3 × Kolejny gość

1.1K 151 130
                                    

Nadgarstek księcia okazał się być na szczęście tylko skręcony, czyli tak jak przewidywałem. Niestety była to jego wiodąca ręka, dlatego musiał póki co jeść lewą, a o grze na jakimkolwiek instrumencie póki co nie było mowy. Nie brakowało mu przy tym większych pokładów arogancji, którą okazywał nawet przy moich rodzicach.

    Miałem dziś masę spraw do załatwienia w pałacu. Musiałem porozmawiać z doradcami o kolejnych sojuszach, na które mogliśmy przystać. Sytuacja naszego państwa była stabilna, ale coraz częstsze plotki o burzliwej atmosferze w Królestwie Zimy zmuszała nas do szukania wsparcia w razie przyszłego konfliktu. Mieliśmy nadzieję, że król Minseok będzie sprawiedliwy i dotrzyma Paktu Pokoju sprzed lat, który do tej pory trzymał wszystko w ryzach. Zależało nam, żeby nikt nie ucierpiał, jak miało to miejsce pięćdziesiąt lat temu. Musiało minąć wiele czasu, by naprawić straty i zacząć wszystko na nowo, bez strachu o stratę życia.

- Tak nie może być! - oburzył się jeden ze starszych doradców. - Pozwolicie, by taki naród mógł bez przeszkód żenić się z naszymi bliskimi? By nasze geny łączyły się z tymi ich, najgorszej klasy?

- To część naszej przyszłości! Musimy zakładać rodziny chociażby z większą ilością mieszkańców innych królestw, bo w końcu będziemy musieli żenić się z własnymi rodzinami. Jak to widzicie? Przecież to skończy się klęską!

- Klęską? A czy nie będą nią dzieci z tak plugawych rodzin jak te, które za niedługo powstaną po tym sojuszu?

- A ja sądzę... - zaczął kolejny, ale już nie zdążył przedstawić nam swojego zdania.

- Uważam, ze to nie czas i miejsce na takie dyskusje - wtrącił Kyungsoo. Cieszyłem się, że i on był jednym z członków rady. - Powinniśmy rozważyć nasze decyzje pod względem politycznym, a nie patrzeć na osobiste poglądy o danym kraju, nigdy w nim nie będąc.

- Wypraszam sobie!

    Naprawdę nie lubiłem się wtrącać w ich dyskusje, ale nie było innego wyjścia. W dodatku wszystkiego zza końca stołu obserwował król, mój ojciec. Nie udzielał się na posiedzeniach odkąd sam zacząłem brać w nich udział. Czasem tylko przejmował głos, kiedy rozmowa schodziła na tor daleki od jego własnych przekonań.

- Panowie - odezwałem się. - Wiele rasy przechodziliśmy przez podobne rozmowy. Czy nie uważacie, że nadszedł czas na zakończenie tych dyskusji? Nasze dzieci rodziły się i będą, a ich pochodzenie nie powinno mieć dla nas większego znaczenia. Królestwo Wiosny już od wielu lat jest miejscem otwartym na nowych mieszkańców, a zauważcie panowie, że w naszej stolicy jest ich najwięcej - powiedziałem, patrząc na nich znacząco. - Czy mamy teraz nagle zmienić swoje postępowanie i odwołać wszystkie sojusze? A co podamy za powód? Zły odcień skóry czy słaba znajomość naszego języka?

    Po sali rozeszły się mruknięcia. Widziałem uśmiech dumy na twarzy Kyungsoo. To on mnie wszystkiego uczył, a z każdym posiedzeniem rady radziłem sobie coraz lepiej.

    Wyszedłem stamtąd dopiero po kilku godzinach z tak ciężką głową, że kompletnie nie zastanawiałem się gdzie idę.

    Zatrzymał mnie dopiero doskonale znany mi głos.

- Książę, co jest powodem twojego błądzącego wzroku?

    Przede mną stał mój przyjaciel ze straży królewskiej - Wu Yifan. Uśmiechnąłem się do niego słabo i skinąłem mu głową.

- Daleko mi do bycia królem, a już czuję się zmęczony całą tą polityką. Powiedz mi, jak zjednać sobie cały świat i nie skrzywdzić przy tym nikogo?

    Pokręcił smutno głową.

- Wierzę, że za twoich rządów będzie to realniejsze do zrealizowania niż teraz. Jednak obawiam się, że w tym momemcie niewiele możesz zdziałać bez użycia wojsk.

Spring Breath | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz