USA, Detroit
23 Grudzień 2038 rok, godzina 22:46
Perspektywa EmilieStałam w progu i patrzyłam się na jego zdziwioną minę, nie spodziewał się mnie akurat teraz. Jest jeszcze bardziej przystojny niż jak go poznałam. Tak samo pociągające ślepia i zadziorny uśmiech, w którym mnie tak bardzo porwał.
-Wpuścisz mnie czy będziemy tak stali w nieskończoność -jak zaczarowany przepuścił mnie w progu
-Co z Eveline, nie widziałam jej od tak dawna
-Jest cholernie podobna do ciebie, aż trudno uwierzyć, że media jeszcze się nie skapnęły. W ogóle coś się tak nagle nią zainteresował, myślałam, że cię nie obchodzi
-Byłem głupi nie rozumiesz, oślepiły mnie blaski fleszy. Teraz tak cholernie mi brakuje waszej bliskości
-Trzeba było się tak jak ja o pamiętać, teraz jest za późno nie rozumiesz? Zniszczyłeś uczucie między nami, myślisz, że mi było łatwo ją wychować. Nawet nie wież w co przeszła przez ciebie, na szczęście wyszła na prostą
-Nie mieszaj niej w to -powiedział chłodno odwracając się do mnie plecami
-Eelijah zrozum wreszcie co zrobiłeś a nie chowaj się, bo to nie pomoże. Masz za wzór tą walniętą Amandę, ona nie jest taka jak ci się wydaje
-Dzięki niej osiągnąłem to co ludzie tak bardzo pragnęli, przez wieki próbowali zrobić sztuczną istotę,która by naśladowała ludzi, tylko że by była idealna pod każdym względem
-Zostawiliśmy wyjście dla nich, znalazły i teraz żyją, one nie są złe. Ludzie ich nie doceniają a zgładzą nasze najgorsze problemy -gdy podniosłam głowę był tylko kilka centymetrów ode mnie
-O to chodziło, to ty mi doradziłaś w tym cudownym planie, plan, który właśnie się rozpoczął -oparł czoło o moje
-Teraz tylko aby się to nie wymknęło z pod kontroli -zatopił swe usta w moich, języki toczyły wojnę o dominacje. Dla czego on musi być tak pociągający pod każdym względem, jestem zła, ale miłość do niego jeszcze nie zginęła.
Perspektywa Eveline
Wczoraj ogarnęłam, jak się rusza poszczególnymi częściami odnóża, musi minąć trochę czasu abym mogła poruszać się bez użycia kul. O dziwo załatwiłam wypis ze szpitala abym mogła przed wigilią dokupić parę prezentów. Po powrocie do Barcelony muszę zgłosić się z dokumentem jeszcze o parę wizyt u rehabilitanta. Z samego rana jeszcze miałam ćwiczenia i teraz mogłam sobie odpocząć.
Nagle usłyszała jak tablet obok mnie zaczął wydawać dźwięki wibracji, niechętnie po niego sięgnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę (rozmowa po hiszpańsku)
-Ile mam razy do ciebie dzwonić co? Nie odbierasz telefonów a później się dziwisz dla czego się tak o ciebie martwię! Gdzie ty w ogóle jesteś!?
-Susan spokojnie nie pali się, nie miałam, jak odbierać i wiem, że obiecałam dzwonić codziennie. W szpitalu, ale za chwilę wychodzę
-Nie ma mnie kilka dni a ty już lądujesz w tym cholernym szpitalu, coś ty zrobiła
-Nie gadaj lepiej, maiłam poważny wypadek i musieli mi odciąć nogę
-A tak na poważnie?
-Ja mówię w stu procentach poważnie -dałam na tylną kamerkę i pokazałam zastępczą nogę
-Ale czad, może nie taki czad, ale teraz przynajmniej pokażesz tej suce, gdzie raki zimują
-Nic jej nie powiem, nie możesz pisnąć jej ani słowem, kiedy skończyły szkołę to się dowie się przy okazji tak jak jej wredne koleżanki
-I będziesz się tak dała traktować? To absurd, ja bym dawno dała do zrozumienia z kim ma do czynienia
-Mam dość skandali a media by aż huczały, wytrzymam jeszcze drugie półrocze
-Dobra ja się już zbieram, jeszcze muszę zrobić się na bóstwo i mogę spać, aż zazdrosne ci tak wczesnej godziny
-Południe nie jest wczesną godziną, dobranoc kochana -zaśmiała się i wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
Niestety jestem za morzem i mogę z nią rozmawiać jedynie przez Internet, rozmowy są po prostu za drogie.
Jak wyjdę ze szpitala muszę kupić jakieś małe prezenty, nie chce w tym roku robić jakiś nie wiadomo jakich wielkich. Liczy się przecież gest co nie?
Ostrożnie wstałam i podparłam się na kulach, wzięłam wcześniej przygotowane ubrania i pokierowałam się do łazienki. Wyszłam ubrana w czarne jeansy z lekkimi przetarciami, biały sweter pod szyję a mój kremowy płaszcz i duży obszerny szalik, czekały na mnie położone na łóżku.
Wzięłam małą torbę z ubraniami przyniesionymi przez rodzicielkę na ramie, czasami nie wiem co bym bez niej zrobiła. Zabrałam wszystko i pokierowałam się w stronę gabinetu doktora, było mi trochę ciężko z kulami i tymi klamotami na raz.
Lekarz jeszcze kilka razy się mnie pytał czy na pewno chcę wyjść, nieugięta stawiałam na swoim. Podpisałam wypis i mogłam ruszać w drogę. Taksówka stała już zaparkowana, podałam adres i mogłam ruszać.
Za namową anoidki abym zabrałam ją ze sobą, poprosiłam, aby przebrała się w coś ciepłego, aby nie chodzić cały czas w niebieskiej sukience. Chloe była jednak częścią rodziny, rodziny, która jest sobie najbliższa i pomaga sobie nawzajem. Od jakiegoś czasu, gdy przyjechałam podejrzewam, że jest defektem, choć nie ma odwagi, aby się przyznać. Dla mnie i tak pozostanie jedną z ważnych osób uczestniczących w moim dorastaniu. Jest z nami od samego początku, jedna z pierwszych prototypów androida. W wieku nastoletnim uznałam, że ciemny makijaż oczu jej nie pasuje, więc zmieniłam go na jaśniejszy z delikatnym ciemnym cieniem. Do dziś tak został i jestem z niego dumna, może kiedyś sama ją tego nauczę? Nie jest to android kosmetyczny, ale nauczyć jej tego przecież można.
Androidka przejęła miejsce kierowcy twierdząc, że nie dam rady sama, poniekąd miała racje. Jeszcze za dobrze nie umiem panować nad nią i mogło by dojść do wypadku.
Zaparkowała w podziemnym parkingu blisko wejścia, aż się dziwie, że nam się tak udało, zazwyczaj w tym okresie ludzi jest mnóstwo. Chociaż po rewolucji po wyjeżdżali i jeszcze nie przyjechali lub rodziny się po prostu boją się tu przyjeżdżać.
Najbardziej mnie zdziwił fakt, że moja mama właśnie pomagała jakiemuś mężczyźnie w doborze garnituru. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był to
-Tata...
Z tej okazji że są święta Wielkanocne będę dobroduszna, macie tu rozdział w postaci takiego bonusu.
Nie ma tu jakieś bomby więc taki luźny może być.
Wesołego jajka!
CZYTASZ
Detroit: You'Ve Changed me
Fanfiction-Byłem głupi nie rozumiesz, oślepiły mnie blaski fleszy. Teraz tak cholernie mi brakuje waszej bliskości -Trzeba było się tak jak ja o pamiętać, teraz jest za późno nie rozumiesz? Zniszczyłeś uczucie między nami, myślisz, że mi było łatwo ją wychow...