12 × Czas rozstania

983 125 58
                                    

[4,6k]

- Jesteśmy szczęśliwi, że książę Chanyeol, pierwszy syn w Wiośnie, zdecydował się poślubić nasze dziecko, księcia Baekhyuna.

Nic innego do mnie nie docierało. Patrzyłem tylko na królową, a jej słowa odbijały się w mojej głowie.

Miałem zostać mężem Baekhyuna.

Przenosząc wzrok, od razu natrafiłem na ten jego. Nie wiem jak długo to trwało, ale w końcu doczekałem się jego skinięcia i ruszenia przed siebie. Ciągle nie opuszczała go młodsza siostra, ale na to nie mogłem nic poradzić.

Wydostaliśmy się z sali bocznym wyjściem. Nie dało się go zauważyć, dopóki nie zwróciło się uwagi na klamkę. Drzwi zostały obłożone taką samą tapetą jak ściany.

Nie wiedziałem gdzie jesteśmy w porównaniu do nich. Znaleźliśmy się na małym korytarzu, który musiał należeć do przejść dla służby. Sam rzadko bywałem w takich miejscach w moim pałacu. Nie było tu okien, z tego powodu Baekhyun musiał włączyć światło.

- Siyeon, zaczekaj tutaj. Jeśli ktoś będzie pytał to nas nie widziałaś.

- Dlaczego? Nie mogę wrócić na salę? Tutaj nie mam co robić.

- To nam nie zajmie długo, a obiecałem matce, że będziesz cały czas przy mnie.

Ledwie podszedłem, a chłopak złapał mnie za ramię i pociągnął w stronę małych drzwi. Weszliśmy do pomieszczenia, które idealnie pasowało do nich swoim rozmiarem. Na szczęście mogłem się wyprostować bez uderzenia głową w sufit. Wszędzie widziałem szczotki, ścierki oraz inne rzeczy do sprzątania. Musiał to być schowek dla służby. Stąd mieli blisko, kiedy musieli sprzątać salę przed i po balach.

W pomieszczeniu nie było okna, dlatego staliśmy pogrążeni w ciemności. Chłopak odnalazł moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie tak blisko, że czułem jego oddech. Nie puszczał mojej dłoni, więc ja również nie miałem takiego zamiaru.

- Co to ma znaczyć? Rano wyznajesz mi miłość, a teraz to? Chanyeol, jak... jak do tego doszło?

Zostałem zalany pytaniami. Nie wiedziałem na które najpierw odpowiedzieć, bo to wiązało się z jeszcze większą ilością kolejnych. Musiałem zacząć od początku.

- Rano przyznałem się Yongsun, że nic do niej nie czuję, a to ciebie darzę uczuciem. Wyrzuciła mnie z pokoju i później zemdlałem zapewne ze zbyt dużej ilości stresu i przez nieprzespaną noc.

- J-jak to? - wydusił. - To nie mogło się wydarzyć. Chanyeol, coś ty zrobił? - powiedział przerażony. - Jak to mamy wziąć teraz ślub? Przecież wszyscy wiedzą, że to Yongsun miała zająć miejsce u twojego boku.

Mocno ściskał moją rękę, w ogóle nie skupiając się na tym, że sprawiał mi ból. Znosiłem to, bo widocznie tego potrzebował, by oswoić się ze wstrząsem wywołanym przez moje słowa.

- Spokojnie, kochanie, będzie dobrze - powiedziałem. Położyłem dłoń na jego policzku i delikatnie go pogłaskałem. - Poradzimy sobie z tym wszystkim, bo mamy siebie. Nie jesteś sam.

- Ale... ale co z moją rodziną? A twoją? Będą rozczarowani, a w obydwu królestwach będziemy głównym tematem plotek.

Przysunął się jeszcze bliżej. Nasze torsy się zderzyły, a oddechy zaczęły mieszać.

- A nawet jeśli, to co? Plotki zawsze były, w pewnym momencie znajdą sobie inny powód do rozmów. Będziemy wzorowymi władcami, a nasze dzieci zostaną równie cudowne co my.

- Dzieci? - wymówił nienaturalnie wysoko. - Chanyeol, ja... ja miałem być tylko drugim księciem w kolejce i znaleźć sobie męża wśród szlachty i... i żyć zdala od tronu - mówił przerażony. - Boję się. Bardzo.

Spring Breath | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz