ROZDZIAŁ XXXIV ( Duchy Emmy)

165 6 70
                                    

Wysiadam właśnie z taksówki. Strasznie pochłonęły mnie myśli, gdy zauważyłam zdjęcie małego jeża na portalu społecznościowym. Z jednej strony słodki, ale skoro jeże rodzą, a nie składają jajka... To jak musi boleć urodzenie takiej kolczastej kulki? ! Ała! Zresztą mało zwierząt  odczuwa przyjemność z prokreacji. Tak, używam takiego słowa. Na przykład takie koty. Mają przerąbane, bo penis kota jest pokryty łuskami, które podrażniają wejście do pochwy kocicy dając w ten sposób znak, że chcą ja zapłodnić. Czy jakoś tak. 
Zapukałam do drzwi i bez czekania na odpowiedź weszłam. Na kanapie leżał Rin, a na jego brzuchu spał Simon. Mój kolega tak bardzo wydoroślał przez te cztery lata. Jest wspaniałym ojcem i cudownym mężem, a przynajmniej tak słyszałam. Jednak ja wiem jak trudno było mu rzucić swoje beztroskie życie.  Podchodzę bliżej i widzę jak mała Emma siedzi przy telewizorze, je płatki  śniadaniowe i ogląda bajki.
Muszę się nią zająć, a doskonale wiem, że nie jestem do tego odpowiednią osobą. Dużo przeklinam, jestem wredna i mam mało cierpliwości, lecz mimo tego nie byłabym wstanie oddać tą małą istotkę komuś innemu.
- Wiesz, że ten kotek chce zjeść smerfa? - mówi nagle dziewczynka. Chcę jej odpowiedzieć, ale ona kontynuuje. - Tak. Gargamel też chcę je ugotować.
Stoję tak chwilę i nie wiem z kim rozmawia. Pamiętam, że Matt w młodości widział duchy, ale ja nie jestem z nim spokrewniona. Poza tym... chyba by mi powiedział jakby coś zauważył? Czuję się tak strasznie nieswojo. Przerażona tym co widzę witam się z nią.
- Hej maleńka.
- Ciocia Róża! - krzyczy i rzuca się mi w objęcia - Już myślałam, że mnie zostawiłaś.
- Nigdy cię nie zostawię. Jesteś moim skarbem. - podnoszę ja i patrzę na Rina, który się obudził i sprawdza czy jego pociecha też, ale na szczęście kima dalej. - Hej. Przepraszam.
- Nie ma za co. Świetnie się bawiliśmy z Sówka. Przynajmniej na chwilę Simon bym spokojny, a my mogliśmy zająć się sobą.
- A gdzie Roxel?
- Poszła na zakupy. Zaraz powinna wrócić. Zjemy razem?
- Jak macie serek waniliowy. - śmieje się, bo wciąż mam w głowie akcje z Żniwiarzem.

- O ile Żabcia nie zjadła to powinien być. - śmieje się, a po chwili dodaje - Moment! Ty nigdy nie przepadałaś za serkami waniliowymi! 

- Ale tak jakoś mam na niego ochotę. Może do tego smaku musiałam dorosnąć?

- Do serka dorasta się w wieku 4 lat, a nie 24. I sądzę, że jesteś w ciąży.  - mówi kładąc Simona delikatnie na kanapie i obkładając go poduszkami. - Roxel tez tak miała. Zachcianki. Mdłości...

- A ty myślałeś, że to bub. - chichocze pod nosem.

- Będziesz mi to do końca życia wypominać, co? 

- Oczywiście. - odpowiadam i kieruję się za nim do kuchni - Poza tym nie mogę być w ciąży. Stosuje plastry. 

- Taaa. A my to jelitem zwierzęcym się zabezpieczaliśmy.  - wcale bym się nie zdziwiła. Safe przecież kupił sobie ostatnio kilka. Takie hobby na starość. - Nie zawsze działa Piękna. 

- No dobrze.  - spoglądam na mała, która w między czasie uciekła ode mnie dokończyć bajkę - Powiedz mi... czy zaobserwowałeś u niej coś dziwnego? - Powiedz, że nie.. powiedz, że nie... Nie chce mieć medium w domu. Ja umrę na zawał. Co prawda grałam w halloween w przywoływanie ducha dziadka Roxel. No, ale przecież okazało się, że to Zwyrol... Co jeśli sobie nie poradzę? I będę musiała ją oddać do jakiegoś psychiatryka? Stanie się jak jej matka i za to wszystko mnie zabiję?!

- Emma widzi duchy. - mówi spokojnie Rin - chyba poznał po mojej minie, że wolałam nie wiedzieć tego faktu - Spokojnie. Nie musisz się niczego bać. To nie takie straszne jak się wydaję. 

- A ty to skąd wiesz?

- Sam je widzę od zawsze.  - NO teraz to mnie w ryło w podłogę! Myślałam, że znałam go jak własnego brata... Złe określenie, bo Etan był tajemniczy... Myślałam, że znam go go jak własną kieszeń... też złe... Że znam go dobrze! A on mi teraz mówi, że przez całe, życie mogłam pogadać z nim o duchach.. o Etanie!!! - Żartuję. - śmieję się ze mnie - Ale podobno Sam je widzi.  Dlatego się do ciebie nie zbliż i jesteś tylko znajomą, a nie na przykład koleżanką.

- Nie rozumiem. 

- Czy to nie oczywiste? Etan za tobą łazi. - zaraz to ja będę potrzebowała przeszczepu serca, bo mi wyskoczy! Nienawidzę duchów! Tak strasznie mnie przerażają. Nie raz śniło mi się , że duszą mnie kocem albo próbują zabić w jakiś inny dziwny sposób. Ciekawe czy się na mnie uwzięły czy to takie ich po prostu hobby.

* * * 

Stoję przed drzwiami swojego mieszkanie, a po mojej głowie kolebią się dwie myśli.  Pierwsza jest taka jak ja sobie poradzę z wychowaniem Emmy medium. Z kim ona rozmawia? I czy Sam mi pomoże rozwiać te zagadki? A druga jest bardziej paradoksalna niż się może wydawać. Po cholerę ludzie w domkach jednorodzinnych zamykają drzwi na cztery spusty skoro  moją wielkie okna obok, przez które złodziej kanapę mógłby wynieść. Poza tym... serio? Nie ma cie osiem godzin, bo pracujesz i nawet jakby złodziej byłby porządny i sumienny otwierając wszystkie zamki to ile by mu to zajęło? Maks godzinę. Czyli przez siedem godzin ma czas by splądrować twoje mieszkanie. 

W końcu udaje mi się otworzyć drzwi i słyszę tylko za sobą"wow".  Sówka wbiega do mieszkania i jak opętana bada każdy kąt. "Opętana". Mam nadzieję, że nie. 

* * *

Dzisiaj krótko, bo nie mam weny.. :( Mam zamiar zakończyć tą serię w miarę szybko i zacząć pisać np. ze strony Emmy, bo Tris mi się już znudziła. XD

GOOD RICH but still BITCHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz