- I jak było?? - zpytał Richard ....
***
-To koniec - łzy mi poleciały po policzkach a wszyscy natychmiast wstali i przytulili nic nie mówiąc.Gdy się uspokoiłam spędziliśmy miło wieczór. Potem zostałam odwieziona do domu i tam ze świdomością że od jutra muszę zacząc się powoli pakować. Mel za 2 dni jedzie z Joelem na 4 dni do Mexyku a za nie całe 2 tygodnie wykeżdżamy.
25 sierpnia
Za dwa dni razem z Mel jedziemy na studia. Minęły prawie dwa tygodnie od mojego rozstania z Erickiem , mieliśmy zostać przyjaciółmi ale chyba on jednak nie chce mieć ze mną kontaktu bo urwał nam się całkowicie kontakt. Nie wychodził z nami w ogole. Gdy chłopcy mieli się z nami spotkać on zostawał w domu. Nie odbierał i nie odpisywał. Mało rozmawia z chłopakami. To przeze mnie wiem. Pomyślicie pewnie że straszna ze mnie szmata bo go zostawiłam a on teraz jest prawie jak wrak człowieka ale ja też cierpie. Nawet nie wiecie jak. Ale tak bedzie lepiej. Niedługo mam nadzieje to minie, a gdybysmy byli dalej razem bolałoby bardziej i o wiele dłużej. Więcej cierpienia. Postąpiłam dobrze prawda?Siedzę właśnie w pustym już prawie pokoju trzymając w ręce ramkę ze dwoma moimi zdjęciami z Erickiem gdy byliśmy kiedyś w klubie i Mel zachciało bawić się w fotografa
Łzy powoli spływały po moim policzku. Nie starłam ich, pozwoliłam im spływać.
- Kochanie. - usłyszałam obok szept mamy - nie mogę patrzyć jak cierpisz. Weź się w garść. Musisz sobie z tym poradzić. Na pewno odzyskacie kontakt. Ale musicie dać sobie troche czasu na to. Oboje cierpicie ale wierze że wkrótce odzyskacie kontakt. Uśmiechnij się skarbie. Nie chcę ostatnich dni z tobą spędzić na patrzeniu jak płaczesz. - głaskała mnie po plecach delikatnie
W tej chwili byłam naprawdę wdzięczna losowi za tak cudowną mamę. Jest moim największym wsparciem. Jej słowa troszke podniosły mnie na duchu dlatego przetarłam twarz i z delikatnym uśmiechem przytuliłam moją rodzicielkę.
Wieczorem ubrałam się w dresy, bluzę po Mateo i pojechałam na plaże gdzie umówiliśmy się z Chrisem, Joelem, Richim, Zabdim, Mel Sam oraz nowa w naszej paczce Stephanie. Yocy nie mogła być bo mała troszkę się podziębiła i musiała się nią zając. Gdy dojechałam na miejsce byli już wszyscy no prawie. Nie było JEGO. Chciałam go zobaczyć, ostatni raz, niestety on mnie chyba nie, zabolało. Chłopcy próbowali rozpalić ognisko a dziewczyny nabiały kiełbaski na patyki i ustawiały inne przekąski. Podeszłam do nich i oczywiście zaczęłam pomagac. Po 15 minutach wszystko było gotowe więc usiedliśmy wokół ognia i zaczęliśmy smażyć kiełbaski popijając piwo. Najcudwoniejsze ostatnie chwile z najbliższymi to właśnie takie. Żaden klub czy miejscie gdzie jest dużo ludzi tylko my w swoim towarzystwie bez nikogo dookoła wspominjąc wspolnie spędzony czas, może nie długo czas ale nacudowniejszy jaki mnie w życiu spotkał. Jestem im wszystkim razem i każdemu z osobna za wsparcie, przyjaźń, miłość i zrozumienie. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszych przyjaciół. Jestem pewna na 10000% ze to są właśnie ci ludzie którzy zostaną ze mną na zawsze, nie ważne ci się wydarzy i jakie drogi życia wybierzemy czy te wspólne czy raczej troche inne, ale wiem że mimo wszystko kiedyś się odnajdziemy. Co ja mówie my nigdy siebie nie zgubimy, nie weażne co zawsze będziemy razem nie ważne gdzie w danej chwili będziemy. Wiem że moge na nich liczyć i mam nadzieje że oni wiedzą że mogą liczyć na mnie. Są dla mnie prawie jak todzina, a prawie bo rodziny się nie wybiera ale ja ich wybrałam i tylko to jest tą różnicą. Kocham ich.
CZYTASZ
Por Siempre Tuyo
FanfictionDawni najlepsi przyjaciele... Znali się od dziecka... On stał się sławny... Urwał kontak... Ona wyjechała... Nigdy nie zapomniała... Oboje się zmienili... Pecha albo przeznaczenie chciało zeby znowu sie spotkali... Ale czy wyjdzie to na dobre? Czy...