Rozdział 19

48 1 0
                                    

Moriarty wiedział, że Sherlock będzie pierwszy, że szybciej odnajdzie kolejną bazę Dlatego też nawet za bardzo nie zawracał sobie głowy jej szukaniem, tylko od razu wybrał się do miejsca gdzie miał nadzieję znaleźć przedostatnią z nich.

Tego dnia na Dominikanie było wietrznie. Stał na brzegu morza i z satysfakcją wpatrywał się w wysokie fale. Udało mu się. Dokładnie pół godziny wcześnie w jednej z wysokich skał odkrył tajemne wejście. Był teraz w posiadaniu dokładnie dwóch baz – tej w Szkocji i tej na Dominikanie. Doskonale wiedział, że pozostali gracze także mają po dwie.

Teraz szanse się wyrównały.

Została jedna.

I nikt nie wie gdzie się znajduje.

***

Sherlock podzielił zdezorientowanych, nierozumiejących za wiele siatkarzy na dwójki, do każdej dokleił kogoś „ w teorii odpowiedzialnego" i rozesłał po całej hali w celu znalezienia drugiego wejścia do bazy.

Właśnie dlatego Michał Kubiak, Fabian Drzyzga i odpowiedzialny za nich Oskar Kaczmarczyk wylądowali w starych magazynach pod głównym boiskiem.

– Tu jest ciemno, zimno i tylko szczurów brakuje – narzekał Fabio, oświetlając latarką szare ściany.

– Jesteśmy w piwnicy, jak niby ma tu być? – prychnął Michał.

– Ciepło, przytulnie, jakiś kominek by się przydał, czekoladowe ciasteczka mleczko.

– I może jeszcze rudy kot do przytulania?

– A żebyś wiedział.

– Jesteś straszny.

– A ty jest straszniejszy.

– Głupek.

– Idiota

– Pła... Płaziniec.

– Że niby co?!

– Płaziniec. Taki pasożyt.

– Ja ci dam płazińca...

– Chłopaki! – krzyknął Oskar, w ostatniej chwili rozdzielając siatkarzy. – Ogarnijcie mózgownice, musimy znaleźć to cholerne przejście. – Oglądnął dokładnie ścianę, oświetlaną przez latarkę Fabiana. – Nic – westchnął z zrezygnowaniem.

– A to co? – zapytał Fabian, wskazując na niewielki czerwony przycisk przyczepiony do ściany. Michał spojrzał na niego z przerażeniem i już chciał powstrzymać rozgrywającego przed dotknięciem guzika, jednak Drzyzga był szybszy i zdążył to zrobić.

Ściana, pod którą stali, rozsunęła się powoli, ukazując jakieś tajemne przejście. Statystyk zaglądnął do środka odkrytego pomieszczenia, a z wrażenia jego szczęka zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą. Zobaczył dokładnie takie same urządzenia, biurka, lampy pod sufitem, jakie widział w Spale.

– Fabio, jesteś genialny – powiedział z podziwem. – Znalazłeś to czego szukamy.

***

Philippe stracił poczucie czasu. Siedział pod zimną, wilgotną ścianą, w milczeniu wpatrując się w jakiś punkt przed nim. Obok niego Zosia co chwilę sprawdzała stan nieprzytomnego Stephana, który z każdą kolejną minutą był coraz bledszy i oddychał coraz ciężej. Bez leków jego organizm nie radził sobie z objawami zatrucia i teraz trucizna mogła bez przeszkód siać spustoszenie w jego ciele.

– Światło – wyjęczał w pewnym momencie Antiga, ku zdziwieniu towarzyszy.

– To nie brzmi dobrze – powiedziała powoli Zośka. Blain przytaknął jej z niepokojem, ale zaraz kątem oka zauważył coś ciekawego.

[End] Siatkówka? To trudny przypadek.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz