Czerń oplata mnie ciasno i nie pozwala oddychać. Czuję się jakbym opadała na dno, a pode mną była pustka. Niemiłosierna pustka, jak ta w moim sercu. Czy ja w ogóle nadal miałam serce? Nie słyszałam jego bicia, nie słyszałam niczego.
Siły opuszczają moje ciało, jestem coraz słabsza, ale w jakiś szalony sposób szczęśliwa. Nikt tak naprawdę nie wie jak to jest umierać, oddalać się od rzeczywistości. Lekkość ogarnia mój umysł, nigdy nie było mi tak dobrze. Nawet w ramionach Emrysa. Gdyby teraz ktoś próbował wyciągnąć mnie z tego stanu błogości, pewnie zrobiłabym wszystko, żeby tu wrócić. Do mroku.
Spojrzałam w dół i ujrzałam na końcu przepaści światło, ciepłą jasność. Szykuję się na spotkanie z Zaświatami, czekam ze zniecierpliwieniem na spotkanie ze Śmiercią. Gdy jestem już tak blisko, zauważam piękną dłoń, wyciągniętą w moją stronę, czekającą aż ją chwycę.
Nagle ktoś wyłania się z mroku, nie potrafię dojrzeć kto, i chwyta mnie w ramiona. Zmierza do góry. Ja nie chcę. Szarpię się, ale to nic nie daje, białe światło po chwili staje się małą kropką, a ja z rozczarowaniem poddaję się.
Nie mam tyle siły, aby próbować przeciwstawić się demonowi.
***
Zdaję sobie sprawę, że rozdział jest bardzo krótki, ale lubię trzymać ludzi w niepewności. Skupiłam się dość mocno na odczuciach bohaterki i tym, jak mogłaby wyglądać śmierć. Czy moje wyobrażenie jest ciekawe? Czekam na Wasze opinie w komentarzach.
Skąd wziął się tutaj demon? Tego i wiele innych dowiecie się z następnych publikacji.
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt <3

CZYTASZ
The One
FantasyCzasami jedna osoba, która na pozór nic nie znaczy, może stać się wszystkim i jako ta jedyna przesądzić o losie wielu istnień. Cerridwen, weteranka wojny ludzi z nieśmiertelnymi, na polu bitwy podejmowała wiele decyzji o życiu innych, ale nigdy nie...