Rozdział 11: Zostań przy mnie

9 6 0
                                    

Nawet nie mam pojęcia, dlaczego za nią pobiegłem. Po prostu czułem, że nie mogę dać jej uciec. Chyba jej potrzebuję, a ona widocznie potrzebuje mnie. Wygląda, jakby wyrwano jej duszę i zostawiono rozemocjonowaną skorupę. Ona jest taka sama jak ja.

Wiem, że w końcu ją dogonię, ale dałem jej biec. Wołam ją, żeby się nie przemęczyła, ale udaje mi się tylko w kółko powtarzać jej imię. Poznałem je po naszej walce i ciągle krąży mi po głowie.

Coś mnie do niej ciągnie, nie potrafię jej nienawidzić, choć bardzo bym chciał. Zdaję sobie sprawę, że ma już swoje lata, ale w ogóle się nie zmieniła. Może to obrzydliwe, ale jej powierzchowność nie ma dla mnie znaczenia. Pragnę jej uczuć, żeby zobaczyła we mnie kogoś więcej niż nieśmiertelną kreaturę, której nie znosi.

Przeraża mnie myśl, że kogoś ma, że darzy innego uczuciem. Przy niej staję się zaborczy, a patrząc jej w oczy, tracę resztki zmysłów. Zaczynam czuć inaczej, widzieć inaczej, i to jest niepokojące.

Nigdy taki nie byłem. Miałem kochanki, ale do żadnej nie czułem tego, co do niej. Pożądanie łatwo rozpoznać, a ja chcę stać się dla Cerridwen bratnią duszą. Nie wezmę ją na jedną noc, a potem zostawię. To nie tak działa w moim przypadku i schemat, którym się kierowałem, traci swój sens.

Zamieram. Upada nagle na ziemię, jakby nie miała już sił. Skoczyłem ku niej jak zwierzę i dopiero po chwili się zorientowałem, że zmieniłem postać. Nie ośmielę się jej dotykać pazurzastymi łapami, ale tylko przeturlałem ją jak najdelikatniej na plecy.

Jest zimna, a jej twarz blada i szara, jakby wszelkie kolory opuściły poznaczoną zmarszczkami skórę. Oczy ma zamknięte, ale jestem pewien, że są teraz puste jak reszta jej ciała.

Czy ona umarła?

Zaryczałem głośno na tę myśl. Musi być jakiś sposób, aby ją uratować, tylko muszę się uspokoić i wrócić do wygodniejszej w tej sytuacji formy. W głowie jednak ciągle tworzą się coraz gorsze scenariusze. Tak długo jej szukałem, że w końcu się poddałem, a kiedy spotkałem ją przypadkiem, los chce mi ją odebrać. To niesprawiedliwe.

Coś mną szarpnęło, nie wiem co to było, ale w jednej chwili zmieniłem się z powrotem i nie zwlekając dłużej, zacząłem robić masaż serca. Może jest już za późno, ale nie zaznam spokoju, jeśli nie zrobię wszystkiego, co się da.

Po jakimś czasie poczułem pod dłonią trzask, ale nie przestawałem. Przeprosiłem ją w myślach, gdy wziąłem się za sztuczne oddychanie. Ma takie zimne i spierzchnięte usta, ale to wcale mi nie przeszkadza. Teraz liczy się dla mnie tylko to, aby znów ożyła.

Bywało, że miałem wszystko gdzieś. Po wojnie tułałem się od knajpy do knajpy i upijałem do nieprzytomności. Cały czas dotykałem blizny na twarzy i myślałem o tym, że powinienem ją za to zabić, ale wyobrażenie, jak umiera było gorsze, nie do zniesienia.

Taki ktoś, jak ja, nie zasługuje na nic dobrego, ale żyję nadzieją, że ona mnie zrozumie. Chcę ją uratować tak, jak ona uratowała mnie od bycia potworem. Zawsze nim pozostanę, ale przynajmniej przejrzałem na oczy, że źle postępowałem.

Powoli tracę nadzieję, te ostanie strzępki, bo nie mam pojęcia, co mam dalej począć i jest mała szansa, że się obudzi. To mnie przerasta, sam czuję, że chciałbym umrzeć.

Wziąłem ją na ręce, jej głowa zwisała z mojego ramienia. Opanowałem się resztkami sił, aby się nie rozpłakać, ale łzy i tak leciały wolno po moich policzkach. Biegłem między drzewami, uważając na Cerridwen, a kiedy znalazłem niewielką polanę, położyłem ją na trawie.

Patrzyłem na nią stojąc nad jej ciałem i zastanawiałem się, czy powinienem już ją tu zostawić, ale nie potrafiłem odejść nawet w tym momencie, gdy ona nie żyje i nic mi jej przywróci.

Położyłem się więc obok niej i chwyciłem za zimną dłoń, a wkrótce później zasnąłem.

Śnił mi się nasz pojedynek.

*

Obudziło mnie wschodzące słońce, którego promień padł na moją twarz. Głowa boli mnie jak diabli i musiała minąć chwila, zanim przypomniałem sobie wszystko. Mam tak za każdym razem, kiedy śnię o Cerridwen.

Odruchowo pogładziłem jej dłoń, którą trzymałem mocno przez cały czas. Coś jest nie tak, gdyż skóra, którą dotykam jest miękka jak jedwab i gładka. Przecież ona się zestarzała!

Zerwałem się na równe nogi i mało brakowało, a zatoczyłbym się do tyłu. Może nawet zemdlał, bo ona wygląda dokładnie tak, jak w chwili, gdy pierwszy raz ją ujrzałem. Tylko ma na sobie mniej brudu i krwi, a z jej twarzy bije wieczny spokój.

Schyliłem się, aby dotknąć jej policzka, ale nadal jest zimna jak lód. Co tu się wydarzyło? Na moich oczach siwe włosy stały się miedziane, jakby ktoś rzucił na nią czar. Bił od niej ten sam zapach potu i mieszanki, której nie jestem w stanie określić, ale która doprowadza mnie do szaleństwa.

To jakiś obłęd!

Stoję tak, wpatruję się w nią i nie wiem ile czasu minęło. Bolą mnie nogi, ale nie zwracam na to zbytniej uwagi. Mógłbym je sobie odciąć, gdyby jeszcze choć raz na mnie spojrzała.

Chyba zapomniałem, jaka jest piękna. Jej uroda zapiera dech w piersiach. Dotąd miałem okazję zobaczyć ją w kiepskim stanie na polu bitwy, a potem już jako starzejącą się kobietę. Tylko, gdyby się obudziła, dalej by mnie pamiętała? Wydaje się teraz taka młoda z lekko piegowatą cerą, która dodawała tylko uroku.

Ukląkłem przy głowie Cerridwen i jestem chyba gotowy się z nią pożegnać.

Ale ona zaczerpnęła tchu!

Jej skóra na powrót nabrała zdrowego koloru i oddychała ciężko. Żyje. To najważniejsze.

Po chwili poruszyła się i otworzyła te swoje niesamowite oczy. Spojrzała na mnie, gdy pochyliłem się nad nią. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku, ani się ruszyć nawet o milimetr.

- Cerridwen! - zawołałem radośnie, ale nachmurzyłem się, gdy dostrzegłem wyraz jej twarzy.

Nie mnie chciałaby teraz widzieć. Myśl o tym łamie coś we mnie.

***

Obiecana perspektywa Kaena! Ciężko mi było dzisiaj cokolwiek napisać, ale jakoś wyszedł ten jeden rozdział. Już zaczęłam kolejny i planuję w przyszłości napisać coś z perspektywy Emrysa, bo tak trochę o nim zapomniałam, ale chyba on nie ma mi za złe.

Jestem otwarta na propozycje nowych postaci, choć mam już pomysł na kilka... W każdym razie, do następnego!

Pozdrowionka ode mnie i Kaena <3

PS: Jakby ktoś nie ogarnął, to nasz kochany Kaen chyba zakochuje się dość mocno w Cerridwen. Kto wie, może będą razem? Albo nie. Dobra, koniec ewentualnych spoilerów ;)

The OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz