- Napisz, jak będziesz chciał wracać, jasne?
- Tak, tak, tato... – przewracam oczami na Shiro. - Dam ci znać, jak będę chciał wracać. A teraz już jedź! - macham na niego ręką i odwracam się w stronę drzwi do dużego białego domu Lance'a. Słyszę za sobą cichy śmiech, a zaraz po tym czarne auto odjeżdża, zostawiając mnie samego.
Biorę głęboki wdech i sprawdzam godzinę na telefonie. 17:57. Dobra, jestem na czas. Nie żebym co chwila sprawdzał telefon w trakcie drogi i pospieszał mojego kochanego szofera. I tak oto tu jestem. Sam. Pod domem mojego chłopaka.
Mojego chłopaka.
Uśmiecham się do siebie pod nosem i próbuję się uspokoić. Przecież to tylko zwykłe spotkanie, a nie jakaś randka, prawda? Nigdzie nie wychodzimy. Będziemy u niego w domu. Tylko we dwoje. Ja i on.
Dobra, nie mogę się uspokoić.
Poprawiam sobie włosy i sprawdzam, czy wszystko w moim stroju jest perfekcyjne. Gładki, czarny podkoszulek. Czarna skórzana kurtka. Ciemnoniebieskie jeansy. No dobra. Lepiej nie będzie.
Podchodzę do drzwi, w międzyczasie chcąc opanować drżenie dłoni (co prawie mi się udaje, ale jednak nie do końca, bo wciąż trzęsą się jak cholera!). Biorę ostatni głęboki wdech i naciskam dzwonek do domu.
Nie mija kilka sekund, a przede mną pojawia się uśmiechnięty szatyn. Jeśli ktoś popatrzyłby na nas z boku, zobaczyłby, jak duża różnica między nami istnieje. I nie mówię tu o wieku. Lance ubrany jest w jasnoniebieską jeansową koszulę, błękitne spodnie i białe skarpetki, co tylko dodaje mu uroku. Wszystko dopełnia cienki, czarny rzemyk z białym kamieniem zawieszony na jego szyi. To moje kompletne przeciwieństwo. Podziwiam tę piękną (inną niż ja) osobę stojącą naprzeciwko mnie i uśmiecham się do niej jak głupi.
- Hej. Jesteś w końcu - mówi tym swoim ciepłym głosem, a mnie od razu miękną kolana.
- Hej. Oczywiście, że jestem. - odpowiadam słabo i zaraz czuję zażenowanie całą tą sytuacją. Mam wrażenie, że zachowujemy się jak dwie gówniary. No ale co zrobisz...
- Chodź, zapraszam – odsuwa się, przepuszczając mnie w drzwiach, a gdy przechodzę obok niego, czuję lekką woń jego wody kolońskiej– mojego ulubionego zapachu.
Zdejmuję buty i wchodzimy do dużego salonu. Nie spodziewałem się, że mimo mieszkającej u niego wcześniej dziewczyny, pokój będzie miał tak męski wygląd, a mimo to byłby tak przytulny. Ciemna, drewniana podłoga, drewniane panele do połowy beżowych ścian, ciężkie, granatowe zasłony w dużych oknach, przez które wpadają ciepłe promienie zachodzącego słońca. Na lewo od wejścia stoi jasny, kamienny kominek, nad którym wisi telewizor. Na przeciwko niego są jasna kanapa przykryta kocem w czarno-czerwoną kratę i takimi samymi poduszkami przy podłokietnikach oraz fotele do kompletu. Na podłodze pasujący do ozdób dywan. Wszystko dopełniają kolorowe zdjęcia Lance'a i prawdopodobnie jego rodziny.
Gdy rozglądam się po pokoju, prawie podskakuję, bo jakaś mała szara kulka znienacka zaczęła ocierać się o moją kostkę. Moja reakcja powoduje cichy chichot mężczyzny za mną, dlatego gromię go wzrokiem, co tylko wywołuje jego głośniejszy śmiech.
- Keith, poznaj moją małą współlokatorkę, Blue. - wskazuje na kotka, na co ta głośno miauczy.
- H-hej, Blue... - schylam się z wahaniem, aby pogłaskać zwierzaka, ale nie potrafię się przełamać, żeby jej dotknąć.
- Gatito, boisz się kotów? - niebieskooki podchodzi do mnie i obejmuje jedną ręką od tyłu.
- Nie! – odpowiadam szybko, zbyt szybko. - Może...? - wzdycham zmęczony. - Nigdy nie miałem żadnego zwierzaka, więc nie wiem jak się z nimi obchodzić. Wiem, że to głupie...
CZYTASZ
Niegrzeczny Uczeń
FanfictionHistoria na podstawie one-shota Vivimortii, "Odsiadka w kozie". Keith znowu narozrabiał i trafia do kozy. Ale co się stanie, gdy okaże się, że pilnuje go najprzystojniejszy nauczyciel w szkole...? *Hej wszystkim! To jest mój pierwszy raz z pisaniem...