Rozdział 22

46 1 0
                                    

Stephane stał na balkonie mieszkania i wpatrywał się w zasypiające ulice Warszawy. Myślał nad tym co się działo przez ostatnie tygodnie, w końcu mógł na spokojnie przeanalizować wszystko to co go spotkało. Omega, bazy, Scotland Yard – nie mógł uwierzyć, że naprawdę przeżył tyle dziwnych zdarzeń. A przecież miały to być tylko zwykłe dni spędzone na staraniu się o kwalifikacje olimpijską. Nikt się nie spodziewał, że pójdzie to w takim zwariowanym kierunku, że zostaną wkręceniu w tę dziwną aferę.

– Nad czym myślisz? – Na balkonie pojawiła się Stephanie.

– Nad niczym – odpowiedziała cicho Stephane. Jego żona tylko uśmiechnęła się delikatnie, słysząc taką odpowiedź.

– Dobrze, że już wróciłeś – szepnęła, wtulając się w jego tors.

– Stephanie... – zaczął niepewnie. Wiedział, że teraz jest odpowiedni moment by o wszystkim opowiedzieć – Jest pewna sprawa... – opowiedział o wszystkim. O przybyciu Zosi, o znalezieniu przez Bartka bazy, o Omedze, o porwaniu.

O torturach, bólu i truciźnie.

Nie krył niczego. Wiedział, że powiedzenie całej prawdy jest najlepszym wyjściem w takiej sytuacji.

Z każdym kolejnym słowem oczy jego małżonki robiły się coraz większe, a on sam czuł jak jej ciało drży. Gdy opowiedział o truciźnie, która powoli wyniszczała go od środka, przerażenie wymalowało się na twarzy kobiety, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Kiedy skończył, schował twarz w dłoniach i odetchnął głęboko, czekając na reakcje Stephanie.

Jednak ona tylko położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Wolała nic nie mówić. Wystarczyła obecność drugiej osoby.

***

– Nadal nic nie powiedział? – zapytał Orion, wchodząc do jednej z wilgotnych cel. W środku czuć by stęchliznę i krew, a po pomieszczeniu niosły się żałosne jęki ofiary.

– Nic, zupełnie – odpowiedział, stojący obok strażnik.

Orion spojrzał na niego z irytacją, a potem przeniósł wzrok na leżącego na ziemi chłopaka. Kopnął go nogą co sprawiło, że Pierre jęknął z bólu i jeszcze bardziej skulił się w sobie.

– Mocno się trzyma – mruknął pod nosem mężczyzna. Przykucnął obok młodego Blaina i uniósł jego głowę jakby chcąc zmusić go by spojrzał mu w oczy. – Ale spokojnie – szepnął, uśmiechając się kpiąco – myślałem, że nie będę musiał tego robić, ale cóż – sam mnie do tego zmusiłeś. – Wstał i zwrócił się do strażników. – Znajdźcie mi jego ojca i przyprowadźcie go tutaj – nakazał. – Może wtedy czegoś się dowiemy.

Po pomieszczeniu poniósł się szyderczy śmiech.

***

– Zaczniemy od Montpellier – powiedziała Zosia, wskazując jakiś punkt na mapie Francji, rozłożonej na biurku– To tam wychowywał się Arsene i jeśli chcemy znaleźć jego dziennik to będzie to najlepsze wyjście. Dobrze się złożyło, że Anglia pierwszy mecz gra w Marsylii, przynajmniej będziemy mieć blisko.

– A co potem? – zapytał Greg.

– Zależy czy znajdziemy to czego szukamy. – Kobieta wzruszyła ramionami. – Jeśli nie to trzeba będzie sprawdzić okolice Lens, najprawdopodobniej tam znajduje się francuska baza.

– A skąd to niby wiesz? – zdziwił się Lestrade.

– Według Philippa w tamtym miejscu pracował Arsene. Niestety ta konkretna baza jest w tym momencie pod kontrolą Omegi – westchnęła.

[End] Siatkówka? To trudny przypadek.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz