Rozdział 16

62 3 1
                                    


Po wygranym meczu z Kanadą, siatkarze byli w wystarczająco dobrych nastrojach, by zrobić małą rozróbę w hotelu. Nie była ona jednak zbyt duża i skończyło się tylko na jednej rozbitej lampie.

Co innego miało nastąpić następnego dnia kiedy to Polska, rzutem na taśmę, wygrała z Francją, choć przed spotkaniem większość stawiała na szybkie trzy sety dla Francuzów. Dlatego też kiedy Polakom cudem udało się wygrać trzecią partię i przedłużyć rozgrywkę, na parkiecie zapanowała euforia. Po drugiej stronie siatki, przeciwnicy zaczęli się naprawdę denerwować, a siedzący na trybunach kibice Trójkolorowych, obgryzali ze strachu paznokcie, zastanawiając się co ich podkusiło by w żartach domagać się od Antigi wpuszczenia rezerwowych.

A teraz ci rezerwowi „lali" ich drużynę.

W momencie w którym na parkiet spadła ostatnia piłka, wśród reprezentantów Polski zapanowała niesamowita radość. Udało im się, naprawdę im się udało, pokazali wszystkim niedowiarkom, że potrafią grać, że ta drużyna może dokonać w teorii niemożliwego.

Po meczu Zośka najpierw została wyściskana przez wszystkich zawodników, a potem wciągnięto ją do wesołego kółeczka szczęścia. Dopiero gdy już zmęczeni siatkarze ją wypuścili, mogła na spokojnie uzupełnić dokumentację.

Gdy stała obok band, kątem oka zauważyła, że ktoś się do niej zbliża i chyba ma zamiar ją przestraszyć.

– Nawet nie próbuj, Rouzier – powiedziała, nie odrywając wzroku od papierów.

– Zniszczyłaś cały element niespodzianki – żachną się siatkarz. – Ale i tak cię uwielbiam! – krzyknął, mocno przytulając Zośkę.

– Jak też... się za tobą... stęskniłam – wycharczał kierowniczka. – Zaraz połamiesz mi żebra.

Antonin posłusznie odstawił ją na ziemię, ale nadal uśmiechał się opętańczo.

– Co u ciebie? Jak śledztwa? Co tu robisz? Polska reprezentacja jest tak samo dziwna jak nasza? Wyciągałaś już kogoś z przewodu wentylacyjnego? – Rouzier zadawał pytania z prędkością karabinu maszynowego. – Co u Marka?

– Mój mąż nie żyje od trzech lat – odpowiedziała spokojnie Zosia.

Mężczyzna zamrugał szybko, przyswajając tę informację po czym wykrzywił się przepraszająco.

– Przepraszam... nie wiedziałem – wydukał.

– Skąd miałeś wiedzieć. – Zosia machnęła lekceważąco ręką.

– To... Pracujesz w sztabie Polaków, tak? – Na jego twarzy znów wykwitł ogromny uśmiech.

– Owszem.

– To dlaczego jeszcze nie widziałem cię w hotelu?

– Bo jesteś ślepy, Rouzier – odpowiedziała rezolutnie po czym wróciła do przeglądania planu na następne kilka dni. – A teraz jak widzisz, pracuję, więc czy mógłbyś łaskawie wyeksportować się do swojej drużyny?

Antonin zwiesił głowę, ale posłusznie udał się do swoich zdołowanych przegraną kolegów.

Późnym wieczorem euforia Polaków trwała nadal i ci postanowili to wykorzystać.

Dlatego też na jednym z pięter hotelu, zajmowanego przez wszystkie reprezentację, można było dostrzec dość... ciekawy widok.

Na końcu długiego korytarza stała grupa siatkarzy z różnych krajów. Byli tam Polacy, Francuzi, Australijczycy, Kanadyjczycy, kilku Chińczyków i nawet jeden Irańczyk. Wszyscy otaczających dwa hotelowe wózki na ręczniki. Ale w środku nie było ręczników. Zamiast tego w jednym z nich siedział Paweł Zatorski w kasku i lotniczych goglach. W drugim zaś tkwił, podobnie odziany Jenia Grebennikov.

[End] Siatkówka? To trudny przypadek.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz