3

7.4K 333 191
                                    

Staję przed salą 134. To właśnie tu będę spędzał ostatnie godziny po lekcjach przez następny miesiąc. Po prostu, kurwa, świetnie.

Wchodzę do klasy. Dziwne. Pusto. Dlaczego nie ma tu tego homofoba? Ale mnie to nie przeszkadza. Nie będę musiał patrzeć na jego (niewystarczająco) poobijaną mordę. Jeden plus w morzu minusów.

Idę w głąb sali i zajmuję miejsce na końcu w środkowym rzędzie, naprzeciwko biurka. Już się nudzę. Opieram głowę o rękę i przyglądam się sali.

Standardowe, żółte ściany. Sądząc po ich wyblakłym kolorze, nie były malowane już od dłuższego czasu. Niegdyś biała tablica jest pomazana głupimi rysunkami, obok których są zapisane jakieś słowa. Zdaje się, że po niemiecku. Ugh... Jak ktoś, z własnej woli, chce uczyć się niemieckiego? Brzmi okropnie twardo, a Niemcy są tacy głośni. Przenoszę wzrok na mapę Europy, gdzie ktoś pozaznaczał jakieś punkty. Najwięcej ich było, oczywiście, w Niemczech.

Nagle otwierają się drzwi, a ja podskakuję z zaskoczenia. Do środka wchodzi pan McClain z telefonem przy uchu. Tym razem nie otacza go wataha dziewcząt, dzięki czemu mogę mu się przyjrzeć. Pan Lance jest wysoki, nawet bardzo wysoki. Biała koszula opina subtelnie jego klatkę piersiową, pokazując zarys mięśni i rozjaśnia jego karnację. Mleczno-czekoladowa cera wyróżnia go wśród wszystkich osób w szkole. Pewnie jest Latynosem. Ciekawe, czy mieszkał na Kubie...

- Kończę dopiero za dwie godziny – odpowiada do telefonu. W rękach trzyma sporych rozmiarów stos kartek. - Tak, pamiętam. Skarbie, spokojnie, zdążę... Do zobaczenia – kończy z westchnieniem i odkłada wszystkie rzeczy na biurko. - Keith, tak?

Jego głos wlewa się do moich uszu niczym miód, dlatego przestaję oglądać jego ciało i patrzę mu w oczy. Piękne, błękitne jak ocean oczy, w których odbijają się gwiazdy. Co się ze mną dzieje...?

Kiwam głową.

- Czemu siedzisz tak daleko? - pyta, mrużąc oczy (ach, te oczy... Keith! Ogarnij się!) i świdruje mnie wzrokiem. - Chodź tu bliżej.

Przewracam oczami, kiedy pan Lance siada za biurkiem, i przesiadam się ławkę bliżej nauczyciela.

- Bliżej – powtarza, a ja znowu biorę swoje rzeczy i podchodzę do kolejnej ławki. - Bliżej – nawet nie udaje mi się usiąść. Po dłuższej kłótni, w końcu siadam zrezygnowany w pierwszej ławce, czyli na wprost nauczyciela. Kolejny minus.

Kurwa mać. Ile tego jeszcze?

- Więc Keith. Jako że brakuje mi godzin i muszę zostawać w tej klasie co najmniej godzinę po lekcjach, a ty narozrabiałeś, to może chcesz mi o tym opowiedzieć? - mówi, zręcznie skacząc palcami po klawiaturze i nie odrywając wzroku od monitora.

Patrzę na niego ze zdziwieniem. Czy to jakiś żart? Czy jestem w ukrytej kamerze, czy nauczyciele rzeczywiście interesują się uczniami? Jednakże nie mam zamiaru opowiadać jakiemuś nowo poznanemu gościowi, za co tu siedzę.

- Wątpię, że chciałby pan to usłyszeć. Nie jest to jakieś specjalne osiągnięcie. W końcu musi pan mnie na dodatek niańczyć.

Odwracam głowę w momencie, kiedy McClain zerka w moją stronę.

- Do niczego cię nie zmuszam, Keith – odpowiada, uśmiechając się pod nosem. - Nie chcę, żebyś czuł się tu niekomfortowo. Jestem nauczycielem, ale jestem też człowiekiem, więc możesz mi ufać.

- Na razie podziękuję.

Pan Lance kiwa głową i wraca do pracy, a ja zajmuję się książką, którą poleciła mi Pidge. Dała mi czas do poniedziałku na jej przeczytanie, a z krasnalem lepiej nie zadzierać, dlatego muszę się spieszyć.

Gdy McClain na chwilę odciąga się od komputera i wyciąga się na krześle, trzaskając kręgosłupem, czuję na sobie jego badawczy wzrok, przez co nie mogę się skupić. Mam wrażenie, że chce o coś zapytać, ale przeszkadza mu dzwonek, oznajmiający koniec lekcji.

- Do widzenia, panie McClain – kiwam głową i szybko przewieszam torbę przez ramię, ciesząc się, że jest już po dzisiejszej karze. - Miłego weekendu.

- Do widzenia – odpowiada, a ja wciąż czuję, że jego spojrzenie okupuje moje plecy, dopóki nie znikam za zakrętem.

Tylko dlaczego jestem dziwnie smutny na myśl, że nauczyciel został w klasie, a ja od niego odchodzę?

.

.

.

Keith, co się z tobą dzieje?

Hej, Liski!

Oto kolejna część historii o naszym Keithie i jego stosunku do swojej kary. Postanowiłam, że następne rozdziały będę wrzucać dwa razy w tygodniu. To powinno się udać. W ten sposób będę miała czas na pisanie i nie będę czuła zbyt dużej presji. Mam nadzieję, że takie rozwiązanie wam odpowiada.

Tymczasem! Kitsune ^.^

PS. Wszystkim paniom życzę szczęśliwego Dnia Kobiet <3

Niegrzeczny UczeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz