Cały czas idziemy w milczeniu. Jestem kilka metrów za nim i staram się cieszyć urokami przyrody. Tylko z czego się cieszyć, skoro co innego zaprząta mi myśli? Te wszystkie drzewa, które tracą powoli liście właściwie nie mają nic wspólnego z moim życiem w tym momencie. W nowym ciele mam o wiele więcej pokładów energii, chociaż wciąż pamiętam jak było po drugiej stronie. Jednak nie jest do końca jak kiedyś i chyba nigdy nie będzie.
Jeszcze zanim wpadłam w nieskończony letarg, powiedziałabym, że gdybym odzyskała młodość, to wykorzystałabym tę szansę na bycie znów przy Emrysie. Żeby znów poczuć iskry między nami, aby doprowadzał mnie do ekstazy. Teraz nie wiem, czy właśnie tego pragnę – wpaść w kolejne błędne koło.
Patrząc na Kaena czuję zupełnie co innego niż, kiedy spoglądałam na swojego męża. Właśnie. Męża. Emrys dalej pozostaje moim mężem, a ja jego żoną. Wtedy to słowo było dla mnie cudowne. Żona. W tym momencie czuję się nieswojo, niosąc to miano.
O ile łatwiej by było rozkochać w sobie wojownika idącego przede mną i zapomnieć o reszcie świata nawet, jeśli nie na długo. Tylko, że mam dość kochanków. Potrzebuję przyjaciela, takiego, którego nigdy nie miałam.
- Coś milczysz długo – odezwał się Kaen, będąc plecami do mnie. - Czy coś się stało?
Mam ochotę wyrwać z głowy każdy najmniejszy włos przez troskę w jego głosie. Nie zasługuję na to, aby ktoś się o mnie martwił. Właściwie na co zasługuję?
- Wiesz coś może o kimś o imieniu Arowen? - pytanie samo opuściło moje usta.
Zatrzymał się w pół kroku, jakby skamieniał. Jeszcze bardziej mnie to ciekawi.
- Arowen była królową przez jakiś czas, a potem zniknęła nagle i słuch o niej zaginął – powiedział dziwnie cichym tonem. - Nie można o niej rozmawiać w społeczności nieśmiertelnych, ponieważ, pomimo swojej pozycji, pozostawała dla wszystkich plugawym mieszańcem, ostatnią z rodu Halfblood.
- Mieszańcem? Przecież nieśmiertelni nie łączą się w pary z ludźmi – zdziwiłam się.
Sama zamieniłam się w słup soli, bo przecież ja rzeczywiście będąc człowiekiem zostałam przy boku nieśmiertelnego. Tylko nigdy nie było nawet mowy o dzieciach. Ja byłam zbyt skupiona na naszym szczęściu we dwójkę, a Emrys wydawał mi się zupełnie niedojrzały na zostanie ojcem. Zwłaszcza, że było wiadome, iż kiedyś umrę nawet, jeśli przez lata nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
- Dlaczego zrobiłaś się blada? - zapytał podchodząc do mnie.
I co miałam na to odpowiedzieć? Że jestem mężatką z nieśmiertelnym i właśnie uświadomiłam sobie jak bardzo moje słowa były tego zaprzeczeniem? Że jestem kłamliwym ścierwem, które ukrywa przed nim najważniejsze fakty?
Bałam się być samotna, a teraz mam za swoje. Kiedyś nie obchodziło mnie, czy ktoś był przymnie. Teraz nie wyobrażam sobie brnięcia przez to życie bez nikogo u mojego boku. Bez tej ostatniej deski ratunku.
- Chcesz odpocząć?
- Chyba tak – mówię, czując nagle coś dziwnego pod skórą. Coś, co próbuje się wydostać na zewnątrz, ale nie może.
Kaen wziął ode mnie moje zawiniątko i wskazał mi pień powalonego drzewa, na którym mogłabym usiąść. Drewno było wilgotne, ale nie zwracałam na to uwagi. Otarłam pot spływający po czole. Dlaczego jest tu tak gorąco? Jeszcze chwila i zacznie unosić się ze mnie para.
- Jest przecież jesień – mruknęłam do siebie.
- Mówiłaś coś?
Jak zawsze stara się wszystko wychwycić. Ciekawe, czy zostało mu to jako nawyk po tych, zapewne dziesiątkach, lat służby. Musiał poznać swoich podwładnych, a do tego trzeba było zwracać uwagę na szczegóły. Ludzie też działali podobnie.
- Nie, nic.
Skąd ten stan? Każdy mięsień wybucha bólem, gdy próbuję się ruszyć. Nawet psychicznie nie wyrabiam, a to u mnie rzadkość. Mogę myśleć tylko o tym bólu, o zmęczeniu, jakie mu towarzyszy.
- Jak tak dalej pójdzie, przekręcę się – ledwie poruszyłam ustami, które także okazały się poza moją kontrolą.
„Uwolnij ją. Stań się tym, kim naprawdę jesteś. Zabij go, jeśli stanie na twojej drodze. Odnajdź swoje przeznaczenie." Coś spod mojej skóry zdawało się do mnie mówić, gdy wiło się, jakby rzeczywiście chciało się uwolnić.
Demon mówił, aby udawała zwyczajną za wszelką cenę. Czy Kaen naprawdę nie potrafi wyczuć, co dzieje się w głębi mnie? Muszę jednak być silna i nie poddać się.
W sumie nie wiem, jaki mam cel. Może chcę znów iść na wojnę? Nie, to już mnie nie kręci. Chyba najlepiej będzie, jak pójdę przed siebie. Nawet moja krew się uspokoiła na tę myśl. Może to coś, co mnie osłabia to tylko kolejny stopień szaleństwa i to wszystko dzieje się jedynie w mojej głowie.
Szaleństwo jest prawdopodobne.
*
- Gdzie mnie prowadzisz? - pytam po kilku godzinach wędrówki w gęstwinach leśnych.
- Nie wiem, czy chcesz wiedzieć – odpowiedział enigmatycznie wzruszając przy tym ramionami. A to mi odpowiedź.
- A jeśli chcę? - zrównałam się z nim i idę teraz w tym samym rytmie, co on. Nie ukrywam zbytnio tego, że jeden kącik moich ust unosi się niebezpiecznie ku górze.
Spojrzał na mnie spod półprzymkniętych powiek i myślę, że mogłabym uznać ten widok za najbardziej interesujące zjawisko w ciągu ostatnich dni. Jego długie rzęsy rzucają delikatny cień na policzki i aż nie mogę oderwać od niego wzroku.
- Eh... - westchnął – wybieramy się do mojej skromnej posiadłości, gdzie wreszcie będziesz miała okazję zjeść porządny posiłek. - Oczy zaświeciły mu się przy tym zdaniu. Mam wrażenie, że jest niemalże podekscytowany.
Z niemałym trudem przeniosłam całą swoją uwagę na otaczające nas drzewa, choć nie są one w najmniejszym stopniu równie interesujące, co rzęsy Kaena. Zachowuję się jak nastolatka przy przystojnym młodzieńcu i jest to jednocześnie śmieszne i żałosne. Przecież powinniśmy się nienawidzić, a ja zaczynam na niego patrzeć tak, jak kiedyś na Emrysa, gdy jeszcze nie byliśmy razem, ale już wtedy mi się podobał.
Właśnie! Jestem mężatką nawet, jeśli od niego odeszłam.
Ponownie się wycofałam, bo czuję, że przy Kaenie jest jakoś inaczej. Może dlatego, że jemu jest bliżej do zrozumienia mnie niż komukolwiek innemu. To wszystko jest takie dziwne, bo on nie chce mnie zabić, a ja w sumie też nie chcę zabić jego. Pragnę by był moim przyjacielem albo choćby towarzyszem podróży, ale nie mam zamiaru pakować się z powrotem w uczuciowe bagno. Nie tym razem.
Szczęście, że mam silną wolę, bo ten facet jest bardzo niebezpieczny.
***
Trochę długo nie wrzucałam rozdziałów, ale to dlatego, że wiele się u mnie ostatnio dzieje. Mam nadzieję, że choć ten jest krótki, to Was zadowoli.
Pozdrowionka ode mnie <3
PS: Już szykuję nowych bohaterów, którzy pojawią się niedługo ;)
CZYTASZ
The One
FantasyCzasami jedna osoba, która na pozór nic nie znaczy, może stać się wszystkim i jako ta jedyna przesądzić o losie wielu istnień. Cerridwen, weteranka wojny ludzi z nieśmiertelnymi, na polu bitwy podejmowała wiele decyzji o życiu innych, ale nigdy nie...