Jazda na nartach

761 43 8
                                    


Był styczeń.
Lance i Keith postanowili wybrać się na narty.
W czasie gdy Keith prowadził samochód zastanawiał się jak powiedzieć Lanceowi że nigdy w życiu nie stał na nartach. Nagle Szatyn powiedział.
-no to co ? Kto ostatni będzie na dole zmywa naczynia przez miesiąc
-mhmmm...
Wymruczał niepewnie Brunet.
-coś się stało ?
-nie nic
Keith nerwowo stukał palcami o kierownice.
-coś jest, widzę to przecież
Brunet westchnął ciężko.
-Keith... wiem kiedy coś się dzieje... poprostu powiedz
-no dobra... poprostu... chodzi o to że... nigdy w życiu nie jechałem na nartach...
Lance spojrzał zdziwiony na swojego chłopaka ponieważ z tatą co roku jeździli w góry.
-co ?! Ale że tak nigdy nigdy ?!
-tak Lance, nigdy nigdy.
Brunet wiedział że teraz nastąpi atak śmiechu co też się stało. Szatyn śmiał się głośno i trzymał się z rozbawienia za brzuch. Keith skupił się na drodze i próbował ignorować fakt że jest wyśmiewany ale szczerze nie przeszkadzało mu to ponieważ uwielbiał śmiech swojego chłopaka, był taki... szczery i ciepły.
-haha bardzo śmieszne normalnie boki zrywać
Gdy Latynos się w miarę uspokoił powiedział tylko.
-spokojnie nauczymy cię
-taaa jasne... bo ty kiedyś kogoś czegoś nauczyłeś
-przepraszam ?! Ja nauczyłem całe moje młodsze rodzeństwo wszystkiego ! Szczerze... czuje się oburzony !
Lance skrzyżował ręce i odwrócił się tyłem do bruneta a ten tylko strącił mu niebieską czapkę z głowy i dodał.
-też cię kocham
Chłopak położył rękę na gałce od biegów a chwile potem poczuł jak drugi wplata swoje palce między jego.
Po jakiś 30 minutach dotarli na miejsce. Brunet zaparkował samochód wyjął kluczyki ze stacyjki i siedzieli tak aż nagle Lance nie zaczął.
-no to co. Idziemy ?
-idziemy idziemy
Gdy oboje wyszli z samochodu szatyn zauważył że brunet nie założył czapki.
-a czapkę gdzie masz ?
-nie mam czapki
-jak to nie masz czapki ?
-po co mi czapka ?
-no żebyś się nie przeziębił !!
-nie przeziębie się spokojnie
-mhmmm ta jasne tylko potem mi w domu nie jęcz że cię głowa boli i że masz zatoki
-dobra dobra
Brunet machnął ręką i oboje udali się do wypożyczalni nart. Gdy już byli wyposażeni udali się na stok
-ok Keith słuchaj się pana McClaina
Brunet parsknął śmiechem.
-no co ?
-pan McClain ? Serio ? W czym ty niby jesteś tak dobry żeby nazywać się pan McClain ?
-w wyrywaniu chłopaków
Brunet stał i nie wiedział co powiedzieć no bo faktycznie zakochał się w nim właśnie przez niego a szatyn tylko stał i uśmiechał się do swojego chłopaka.
-no dobra McClain dawaj
-połóż narty tutaj
Oboje odłożyli narty na płaskiej powierzchni śniegu a szatyn włożył buty w narty bez problemu a Keith miał z tym trudności.
-cholera
Przeklnął pod nosem i z coraz większą wściekłością próbował włożyć buta w nartę.
-ej ej ej spokojnie bez agresji no już podaj mi rękę
Po paru nieudanych próbach wreszcie się udało. Gdy Keith myślał że już wszystko jest opanowane mylił się ponieważ zaczął jechać do tyłu i nie miał nad tym kontroli.
-Lance Lance Lance Lance LANCE !!
W momencie gdy Latynos ogarnął co się dzieje podjechał do swojego chłopaka i złapał go. Ten mocno go przytulił i nie puszczał.
-Lance ja już nie chce
-o nie nie poddajemy się mój drogi
Lance podniósł głowę bruneta i patrzył się w jego przerażone oczy. Po krótkim czasie ten zaczął się śmiać położył głowę z powrotem w klatkę piersiową szatyna i uderzył w nią lekko pięścią.
-co znowu ?
Wypowiedział z lekkim śmiechem Lance patrząc na niego w dół.
-wiesz jak wyglądamy ?
Wypowiedział z głośnym śmiechem.
-nie niewiem powiedz
-jak dwóch gejów na stoku narciarskim
I zaczął śmiać się jeszcze głośniej a drugi jedynie dodał.
-a nie jest tak ?
-no właśnie to w tym jest śmieszne !
-Keith... czy ty znowu zaczynasz z narkotykami ?
Zażartował szatyn lecz Keith odebrał to inaczej i momentalnie przestał obejmować chłopaka i odwrócił się z założonymi rękami.
-Heeejjj przecież żartowałem
Powiedział brunet podjeżdżając do niego powoli wiedząc że i tak nie jest w stanie uciec.
-Keeeffff no nie obrażaj się już
Po paru innych próbach nagle dostał odpowiedź.
-poprostu... nie lubię o tym mówić... przypomina mi to mój okres w życiu jak byłem idiotą i brałem to świństwo nawet nie widząc... jak nisko przy tym upadam
-wiem... przepraszam... więc zapomnijmy o tym wszystkim i poprostu kontynuujmy
-dobra...
Po paru minutach oboje znowu się śmiali. Najbardziej Lance który śmiał się ze swojego chłopaka.
-pługiem Keith ! Pługiem !
Krzyczał do niego z rozbawieniem gdy ten nie mógł zachamować.
Po dalszych godzinach uczenia się jazdy na nartach skończyli. Poszli do samochodu i ruszyli w drogę powrotną.
Nagle brunet zaciągnął nosem.
-i co
-co co ?
-mówiłem że będziesz chory
-to że pociągnąłem nosem nie znaczy że jestem chory lance
Powiedział i na końcu kichnął.
-mhm właśnie widzę
-dobra już dobra chcesz coś ?
Powiedział Keith podjeżdżając na stacje benzynową.
-weź mi latte
-ok
-i Keith
-hm ?
-załóż to
Powiedział szatyn podając chłopakowi swoją czapkę którą ten założył.
-Dzieńdobry
-Dzieńdobry eeehh... jedną czarną i jedną latte poproszę
-dobrze. To wszystko ?
-tak
-20 dolarów proszę
Chłopak zapłacił i podszedł do automatu z napojami aby nalać zamówione picie.
Gdy skończył wrócił do samochodu.
-twoja latte
-dzięki
Szatyn wziął łyk i wsadził kubek do trzymadła między siedzeniami.
Po jakiś 30 minutach byli już pod domem, wzięli swoje rzeczy z samochodu i weszli do środka. Brunet usiadł w salonie a Lance podszedł do niego i przyłożył rękę do jego czoła które aż piekło.
-jesteś chory
-nie jestem
-jesteś jesteś nie marudź
Szatyn zszedł ręką trochę niżej i przejechał kciukiem po znamiu chłopaka potem pocałował go w czoło i poszedł do kuchni. Gdy wrócił miał w ręku kubek ciepłej herbaty.
-masz napij się
Powiedział i podał brunetowi kubek. Ten wziął łyk herbaty i odstawił ją na stół.
Po jakiś 10 minutach gdy Lance nie mógł znaleść rękawiczek postanowił zapytać swojego chłopaka.
-Keith wiesz może gdzie moje rękawiczki ?
Nie dostał odpowiedzi.
-Keith ?
Podszedł do wersalki na której leżał śpiący chłopak.
-„nie będę chory" nie w ogóle
Wymamrotał Lance gdy brał kocyk i dosiadał się do Keitha.
-zarazisz się
Powiedział brunet gdy Lance położył swoją głowę na jego.
-no to co
-będziesz chory
-będę chory razem z tobą
Keith wtulił się w szatyna a po paru minutach oboje zasnęli.

Klance -one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz