Rozdział 3: To tylko wróg (oraz kolejna notka ode mnie)

8 5 0
                                    

Ręce trzęsły mi się, gdy nalewałam herbaty do filiżanki. Tyle oczu wokół, a wszystkie zwrócone były w moją stronę. Akurat na ten ułamek sekundy, gdy kropla spływała po ściance porcelanowego naczynia.

- I co ty robisz, śmiertelniku?! - krzyknęła na całe gardło lady Loreen.

Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie gniewnie. Starałam się, aby moja głowa była zwieszona, może nawet uronić jedną łezkę. Będąc ofiarą stanę się nikim, a nie da się już bardziej zgnieść zgniecionego na miazgę robaka.

Bycie niewolnicą w pałacu podobno jest lepsze od bycia zwykłym parobkiem, ale to nieprawda. Tutaj, o dziwo, wszyscy interesowali się każdym moim potknięciem, wystarczył zbyt głośny oddech, a już byłam besztana z góry do dołu.

Żyłam świadomością, że podziemne kręgi szykują się do ataku na nieśmiertelnych i wkrótce może rozpętać się wojna. Jako córka rebelianckiego kapitana i aktywnej politycznie arystokratki, nienawiść do nieśmiertelnych wpajano mi od chwili narodzin. Czy słusznie? Kto wie?

- Przepraszam – wyszeptałam ze zwieszoną głową i powoli cofnęłam się w stronę wyjścia.

Musiałam udawać nieśmiałą i niezdarną, bo inaczej dawno by mnie zjedli. Nie ma litości wśród panów i pań z wyższych sfer. Dla nich byłam tylko ludzkim śmieciem, którego można wykorzystywać i poniżać do woli.

Poprawiłam włosy upięte szpilami w kok i strąciłam okruszki ciasta, które znalazły się na mojej sukni, gdy przynosiłam deser. Takie życie nie było moim wyborem i musiałam się z tym pogodzić. Nie było innego wyjścia, jak wtopić się w otoczenie i udawać, że nie istniałam.

Przechodziłam jednym z licznych korytarzy, gdy go zobaczyłam. Piękny jak zawsze, tego wręcz nie dało się ukryć, a w dodatku znowu kroczył z podniesioną głową. Nienawidziłam go całą sobą.

Przechodząc obok mnie, jakbym była powietrzem, rozczesał burzę kasztanowych kosmyków, lśniących nawet w ciemnym korytarzu bez okien. Nie pasował zupełnie do ciemnoczerwonych tapet i złotego przepychu. Mogłam go sobie wyobrazić jedynie na polu bitwy z tą niezachwianą dumą i mieczem w dłoni. Potem odcięłabym mu tę jego wyniosłą główkę.

Kobiety wzdychały do niego, bo był dość bogaty i na wysokiej pozycji, a do tego idealnie zbudowany. Istna góra mięśni ściśnięta w drogie tkaniny wysadzane szlachetnymi kamieniami. Chyba nie było to zbytnim zaskoczeniem, że w ogóle mnie nie interesował, a jego życie łóżkowe zdawało się być czymś odległym.

Emrys w swojej tajemniczości nie pociągał mnie, a raczej obrzydzał.

- Po twojej minie można stwierdzić, że razem z innymi ludzkimi głupcami szykujesz rewoltę – powiedział chłodnym tonem, kiedy był już kilka metrów za mną. Nawet nie odwrócił się, żeby spojrzeć mi w oczy, oskarżając mnie pośród ścian, które miały uszy.

- Ty jak zwykle żyjesz we własnym świecie marzeń o władzy i chyba do reszty oszalałeś – syknęłam zirytowana. Jak on mnie denerwuje swoją arogancją!

Też się nie odwróciłam, choć poczułam jego spojrzenie wwiercające się w moje plecy.

- Mówi ta, która najchętniej wyrżnęłaby cały ten dwór łącznie ze wszystkimi nieśmiertelnymi. I kto tu żyje w świecie nierealnych marzeń?

Słyszałam to rozbawienie, które doprowadzało mnie do szału za każdym razem. Każdy jego komentarz ociekał jadem, charakterystycznym dla tych nieśmiertelnych kreatur.

- Z pewnością zaczęłabym od ciebie, ucinając ci ten przydługi język – warknęłam ledwo trzymając ręce przy sobie.

- Ten język przydaje się nie tylko do żarliwych dyskusji z damami twego pokroju. Może, gdybyś była milsza, zrozumiałabyś ile korzyści przynosi moja przychylność – odparł zmysłowym głosem, od którego mimowolnie się zarumieniłam.

The OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz