Świat zawsze wydawał mi się taki duży, gdy byłam małą dziewczynką, która marzyła o lepszej przyszłości. Szybko odarto mnie z tego, co było dla mnie ważne. Rodziny, przyjaciół, obiektu westchnień. Nastoletnie życie minęło na służeniu wrogowi i walce o wolność, której i tak nie udało się zdobyć. To, że po drodze napatoczyło się kilkadziesiąt książek, jest małym szczegółem.
Ludzie od zarania dziejów mieli najgorzej z powodu konfliktu z nieśmiertelnymi. Gardzono nami, pomiatano i próbowano unieszkodliwić. Kiedy patrzę teraz na ten świat, który był przede mną, zdaję sobie sprawę, jaki jest mały i jak duże było jego wyobrażenie.
Minęło kilka dni odkąd opuściłam Emrysa i zdążyłam dotrzeć w tym czasie do jednego z miast. Na pewno przytłoczyła mnie szarość i brud wokół. Po bitwie nic się nie zmieniło i ludzie dalej służą nieśmiertelnym albo tułają się ulicami spragnieni i głodni w potarganych ubraniach. Najgorsze, że doskonale wiem, co czują, bo sama kiedyś byłam w ich położeniu.
Gdzie nie spojrzę, nadal widzę krew, choć to jeszcze nie stolica, ale te mury również zostały zbrukane szkarłatem. W oczach starszych, którzy walczyli lub ukrywali się podczas masakry, widzę pustkę, którą sama tak dobrze znam. Kiedyś myślałam, że wszystko ulegnie zmianie, że będzie lepiej i damy radę przezwyciężyć potężnego ciemiężyciela, ale najwidoczniej nawet poświęcenie nie przyniosło zbytnich skutków. Nie sądzę, że wszystko jednak poszło na marne.
Ciekawe, kto teraz zasiadł na nieśmiertelnym tronie po śmierci Westona, któremu własnoręcznie odrąbałam łeb, ale to długa historia. Pewnie jego rozpieszczony synalek, który ciągnął mnie za włosy, gdy coś mu nie pasowało albo nie dostał tego, co chciał. Nie lubiłam szczerze tego bachora, ale nie był najgorszy z całego towarzystwa. Okrutna druga żona władcy, Loreen, z tego, co pamiętam, została rozszarpana przez swoje dwórki, ale jej córka Jolien pewnie dalej żyje i smaga niewolników batem, zamiast wstążką. Pamiętam jak udawała, że wymierza jednemu z nich „sprawiedliwą" karę, gdy biedak niechcący wylał herbatę na jej ulubioną lalkę.
Oni oboje i tak nie byliby najgorszymi władcami, gdyż zdarzali się prawdziwi zwyrodnialcy, o których powstały wręcz legendy. Opowieści o nich mroziły krew w żyłach i były opowiadane dzieciom, żeby zakorzenić nienawiść do nieśmiertelnych.
Nawinęłam kosmyk włosów na palec. Srebrnobiały odcień nadal pozostał dla mnie obcy, podobnie jak zmarszczki i słaba kondycja. Fałdy tłuszczu, który tak szybko i z taką łatwością się odkłada. Zaniedbałam się, będąc po skrzydłami Emrysa, pozwalając mu mnie rozpieszczać, a później sama straciłam ochotę na ćwiczenia, ciągle jadłam słodycze, aby zapomnieć choć na chwilę o czasie, który się na mnie odznaczał. Możliwe, że przesadzam, narzekając na swoje mankamenty, ale po prostu czasami już tak mam.
Myślę, że popadłam w stan obojętności, a swoim odejściem próbuję ukryć swoje zaniedbania. Albo po prostu chcę znaleźć odpowiednie miejsce, żeby pogrążyć się w wiecznym śnie. Obie opcje mogą być nawet trafne.
Dokąd zmierzam? Chyba do stolicy, aby przekonać się jak ona wygląda po tym wszystkim. Ten widok może być ciężki, ale życie w nieświadomości wcale nie zmienia przeszłości. Nie da się uciec od dawnych ran, braków pewnych fragmentów duszy, które zostały wyrwane i zdeptane. Pogodzenie się z rzeczywistością jest dla mnie niezbędne.
Mijają mnie ludzie, którym brak nadziei na lepsze jutro. Posępni, zamknięci w sobie. Widzę w nich siebie, mogę dostrzec także błysk chęci zemsty u niektórych. Zemsta jest słodko – gorzka, przynajmniej taka była moja. Poczucie winy mieszało się z histeryczną euforią, a szaleństwo zakrywało oczy klapkami nie do zdarcia. Bardzo szybko stałam się w ten sposób potworem.
CZYTASZ
The One
FantasyCzasami jedna osoba, która na pozór nic nie znaczy, może stać się wszystkim i jako ta jedyna przesądzić o losie wielu istnień. Cerridwen, weteranka wojny ludzi z nieśmiertelnymi, na polu bitwy podejmowała wiele decyzji o życiu innych, ale nigdy nie...