USA, Detroit
21 Grudzień 2038 rok, godzina 16:37
Perspektywa EvelynNapar czarnej rozkoszy wypuszczał przyjemny ciepły dym i powoli się kołysał, gdy zmierzałam do moich towarzyszy. Wystarczyło jedno zdanie z ust Connora, aby zepsuć mi cały dzień
-Hank otrzymaliśmy właśnie wezwanie w sprawie agresywnego defektu.
Głośno wypuściłam powietrze a głowa pochyliła się delikatnie w bok. Ile jeszcze muszę usłyszeć, aby bardziej zepsuć mi dzień
-Evelyn tak strasznie cię przepraszam, to nie miało tak wyglądać. Zadzwonię do ciebie jutro jak będzie czas -powiedział łapiąc mnie za bark
-Leć lepiej, aby ten android nie skrzywdził kogoś -uniosłam jeden kącik do góry w smutny pół uśmiech.
Kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę wyjścia, czego ja miałam się niby spodziewać. To normalne, że porucznik może w każdym momencie dostać wezwanie, nie liczy się data lub godzina, taki jest urok tego zawodu. Mój pech chciał, aby ktoś szturchnął mnie w ramie
-Młoda w sumie jak chcesz to możesz z nami jechać, będziesz obserwowała sytuacje z daleka.
Moje oczy zaszły iskierkami radości, pomimo tego, że byłam cholernie zmęczona to zgodziłam się. W sumie i tak nie miałam co robić a dodatkowe informacje z prawdziwego zdarzenia min się przy dadzą. Jedyne z czym pracowałam na uczelni to sztucznie wykreowane poszczególne zdarzenia.
Bez wahania udałam się w stronę samochodu i siadłam na tylnym siedzeniu. Moje szczęście lub szczęście, że s tyłu siadł również Connor, nie było mi z tym faktem źle, ale czułam się trochę dziwnie. Chociaż przez zmęczenie nie byłam w stanie logicznie myśleć.
Perspektywa Connora
Na siedzeniu obok mnie właśnie odgrywała się jedna z naj zabawniejszych momentów które do tej pory miałem zobaczyć. Kobieta obok mnie próbowała tak manipulować ruchami, aby nie wylać ani jednej kropli kofeiny, niestety miała utrudnione zadanie przez drganie samochodu oraz widoczne zmęczenie wymalowane na jej twarzy. Nieświadomie uśmiechałem się w jej stronę, nie rozumiałem tego zachowania. Od kąt stałem się defektem powoli zaczynam rozumieć emocje ludzkie, niestety mimo wszystko idzie to strasznie trudno.
Perspektywa Evelyn
Wystarczył tylko kubek, aby pozbyć się tych zasranych mroczków przed oczami, zdaje sobie sprawę, że to tylko chwilowe doznanie, ale warte zachodu. Sama w pewnym momencie stałam się więźniem kofeiny, był mi nierozłącznym kompanem na studiach. Silnik przestał warkotać, pchnęłam drzwi które zresztą powinny iść do wymiany tak jak ten cały gruchot.
-Pamiętaj nie podchodź blisko akcji, masz się uczyć a nie zagrywać bohatera -spojrzał morderczym wzrokiem Anderson w mą stronę.
Prychnęłam pod sosem na jego wypowiedź, może nie wiem, ale w tej sprawie jestem w stu procentach poważna
-Idź, bo tam jeszcze kogoś pozabija -patrzyłam na kubek i delikatnie poruszałam resztkami zawartości.
Patrzyłam pusto w oddalające się sylwetki. Czasami zastanawiam się, dlaczego akurat wybrałam taki a nie inny zawód, może dla tego, że kocham uczucie adrenaliny? Czekam jedynie na odpowiednią porę roku, aż znów będę mogła zrobić coś co tak bardzo kocham.
Z daleka nawet można było usłyszeć odgłosy strzałów, w duchu miałam nadzieje, że nikogo nie zabił. W pewnym momencie słyszę jak prawdopodobnie napastnik wybiega, kieruje się szybko w moją stronę. Bez namysłu chwyciłam za jego rękę i zeszłam do parteru tak, aby jego ręka została wykręcona a zarazem wyrwana. Nogę wyprostowałam na wynik czego android się przewrócił. Niestety poczułam ból przeszywający moją nogę przez uderzenie matulu o kość. Na szczęście poczułam, jak ktoś chwyta mnie za ramiona oraz usłyszałam dźwięk paralizatora użytego na moim napastniku.
CZYTASZ
Detroit: You'Ve Changed me
Fanfiction-Byłem głupi nie rozumiesz, oślepiły mnie blaski fleszy. Teraz tak cholernie mi brakuje waszej bliskości -Trzeba było się tak jak ja o pamiętać, teraz jest za późno nie rozumiesz? Zniszczyłeś uczucie między nami, myślisz, że mi było łatwo ją wychow...