Rozdział 7: Nikły głos wśród rozpaczy

8 5 0
                                    

W salonie naszego małego domku znów rodzice się kłócili. Robili to często, mówiąc o wojnie, o naszej przyszłości, a ja połowy z tego nie rozumiałam. Mimo wszystko nie opowiadali mi o tym, co się dzieje. Mało kto wiedział o moim istnieniu, ponieważ nieśmiertelni mogliby mnie zabrać i już nigdy nie zobaczyłabym uśmiechu mamy i nie usłyszałabym chwalącego moje postępy ojca.

Siedząc w swoim pokoju i patrząc na te wszystkie kolory, czułam się jak w innym świecie. Mogłam marzyć o zostaniu księżniczką i spotkaniu księcia z bajki. Chciałam w przyszłości założyć rodzinę, mieć śliczne córki, które będę traktować jak księżniczki i będą żyć w lepszym świecie.

Ale z każdym dniem traciłam nadzieję, z każdą następną wiosną pogrążałam się coraz bardziej w ciemności.

Salon stał się obcy, tak jak mój pokoik z widokiem na zieloną polanę i niebo usiane gwiazdami. Postacie z gobelinów na marmurowych ścianach zaczęły mnie obserwować, ogień w kominku syczał na mnie, a kłócący się rodzice rzucali w siebie szklankami, talerzami, czasem nawet krzesłami.

Chyba wtedy zaczęłam zamykać się w sobie, nie mając zbytniego wyboru. Zaczęłam nucić swoje marzenia gwiazdom, które mnie nie słuchały. Były zbyt zajęte świeceniem na nocnym niebie dopóki słońce go nie rozświetli i nie staną się niewidoczne.

Rosłam na nienawidzącą nieśmiertelnych, kiedy skończyłam dwanaście lat zaczęto mnie uczyć, jak ich zabijać. Moje przyjaciółki nie chciały się więcej ze mną spotykać, gdyż jedynym tematem, który mnie interesował, byli nieśmiertelni i strategia walki przeciw nim.

Robiłam się odważniejsza, w podziemiach, gdzie gwiazdy mnie nie widziały, śpiewałam po cichu o swoim wymarzonym życiu, o którym miałam zapomnieć. Ale pamiętałam i płacząc wyśpiewywałam kolejne słowa, wersy, strofy.

W pewnym momencie straciłam nadzieję i przestałam śpiewać.

Dopiero podczas mojej pierwszej bitwy, gdy z raną na brzuchu czołgałam się w stronę rzeki Evre, aby zaczerpnąć wody, zaśpiewałam po raz ostatni. Litery same układały się w słowa w mojej głowie.

Nad brzegiem Evre

Twe serce wyrwę

Niewinne i młode

Miłości spragnione

Krew wypływa z rany

Nie dasz już rady

Śmierć czeka na ciebie

Czy wylądujesz w niebie?


Gdzieś w ogrodach

Na obrośniętych schodach

Spotkamy się

Tam zniewolę cię

Pragnę twej duszy

Gdy spojrzysz

Kryje się głód

W oczach wszystkich ściętych głów

W trzeciej zwrotce nie dbałam o rymy, łzy ciekły mi po policzkach, głos mi się łamał, ale śpiewałam dalej.

Szepczę twoje imię

Gdy reszta go nie pamięta

Nazywasz się Ceridwen

Ta, co stalą wymachuje

Wiem o każdym twym występku

Znam twą każdą tajemnicę

Nie chowaj się przede mną

I tak dopadną cię w piekle

Piosenka stała się nagle taka osobista, przed oczami miałam twarze wszystkich, których zabiłam. Krew huczała mi w głowie i mieszała ze sobą myśli.

Napiłam się wody i pomyślałam o niej jak o truciźnie.

***

Oto piosenka mojego autorstwa, która miała być w sumie do innego projektu, który szykowałam, ale jakoś tutaj bardziej pasowała. Kilka nowych informacji o Ceridwen przed ponownym powrotem do głównego wątku.

Następne rozdziały już w drodze!

Pozdrowionka od marnej tekściarki <3

The OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz