Lekcje mijają, a ja staram się nie zasnąć na żadnej z nich. Dobrze, że nie ma dzisiaj żadnych sprawdzianów ani kartkówek, bo nie przeczytałbym ani jednego słowa. Wzrok raczej nie zamierza ze mną współpracować.
Na francuskim chyba przysypiam, bo budzi mnie dzwonek na przerwę. Mrugam kilka razy, aby skupić wzrok i widzę przed sobą zmartwioną twarz mojej przyjaciółki. Uśmiecha się delikatnie, ale z przekąsem, widząc, że udaje mi się połączyć z tą rzeczywistością. Ugh... Za dużo lekcji z profesorem Slavem.
Wychodzę z Pidge na korytarz i przypominam sobie, że zostawiłem torbę w klasie. Kurde... Naprawdę jestem dzisiaj nieprzytomny. Wracam po nią i dołączam do krasnala. Dochodzę do niej i... znowu dzwoni dzwonek. Teraz w-f.
- Czy nie mogę mieć chociaż chwili spokoju? - pytam zdenerwowany, nawet nie wiem na co. Pewnie ma mojego cholernego pecha. - Czy ta placówka edukacyjna chce ze mnie wycisnąć resztki życia?
Tak teraz o tym myśląc, to ja chciałem iść do szkoły. Shiro pozwolił mi zostać w domu i odespać, ale ja postanowiłem tu przyjść. Tylko po co? Żeby zobaczyć się z Lance'em? Cóż... Tak. Właśnie po to uczyłem się pół nocy. Żeby mu zaimponować. To było głupie. Ale mam nadzieję, że warte worów pod moimi oczami.
- Było spać – Pidge odpowiada z podłym uśmieszkiem. Patrzę na nią z chęcią uduszenia, a ona, widząc mord w moich oczach, tylko zaczyna się śmiać.
- Bardzo śmieszne... - odpowiadam i szybko idę się przebrać. Mam nadzieją, że rozbudzę się trochę, ćwicząc. Za plecami wciąż słyszę cichy chichot, przez co kącik moich ust sam się podnosi. Jestem idiotą. Po prostu idiotą. Dlaczego uśmiecham się z takiego powodu? Muszę być już naprawdę zmarnowany.
Z szatni wychodzę ostatni, przez co trener każe mi zrobić kilka ćwiczeń. Niby nic, ale dla zmęczonego siedzeniem do trzeciej ciała są to istne tortury. Kiedy kończę i zaczynamy wybierać drużyny, drzwi sali otwierają się i na halę wchodzi jakiś nauczyciel. Serce zaczyna bić mi szybciej i nie czuję już znużenia.
Nie. Poprawka. To nie jest jakiś nauczyciel.
To jest Lance.
Momentalnie ogarnia mnie wstyd, że mężczyzna może zobaczyć mnie w zbyt dużym stroju od w-fu i przeklinam siebie z przeszłości, że nie wziąłem mojego rozmiaru. Myślałem, że tak będę wyglądał bardziej stylowo, ale (jak zwykle) okazało się, że jestem dla tych ubrań wieszakiem. Kurwa, świetnie.
Lance już zamierza wyjść, a ja w duchu dziękuję wszechświatowi, że nie zostałem zauważony. Kiedy uważam, że mogę już odetchnąć z ulgą, szatyn nagle odwraca się w moją stronę i patrzy prosto na mnie. Jakby wiedział, że stoję w tym miejscu, jeszcze zanim wkroczył na salę. Uśmiecha się i macha do mnie niewinnie, jakbyśmy byli dobrymi kumplami, a ja czuję gorąco, rozlewające się od szyi po czubki uszu.
Uśmiecham się słabo, szybko mu odmachuję i uciekam szybko z jego pola widzenia, chcąc schować się za członkami mojej drużyny. Zaczynając biec, zastanawiam się czy zauważył moją czerwoną twarz. Odwracam się i rzucam na niego okiem. Ciągle tam stoi, patrząc się na mnie z uśmiechem.
Wzdycham, zatrzymując się, i tym razem macham do niego z szerokim uśmiechem. Lance rozpromienia się jeszcze bardziej, chociaż myślałem, że to jest już niemożliwe. Żywo odmachuje i z uroczym śmiechem odwraca się w kierunku drzwi.
Czy ja właśnie pomyślałem, że śmiech Latynosa jest uroczy?
Przez resztę lekcji myślę, co ten uśmiech właściwie znaczył. W pewnym momencie jestem tak zamyślony, że (nie skupiony na grze) dostaję piłką od kosza w twarz. Aua... Muszę usiąść na ławce i tam spędzam resztę lekcji. W tym czasie znowu dopada mnie zmęczenie.
Mimo to cieszę się, że mogłem zobaczyć Lance'a wcześniej, a nie dopiero za dwie godziny. Ten dzień jest coraz lepszy.
.
.
.
Śmiech Lance'a rzeczywiście jest uroczy!
Hej, Liski!
Dzisiejszy rozdział miał w ogóle nie powstać. Wpadłam na niego na w-fie i zaczęłam się zastanawiać czy Keith mógłby mieć przypał na jakiejś lekcji, więc ta część to typowy spontan. Dlatego też jest taki krótki. Grunt, że nasza niczego jeszcze nieświadoma para spotkała się i oboje się z tego ucieszyli.
Tymczasem! Kitsune ^.^
CZYTASZ
Niegrzeczny Uczeń
FanfictionHistoria na podstawie one-shota Vivimortii, "Odsiadka w kozie". Keith znowu narozrabiał i trafia do kozy. Ale co się stanie, gdy okaże się, że pilnuje go najprzystojniejszy nauczyciel w szkole...? *Hej wszystkim! To jest mój pierwszy raz z pisaniem...