznał Donghyucka... Czyli Mark to pilny uczeń, który ma aspirację na zostanie lekarzem, ale na wolontariacie poznaje Donghyucka i jedyne słowo jakie przychodzi mu do głowy kiedy go widzi to "nietuzinkowy"...