ROZDZIAŁ XXXV ( Złe wieści )

147 9 10
                                    

W związku z tym, że odziedziczyłam spadek po rodzicach postanowiłam na razie nie pracować i całą swoją uwagę skupić na małej Emmie, która miała już 5 lat. Powinnam już zacząć zastanawiać się do jakiej szkoły ją wysłać.  Ile korepetycji jej dać? Skrzypce, pianino, boks, japoński, hiszpański i niemiecki, bo Roxel mówi, że język wroga trzeba znać. Ma jakieś korzenie polskie i nienawidzi tej narodowości. Nie rozumiem tego, ale wolę się nie wtrącać. A z tymi korkami to żartuję. Jeśli będzie chciała to załatwię jej oczywiście... ale jak na razie niech się cieszy dzieciństwem i tak jak na małe dziecko przeżyła zbyt wiele. 

- Ciociu - skomle mała - A mogę spać z glizdą?

- Oczywiście. - odpowiadam bez zastanowienia, a potem patrze jak mała odbiega w dal i wywraca się o końcówkę glizdy. Nie płacze jednak. Silna z niej kobietka.

Musze kupić większe mieszkanie, bo Emma nie ma swojego pokoju, a na kanapie spać nie będzie. Zastanawiam się czy ktoś pod nami mieszka. Mogłabym wykupić mieszkanie na dole i dobudować schody. Ciekawe czy tak się da? Oby. Bo jakoś mi się nie marzy przeprowadzka.

Słysze jak ktoś wchodzi do domu. To Shem. Wrócił właśnie z pracy. Chociaż jakoś późno jak na niego. Biorę łyk kawę i odwracam się do niego. Nie jest sam. Towarzyszy mu Rayan.

- Co się stało? - pytam, a Zwyrol siada na przeciwko mnie i przeciera sobie twarz rękami.

- Nie żyją. - odpowiada krótko Rayan po czym kładzie się na kanapie - Wybacz za najście, ale twój chłopak powiedział, że nie zostawi mnie w takim stanie.

- Bardzo dobrze zrobił. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Ma miękkie serce. Wstałam z krzesła i poszłam do Smerfa. - Chcesz coś mocnego? 

- Z chęcią. - wiedzę jego zgaszone oczy. Niczym nie przypominają tych z wyścigu. Właśnie! Może to poprawi mu humor.

- A może najpierw trochę się pościgamy? - uśmiecham się do niego - Wiem, że lubisz to robić. Trochę zapomnienia.  

- Zgoda, ale tym razem nie świruj. 

- Zgoda.  - mówię i podaję mu rękę pomagając wstać. Shem nie był zachwycony tym pomysłem, ale ze względu na okoliczności musiał ustąpić. 

* * * *

Stoimy przy drzwiach i już chcemy wyjść, gdy Emma ciągnie mnie za rękaw, a potem wskazuję palcem  gdzieś w głąb pokoju. 

- Co się stało maleńka? - pytam pewnie, bo jeśli ja nie będę odważna to mała tym bardziej.

- Tam stoi jakiś pan i pani. Są smutni. - szepcze dziewczynka nie spoglądając nawet na mnie

- Czy czegoś chcą? - pytam starając się nie oszaleć 

- Nie wiem. - mówi sówka ściskając coraz mocniej mój rękaw 

- Może ich zapytamy? - W sumie jakoś mi się nie marzy podchodzić tam, ale chce ją jakoś uspokoić, a ja kompletnie nie wiem co robić. Porozmawianie jest dla mnie najsensowniejsze. W końcu ja nie widząc Etana z nim rozmawiałam. W gruncie rzeczy to był monolog do samej siebie, ale cóż...

Emma powoli dreptała w kierunku rogu pokoju ciągnąc mnie z całej siły. Dlaczego się tak bała skoro z Etanem rozmawia normalnie? Może są zakrwawieni? Albo po prostu boi się nowych osób.  Nie mam pojęcia. Jedno jest pewne. JA mam gacie do wymiany. 

Docieramy w końcu do końca pokoju, a Rayan i Shem patrzą się na nas i nie wiedzą o co chodzi. Jest grobowa cisza, gdy w końcu pytam: 

- Czego chcecie? Straszycie mi dziecko. -"I mnie."  dodałam w głowie.

- Mówią, że są rodzicami Rayana... - szepcze dziewczynka - Byli do tej pory przy Kevinie, ale słyszeli o pomyłce. Przyszli zobaczyć swojego prawdziwego syna i powiedzieć mu... że będą na niego czekać. Żeby się nie martwił.

Popatrzyłam na Emmę i wzięłam ją na ręce. Sama nie wiem czy dlatego, że ja się bałam czy z troski. Małą natychmiast schowała główkę w moich ramionach, lekko się trzęsąc.  Popatrzyłam na Smerfa, którego oczy były w tej chwili większe od Sówki i zaszklone. W mojej głowie były tylko dwie myśli: Czy duchy odeszły?  Bo miałam taką cichą nadzieję. I oczywiście: Już sobie nie pojeżdżę, bo po takich słowach szybka jazda jest raczej nie wskazana. 

- Rayan. W porządku? - Po tych słowach nogi załamały się pod nim, a on sam zaczął przeraźliwie wyć. Zasłonił twarz rękami i cały dygotał. Postawiłam Emmę blisko Zwyrola i poszłam go przytulić. Tak wiem. Nie w moim stylu, ale moje serce naprawdę mięknie gdy facet płacze. - Będzie dobrze. - Ściskam go z całych sił, a on pokrywa moje ramię glutami.  

Gdy przeżywasz taką historię zdajesz sobie sprawę, że na świecie jest tyle samo dobra co zła. Rayan żył  szczęśliwie przez około 20 lat, a Kevin miał ciężkie życie... i gdyby nie ja... nic by się nie zmieniło... jednemu pomogłam... drugiemu zaszkodziłam. I nic nie mogę na to poradzić. 

* * *  

Leże na kanapie i oglądam film dla dzieci z Emma. Strasznie źle się czuję. Zastanawiam się czy przypadkiem się nie zaraziłam. Ale od kogo? Może od Kejli? Podobno ją co wieczór rozbiera... tylko że nie choroba. Taki sucharek w głowie. 

- Dzień dobry kochanie. - wita się ze mną Zwyroluś kładąc zakupy na blacie w kuchni. Wstaje leniwie i idę do niego. - Jak się czujesz?

- Strasznie mi nie dobrze. - wtulam się w mojego kościotrupa, a on odwraca się do mnie z jakimś pudełeczkiem i uśmiecha się do mnie nie śmiało.

- Rin powiedział bym to kupił. - Przyglądam się bardziej i okazuję się, że to test ciążowy.  Robie oburzoną minę i gdy już mam ochotę się pokłócić przypominam sobie, że okres mi się spóźnia... Biorę, więc tylko pudełeczko i dreptam w ciszy do toalety.

* * *

Wychodzę z toalety... i sama nie wiem jak się czuję. To był mój pierwszy test ciążowy... pozytywny. Zawsze mi się udawało... a ty taki klops. Co mam zrobić skoro nawet Sówka jest wyzwaniem? Jak ja wytrzymam poród? Małe dziecko?

To wszystko przeraża mnie bardziej niż duchy. 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 14, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

GOOD RICH but still BITCHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz