Tęskniłam za światłem, za tą ręką, która czekała aż dołączę do Zaświatów. Tam nie byłoby wojen, nie musiałabym się ukrywać ani zamartwiać. Nie czułabym smrodu krwi i nie śniłabym koszmarów.
- Dlaczego zabrałeś mnie stamtąd? - spytałam istotę, która dalej unosiła się do góry. Na moje słowa zatrzymała się na chwilę.
- Niedokładnie taka była umowa, ale za to, co dla mnie zrobiłaś, postanowiłem wyciągnąć cię z tego bagna. - Potrząsnął energicznie głową. Nawet jego głos był mroczny. - I pomyśleć, że chciałaś stać się człowiekiem i po prostu zniknąć. Oddam ci twoje ciało, a ty zapomnij o tym, co widziałaś na dole. To światło wcale nie jest takie przyjemne, jak ci się wydaje.
Chyba nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć. Może później się nad tym zastanowię.
- Nie jesteś kimś zwyczajnym, ale proszę cię, abyś udawała najzwyklejszą istotę – spojrzał mi w oczy, a ja zamarłam na widok jego twarzy, która na chwilę wysunęła się z cieni. - Nie mów nikomu o naszym spotkaniu albo czymkolwiek, co się tu zadziało. Powiedz mu, że zasłabłaś i nie masz o niczym pojęcia – zamilkł na dłuższą chwilę, gdy znów zaczęliśmy się unosić. - To dla twojego dobra – dodał cicho.
Demon miałby dbać o moje dobro? To jest bardziej pogmatwane, niż mi się wydawało. Jednak nie powiedziałam już niczego, tylko skinęłam głową na znak, że zrozumiałam. Oparłam głowę na jego ramieniu i, o dziwo, poczułam jak wciąga gwałtownie powietrze. Możliwe, że brzydzi się mną skoro musiał tu po mnie zejść. W dodatku nie ukrywam, że trochę go poturbowałam, próbując mu się wyrwać.
Po jakimś czasie demon zniknął, a ja z powrotem zaczęłam oddychać. Już nic nie blokowało krwi, która swobodnie przepływała.
Usłyszałam jeszcze tylko szept demona, który wypowiedział jedynie ledwo słyszalne imię. Chyba to było imię.
Arowen.
Zastanawia mnie czy to moje prawdziwe imię, jeśli powiedział, że oddaje mi moje ciało. Tylko, że to całe rzekome „oddam ci twoje ciało", brzmi podejrzanie. Cóż, przekonam się zaraz, czy to był tylko sen. Chociaż w głębi duszy czuję, że to zdarzyło się naprawdę.
- Cerridwen! - głos Kaena wydawał się taki realny.
No tak. Kaen. Czy jemu też mam nic nie mówić? Właściwie nic się nie zmieniło między nami i dalej będę go traktować jak wroga. Niebezpiecznie byłoby mu tak od razu zaufać.
Ostrożnie otworzyłam oczy. Słońce było już wysoko na niebie i raziło mnie w oczy, ale dość szybko zdążyłam się do niego przyzwyczaić. Ale możliwe, że to dlatego, iż ktoś mi je zasłonił pochylając się nade mną.
Wpatrywała się we mnie para szeroko otwartych piwnych oczu. Bijące z nich zdziwienie sprawiło, że od razu się podniosłam. Moja głowa eksplodowała bólem.
Ktoś odezwał się w moich myślach. „Odrobiną magii ukryłem pewne rzucające się w oczy cechy wyglądu, ale kiedy tylko będziesz chciała, możesz wrócić do swojej prawdziwej formy."
- Wreszcie się obudziłaś – powiedział Kaen jakimś dziwnym dla niego tonem. Czy usłyszałam w nim ulgę połączoną ze zmęczeniem?
- Długo spałam – spytałam przeciągając się, jak gdyby nigdy nic.
- Ty nie żyłaś – nie odwracał ode mnie wzroku.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że coś tu nie gra. Obejrzałam swoją dłoń. Zwykła gładka skóra, nic ciekawego.
Zrobiło mi się niedobrze. To jest najnormalniejsza dłoń. Bez zmarszczek i przebarwień, bez blizn. Czysta. Jakby to nie była moja dłoń.
Trzęsąc się ze zdenerwowania nawinęłam kosmyk włosów na prosty palec. Przecież po przesłuchaniu wszystkie moje palce były powyginane! Zamknęłam oczy, żeby przygotować się psychicznie. Włosy były miękkie i gładkie, ale postrzępione jak zawsze.
CZYTASZ
The One
FantasiCzasami jedna osoba, która na pozór nic nie znaczy, może stać się wszystkim i jako ta jedyna przesądzić o losie wielu istnień. Cerridwen, weteranka wojny ludzi z nieśmiertelnymi, na polu bitwy podejmowała wiele decyzji o życiu innych, ale nigdy nie...