Porzucony

763 39 1
                                    

Walka z galrą przy panowaniu Sendaka to nie prosta sprawa a zwłaszcza gdy paladyni dalej lecą w stronę ziemi.
Przywódca voltrona postanowił zrobić przerwę na pobliskiej planecie z racji tego że zamku Lwów już nie ma jedyne miejsce na odpoczynek oprócz Lwów oczywiście to właśnie jakaś mała planeta. Rozpalili ognisko aby trochę się ogrzać usiedli i obmyślali plan po czym nagle Krolia wstała.
-ostrze wezwało mnie pare dni temu mają taktykę na pokonanie sendaka
-dlaczego nic nie mówiłaś ?
Odezwał się shiro.
-poprostu... myślałam nad tym... bo jak polecę tam to znów zostawię Keitha... a nie chce żeby znowu był sam...
Chłopak o którym właśnie była mowa również wstał podszedł do galranki i przytulił ją.
-mamo... skoro ostrze chce nam pomóc to albo ty albo ja musimy tam iść... ja muszę zostać... i... nie będę sam... mam shiro mam hunka mam pidge allure romelle corana acxie i lancea... niestety.
-ej !
Wykrzyczał Latynos.
-żartuje przecież... jeśli musisz... to idź, ostrze to bardzo silne wsparcie dla nas, wiem bo sam kiedyś zostawiłem voltrona dla ostrza ale moje miejsce jest w czarnym lwie a nie tam więc pozwolę ci odejść ale obiecaj że gdy wszystko się skończy wrócisz...
-obiecuje... kocham cię...
-ja ciebie też mamo...
Po tych słowach Krolia jeszcze raz spojrzała na syna i odeszła po drodze do statku obwiniała się za to że znów go zostawiła lecz teraz musiała skupić się na walce bo jak ją wygrają będzie mogła spędzać z nim każdą wolną chwile.
Chłopak stał i nie powie był zawiedziony że znów go zostawia ale musiała. Nagle na swoim poliku poczuł delikatną kropelkę spływającą w dół a zza siebie głos.
-awwww czy nasz przywódca płacze ?
-zamknij się lance
-przytulić cię ?
Powiedział ironicznie rozkładając ręce lecz ku jego zaskoczeniu brunet po chwili położył głowę na lewej stronie jego klatki opuszczając ręce. Keithowi właśnie tego było trzeba... bliskości. Lance był zaskoczony BARDZO.
-Keith... ?
Po chwili skapnął się że źle zrobił no bo to on wkońcu jakiś rok temu siedział na schodach i płakał za domem. Lance dobrze wiedzial co teraz czuł Keith dlatego objął go a po chwili poczuł łze na swoim barku.
-Keith czy ty... płaczesz ?
Wszyscy patrzyli się na niego ze zdziwieniem nie widzieli nigdy żeby Keith płakał. Po chwili chłopak odczepił się od lancea i powiedział.
-przepraszam... nie powinniście widzieć mnie w takim stanie...
Po tych słowach wyszedł z ich schronu i szedł przez deszcz aż nie usiadł gdzieś na jakiejś skale. Chłopak siedział samotny... znowu... czuł każdą osobną krople deszczu spływająca z jego włosów na jego plecy pod skafander włożył głowę w kolana i siedział tak... sam...
-Lance idź go poszukaj
Oznajmił shiro.
Chłopak bez wahania wstał i poszedł za śladami w błocie które zrobiło się na skutek deszczu.
Gdy zobaczył sylwetkę przez deszcz powiedział łagodnie.
-hej... Keith... wszystko w porządku ?
-mama mnie zostawiła i rozpłakałem się przed moją drużyną tak wszystko w porządku lance a co u ciebie
-Keith... to normalne że się wzruszyłeś w końcu... twoja mama odeszła od ciebie jak jeszcze byłeś niemowlęciem nawet jej nie znałeś a teraz po jakiś 20 latach zjawia się a potem znowu odchodzi mi tez by było przykro rozumiem cię
Szatyn postanowił kucnąć obok bruneta i położył rękę na jego barku.
-dzięki lance... może nawet nie jesteś tak zły jak myślałem
Zaśmiał się.
-hej ! Myślałem że to przeszło !
-bo przeszło... już dawno... chociaż wiem że nie jestem sam
-Keith... nigdy nie będziesz sam pamiętaj że zawsze będę z tobą
To zabrzmiało trochę dziwnie.
-to znaczy ? Znaczy nie że jeszcze coś do ciebie mam i uważam że jest to dziwne ale no-
-Keith...
-tak ?
Lance odwrócił głowę w stronę Keitha na co ten zrobił to samo szatyn przysunął lekko jego twarz w stronę swojej i pocałował go lekko sprawdzając czy nie ma nic przeciwko ale gdy brunet nie wyglądał na niezadowolonego ani nie chciał się wyrwać pocałował go jeszcze raz tym razem trochę gwałtowniej lekko nadgryzając jego dolną wargę. Lance złapał Keitha w talii a ten złapał jedną ręka za jago ramie. Gdy skończyli znów siedzieli w tej samej pozycji co wcześniej.
-czy my- ?
Spytał czerwony paladyn.
-tak.
-Lance...
-hm ?
-nie chce cię stracić...
Keith położył swoją dłoń na dłoni lancea.
-nigdy...

Klance -one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz