Znowu idę do sali 134. Cóż... Jeśli to co robię, można nazwać chodzeniem. Moje nogi są tak ciężkie, że ledwo udaje mi się je podnieść, a co dopiero przestawić dalej. Policzek wciąż pulsuje bólem, ale na szczęście nie ma już na nim czerwonego śladu po piłce.
Kiedy dochodzę do drzwi, jestem tak zmęczony, że nawet się nie stresuję. Otwieram je i widzę Lance'a, który już zaczął pracować. Delikatny uśmiech wkrada mi się na usta. Zamykam drzwi i idę do swojej ławki.
- Hola – kładę torbę na ziemi i siadam, dyskretnie przyglądając się reakcji nauczyciela hiszpańskiego.
- Hola – odpowiada po chwili. Kiedy już myślę, że ta cała ta nocna nauka poszła się... no, Latynos gwałtownie podnosi głowę i patrzy na mnie ze zdziwieniem. - Od kiedy uczysz się hiszpańskiego, Keith?
Widocznie jedno proste słowo w obcym języku potrafi zdziałać cuda. Twarz Lance'a rozpromienia się, a na jego usta wpływa szeroki uśmiech, co sprawia, że miękną mi kolana. Nerwowo przeczesuję włosy, mając nadzieję, że nie widzi, jak bardzo trzęsą mi się ręce.
- Widać coś zapamiętałem po tych wczorajszych sprawdzianach.
Ta, jasne. Gówno prawda. To był najszybszy kurs językowy, jaki kiedykolwiek przeżyłem. Ale patrząc na to, jak się dzisiaj trzymam... To raczej był to najszybszy kurs, po jakim mam ochotę zapaść w sen zimowy.
- Najwyraźniej – mówi z promiennym uśmiechem, a ja uważam, że watro było zarwać nockę dla takiego widoku. Jego wzrok pada na fioletowe cienie pod moimi oczami i momentalnie w błękitnych oczach widzę troskę. - Chyba źle dzisiaj spałeś.
- Co? - odpowiadam po chwili i otwieram nieświadomie zamknięte oczy. To miłe, że, nawet gdy je zamknę, mam jego obraz przed oczami. - Tak, dzisiaj wyjątkowo nie mogłem zasnąć.
- Musisz dzisiaj położyć się wcześniej albo, jeśli chcesz, możesz przespać się trochę tutaj. Nic nie wzmacnia ucznia, jak porządne czterdzieści pięć minut snu – śmieje się cicho i rozciąga na krześle, jakby sam chciał się teraz przespać. Spogląda na mnie teraz z pytającym wzrokiem i konspiracyjnym uśmieszkiem.
- Podziękuję. Dotrzymam panu towarzystwa.
- Mówiłem ci już. Lance – patrzy na mnie wyczekująco, a ja muszę się na to słabo roześmiać.
- Dobrze... Lance.
Mężczyzna wraca do pracy, a ja wyjmuję książkę i mam zamiar czytać. Mam zamiar, bo gdy Lance wstaje i podchodzi do tablicy, aby napisać jakieś wyrażenia, nie mogę oprzeć się pokusie spojrzenia na jego tyłek. I tak jak myślałem, jest idealny. Chyba jeszcze nigdy takiego nie widziałem, nawet u dziewczyn. Gdyby mój telefon się nie rozładował (Cholerna złośliwość rzeczy martwych! Dlaczego świat się nade mną znęca?!), całą galerię zajmowałby ten jeden obraz: tyłek Lanca.
Podpieram ręką głowę i zamykam oczy, cały czas mając przed oczami ten piękny widok. Wzdycham, rozmyślając o tym, co mógłbym robić, gdybym był w tym samym wieku, co szatyn. Czuję, jak podnoszą mi się kąciki ust i pozwalam sobie odpłynąć w krainę marzeń.
Zanim jednak całkowicie odpływam, słyszę cichy chichot. Najbardziej uroczy dźwięk we wszechświecie...
*
Zasnąłem w towarzystwie jego śmiechu (a przynajmniej tak mi się wydaje, byłem wtedy nieprzytomny), a budząc się widzę jego tyłek. Znowu przeklinam świat za rozładowaną baterię, ale po chwili dziękuję mu, za taki widok już drugi raz tego dnia. Uśmiecham się i czuję, że policzki robią mi się trochę bardziej czerwone.
CZYTASZ
Niegrzeczny Uczeń
FanfictionHistoria na podstawie one-shota Vivimortii, "Odsiadka w kozie". Keith znowu narozrabiał i trafia do kozy. Ale co się stanie, gdy okaże się, że pilnuje go najprzystojniejszy nauczyciel w szkole...? *Hej wszystkim! To jest mój pierwszy raz z pisaniem...