Rozdział 9: Co mam o sobie myśleć?

7 5 0
                                    

Wyszłam z jego domu, gdy tylko zasnął, aby wrócić z powrotem do rzeczywistości. Nie miałam pojęcia dlaczego spędziłam u niego drugą noc z rzędu, skoro w tym momencie nawet nie potrafiłam przypomnieć sobie imienia tego chłopaka.

Zadziwiająco łatwo było uwierzyć w czułe słówka, które mi szeptał do ucha, doprowadzając mnie jeszcze bardziej do obłędu. Było mi dobrze w silnych ramionach, polubiłam dotyk ciepłych dłoni na swoim ciele. Jednak wszystko musi się kiedyś kończyć.

Chłodny, poranny wiatr rozwiewał moje potargane włosy, a powoli wschodzące rozświetlało granatowe niebo i nadawało mu ciepłych odcieni różu i nieco chłodniejszych fioletu. Na tle tego pełnego koloru nieba szare budynki wyglądały trochę mniej smętnie niż zwykle. Przesunęłam dłonią po chropowatej ścianie i pomyślałam sobie o tym, co będzie mi potrzebne podczas kolejnej walki.

Rana na brzuchu z każdym dniem wyglądała coraz lepiej i mogłam w najbliższym czasie pozwolić sobie na nieco więcej wysiłku. Na pewno tym razem zadbam o to, żeby w pobliżu mieć niewielką apteczkę. Nie mogłam sobie pozwolić na wdanie się zakażenia, gdy znowu oberwę.

Walki mają odbyć się tym razem poza miastem, żeby nie zrobić z niego ruiny. Odkąd wybuchł bunt, a wiele ulic zostało kompletnie zniszczonych, zdecydowano, że lepiej wybrać miejsce na pole bitwy. Obie strony się na to zgodziły, choć i tak byliśmy pewni, że nieśmiertelni zagonią nas na niesprzyjający nam teren.

Na drugim końcu ulicy ujrzałam znajomą sylwetkę i narzuciłam dyskretnie kaptur zanim zbliżyłam się do mężczyzny. Arkyn nic się nie zmienił od naszego ostatniego spotkania. Nadal miał lśniące, czarne włosy i prawie tak samo czarne oczy. Ubrany w ciemny płaszcz chyba na kogoś czekał.

Kiedyś szalałam za nim. Dokładnie odkąd spotkałam go w pałacu i pomógł mi wstać, gdy potknęłam się niosąc herbatę lady Loreen. Wyglądałam żałośnie w przemoczonej sukni z czerwonymi plamami na skórze, ale wyciągnął do mnie rękę. Wtedy każdy, kto choć próbował mi pomóc był dla mnie bohaterem. Nic dziwnego, że moje niedoświadczone w miłości serce zabiło do niego złudnym uczuciem.

Chciałam po prostu przejść obok niego, żeby choćby nie zauważył mojej obecności, ale odwrócił się w moją stronę i zlustrował mnie od stóp do głów. Modliłam się, aby nie zauważył spod cienia kaptura mojej twarzy i nie rozpoznał mnie. Skuliłam się, jakbym próbowała uciec od karcącego spojrzenia pałacowej służby i każdego, kto mnie mijał w zdobnym korytarzu.

Lecz to nadal była ulica, a jedyną osobą, która na mnie patrzyła był Arkyn. Wyglądał na zamyślonego, może tylko się zagapił w jakiś punkt za mną. Zaryzykowałam i postanowiłam pójść dalej.

- Nie wiedziałem, że jeszcze cię spotkam, Ceridwen – usłyszałam jego niski głos za sobą.

Udałam, że nie słyszałam tych słów, ale zastąpił mi drogę, a ja jak ostatnia idiotka odbiłam się od jego klatki piersiowej. Dlaczego muszę być taka niska? Mogłam pobiec zamiast ostrożnie się oddalać.

- Miałem nadzieję, że przeżyłaś, a zyskałem pewność, kiedy usłyszałem o ludzkiej dziewczynie walczącej zacieklej od lwicy.

Stałam jak sparaliżowana, gdy powolnym ruchem zsunął mi kaptur z twarzy i spoglądał mi prosto w oczy.

- Ty nigdy się nie bałaś – powiedział. - Byłaś wściekła, pełna nienawiści i może lekko zaniepokojona, ale nic nie było w stanie cię przestraszyć.

Poczułam jak moje kolana zaczynają mięknąć od nadmiaru emocji. Na mojej twarzy wykwitł rumieniec i nie miałam pojęcia co powiedzieć czy zrobić. Dlaczego tak na mnie działał? Zakochałam się?

- Nie jestem taka wspaniała, jak myślisz – wyszeptałam z trudem. - Zabijałam, a na koniec byłam na granicy świadomości, gdy wykrwawiałam się nad Evre. Nie mów tak o mnie.

Nawet nie wiedziałam, kiedy po mojej twarzy popłynęły łzy. Kiedy przytulił mnie do siebie i zaprowadził do swojego domu. Zanim się obejrzałam, siedziałam na jego łóżku, a w następnej chwili chyba zaczęłam ściągać z niego ubrania.

Potrzebowałam tego; bliskości, która zajmowała moje myśli. Stawałam się tym, kim chciałam być pod wpływem jego dotyku. Było mi tak dobrze i jednocześnie tak źle, że go wykorzystuję. A może on wykorzystuje mnie? To nie miało znaczenia dopóki nie przestawał, dopóki nie staliśmy się jednym, a ja pomyślałam sobie, że będę jego mroczną stroną. Stanę się dla niego słabością i sprawię, że będzie mnie błagał o więcej.

Szeptałam mu do ucha jego imię, kiedy oboje osiągaliśmy szczyt. On także wypowiedział moje chropawym głosem, drżąc na całym ciele.

Czym ja się stałam? Cóż, zadam sobie to pytanie, gdy znowu uniosę broń.

***

Czyżby Arkyn był pierwszą miłością Ceridwen? Nasza bohaterka ma jeszcze wiele sekretów, które warto byłoby odkryć. 

A Wy co sądzicie o Ceridwen? Piszcie w komentarzach.

Pozdrowionka <3

The OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz